[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marianna zaproszona jest po raz pierwszy, a to oznacza, żewłaśnie dostała przepustkę do świata dorosłych.Cieszy jąjednak nie tylko sposobność do zabawy, ale przede wszystkimmożliwość zobaczenia się z Zygmuntem.Próbuje zatrzeć wpamięci obraz ich ostatniego spotkania i gorzkich słów, którewtedy padły.Wierzy, że emocje już nieco w nim okrzepły iteraz, kiedy ujrzy ją tak piękną, w tej długiej bladoróżowej sukni podarowanej przez stryja, mężczyzna zrozumie swójbłąd.Zrozumie i go naprawi.Bo dziewczyna ma już wszystkoobmyślone.I dziś zamierza jemu i sobie udowodnić, że wcalenie jest dzieckiem.I że kobiety też mają prawo do wolności.Jeśli Zygmunt myślał, że gra między nimi jest skończona, tosię grubo myli.Antoni zostawia panienkę przed wejściem do domulekarza i zawraca powóz, gdy tymczasem Marie, unoszącrąbek sukni - by jej nie zakurzyć na żwirowanej alejce -podchodzi do drzwi wejściowych.Nie musi nawet pukać, bogdy się zbliża, ktoś z drugiej strony łapie za klamkę i wwejściu staje solenizant.Dziewczyna uśmiecha się szeroko,widząc zdziwienie i zachwyt w jego oczach.Składa mużyczenia, w dłoń wkłada prezent - kupioną na tę okolicznośćw Wyszkowie przez pana Aleksandra ciekawą książkę otematyce rolnej.Stefan dziękuje za upominek i zaprasza ją napokoje.Z głębi domu dochodzą już głosy licznych gości, alezanim Marianna wejdzie do jadalni, w holu zjawia sięrozemocjonowana Krysia.Obejmuje przyjaciółkę, całują sięserdecznie, zapominając o ostatnich, dość przykrychrozmowach.Nawzajem oceniają wieczorowe toalety -pierwsze w życiu - i obdarzają się komplementami.- Wszyscy już są, czekamy tylko na tatę.Został naglewezwany do pacjenta.- Zcisza głos.Przez moment widoczniesię waha, czy powiedzieć Mariannie prawdę, ale najwyrazniejdochodzi do wniosku, że dość już było między nimi ostatnioniedomówień, bo szepcze jej do ucha: - Chodzi o ojcaWładka.Nie wiem, co tam się stało.Ale przed godziną ktośprzybiegł po ojca.Podobno ten człowiek umiera.Marianna patrzy w oczy przyjaciółki z zainteresowaniem.Przypomina sobie słowa, które niedawno padły przed domemWieruszewskich.Czy Władek zrobił coś złego ojcu? Czy wich domu wybuchła kolejna awantura i. - A co się stało?- Prawdopodobnie wylew.Ojciec Władysława ostatniookropnie pił.Może to dlatego?Marianna oddycha z ulgą.A więc chłopak niczemu niejest winien.Kara za grzechy przyszła z innej strony.Karaboska? A może Bóg, który dotąd umywał ręce, i teraz nie miałz tą sprawą nic wspólnego? Ot, biologia.- Podobno stary Długołęcki upadł nagle, na podwórku ijuż się nie podniósł - cicho kontynuuje Krysia.- Ten człowiek,który do nas przybiegł, mówił, że jest nieprzytomny, alestrasznie jęczy.Chyba cierpi.Myślę, że tatko nic już tam niewskóra.Tak by było dla wszystkich najlepiej - Marianna nieznajduje dla niego litości, ale na głos mówi:- Pewnie się z tego wyliże.Tacy jak on zawsze żyją zbytdługo.Krystyna nic nie mówi na tę gorzką uwagę.Ona wierzyw Boga.Uważa, że każdy człowiek zasługuje na litość.No, ale może to Marianna ma rację - dziewczyna przypominasobie krew sączącą się z kącika ust matki Władka, opuchniętepowieki, przecięty łuk brwiowy.Tak, Marianna ma chybarację.Biedny Władek.Dziewczęta idą w stronę uchylonych drzwi, zza którychdochodzi szmer rozmów i śmiechy.Marianna otrząsa się zzamyślenia, próbuje przywrócić pogodny wyraz na twarz.Coją teraz obchodzi jakiś tam Władek - już sprawiedliwości stałosię zadość.Teraz nie czas o tym myśleć.Dziś jest ten dzień.Jej dzień.Dziś Zygmunt już nie będzie taki hardy - niech tylkoją zobaczy.Przyjaciółki przekraczają próg pokoju wypełnionego pobrzegi młodymi ludzmi.Na środku stoi olbrzymi stół nakrytyjuż do kolacji.Wokół niego kręci się pani Wieruszewska - zesztucznym, przyklejonym do ust uśmiechem - wydającdyspozycje służącej co do odpowiedniego rozstawienia półmisków.W lichtarzach płoną świece ustawione pomiędzywazonami pełnymi wonnych kwiatów.Dookoła, zebrani wwiększe i mniejsze grupki, tłoczą się goście, wesołorozmawiając.Popijają aperitif.Wśród znajomych lawirujeStefan, zamieniając kilka słów to z tym, to z owym.Zauważawchodzące dziewczęta i głośno, tak aby wszyscy usłyszeli,mówi:- Pozwólcie państwo, że wam przedstawię.Moją siostręKrystynę już widzieliście.Wśród zebranych słychać szmer.Marianna przeciągawzrokiem po ludziach patrzących w jej stronę.Chwyta kilkazaciekawionych męskich spojrzeń.Wie, że to nie Krysiawzbudza zainteresowanie.-.a ta młoda, piękna dama, to nasza sąsiadka iprzyjaciółka mojej siostry - panna Marianna Borucka.Dziewczyna kłania się lekko wszystkim gościom.Spodspuszczonych rzęs rzuca ukradkowe spojrzenia, szukając tychjednych, jedynych oczu.Dostrzega je w odległym kącie.Iwidzi to, czego oczekiwała.Zdumienie i zachwyt.Zygmuntwpatruje się w nią tak intensywnie, że dziewczyna na ułameksekundy zapomina, gdzie się znajduje.I czuje tylko czyjeśręce ściskające jej dłoń, gdy tymczasem Stefan prowadzi jąmiędzy tłumem gości, dokonując osobistej prezentacji.Aleona nie słyszy ich imion i nazwisk, nie zapamiętuje, kto jestkim i jakie więzy łączą tych ludzi z rozpromienionymStefanem.Młode kobiety uśmiechają się do nowo poznanejprzyjaznie, choć może z odrobiną skrzętnie tajonej zazdrości,widząc jej zjawiskową, jedwabną suknię, która mocnoprzylega do szczupłego ciała.A mężczyzni nawet nie próbująukrywać, jak bardzo im się podoba.Podaną przez Mariannędłoń całują dłużej i z większą estymą, niżby tego wymagałyformy. Dziewczyna wraz ze swoim przewodnikiem posuwa się wgłąb pokoju, aż do miejsca, gdzie wyrastają przed nimi dwajznajomi panowie.- Państwo już się znacie, więc pozwolę sobie na chwilęwas opuścić - mówi Stefan i odchodzi w przeciwległy kąt,gdzie pani Wieruszewska zakończyła już przygotowania stołui z nienaturalną wesołością opowiada coś parze młodych ludzi.Krystyna pozostała przy jednej z grup i rzuca tylkoprzyjaciółce jedno krótkie, porozumiewawcze spojrzenie.Niezamierza im przeszkadzać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl