[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uznano, że to był wypadek.- Czy ktoś inny widział, co się stało?- Nie.- To dlaczego jej synowie cię niepokoją? Jakie mogą mieć dowody?- Listy, które pisałem do mamy.Ona przechowywała wszystkie listy.Synowie Adderleya musieli je znalezć.W kilku listach pisałem o tych wydarzeniach io tym, że się o nią niepokoję.Harrison westchnął.- Nie popełniłeś żadnego przestępstwa, Adamie.- Byłem niewolnikiem i odważyłem się podnieść rękę na mojego pana.Uderzyłem go.Jego synowie uważają, że to wystarczający powód, by skazano mniena śmierć.- Myślisz, że synowie Adderleya zmusili matkę do opowiedzenia o wszystkim, cozaszło?- Na pewno.Lionel zaczyna postępować podobnie jak jego ojciec.Mama pisze, żebardzo boi się o panią Livonię.Ale to wszystko nie ma znaczenia, prawda? Jeżeli dwaj bialimężczyzni oskarżą mnie o morderstwo, to obaj dobrze wiemy, że zostanę skazany.- Nie poddamy się bez walki - obiecał mu Harrison.- Chciałbym cię o coś jeszczezapytać.Czy chcesz zostać i stawić temu czoło, czy wolałbyś uciec?- A pozwoliłbyś mi uciec, nawet gdybym chciał? Położyłeś na szalę wszystko, żebyprzekonać sędziego, że nie ucieknę.- Nie zastawiłem swego największego skarbu - odpowiedział.- Wciąż mam MaryRoses, jeżeli pozwoli mi tu zostać.- Co mi radzisz?- Adamie, jesteś moim bratem od dnia, w którym ożeniłem się z twoją siostrą.Niechcę, żeby stało ci się coś złego.Ale jako twój obrońca radziłbym ci zostać i walczyć.- A więc brat radzi mi ucieczkę, a prawnik wolałby, żebym został i walczył, - Coś wtym rodzaju - zgodził się Harrison.Zauważył oprawiony w ramki fragment utworu, któryAdam przepisał i powiesił na ścianie.Teraz rozumiał już, dlaczego Adam tak lubił te słowa.- Musisz mi coś obiecać, Adamie.- Tak?- Kiedy będzie już po wszystkim i kiedy wygramy, zdejmiesz ze ściany ten cytat.Adam wstał i rozprostował ramiona.- Przez całe dotychczasowe życie byłem zmuszony ukrywać się i czekać.Nie mam zamiaru tak dłużej żyć.Zawsze wiedziałem, że ten dzień nadejdzie, a teraz,kiedy w końcu nadszedł, chcę zostać i stawić mu czoło. Komu bije dzwon - dodał szeptem.-Bije on tobie.- Ależ to ponure.- Bo też wcale mi nie do śmiechu.Mam dzisiaj prawo być ponury.Czy jużskończyliśmy?Harrison uśmiechnął się.- Dopiero zaczynamy.Będziemy musieli ustalić, co masz mówić w sądzie, a o czym,moim zdaniem, mówić nie powinieneś.Usiądz.Mamy przed sobą cały wieczór.Harrison zaczął robić notatki.Cole przyniósł ser, herbatniki i piwo.Ponieważ niepoproszono go o wyjście z biblioteki, oparł się o biurko i słuchał, jak Harrison zadaje bratukolejne pytania.Travis i Douglas dołączyli do nich po godzinie, lecz Mary Roses została w kuchni.Pomyślała, że Adam będzie czuł się swobodniej, nie martwiąc się o jej reakcję na drastyczneszczegóły.Nie mogła przełknąć ani kęsa, była zbyt zdenerwowana, i po kilku godzinachsiedzenia przy stole i rozmyślania o Adamie wstała i poszła do swego pokoju.Jej myśli zaczęły krążyć wokół Harrisona.Co zamierzał zrobić? Nazwał ją Victorią.Kogo w takim razie kochał? Czy nie rozumiał, że zwracając się do niej w ten sposób złamałjej serce? Czy nie mógł jej kochać taką, jaka była naprawdę?Na poduszce leżał piękny kwiat.Nie była to róża, lecz wspaniała purpurowawierzbówka.Zrozumiała, co pragnął jej przypomnieć, poczynając od pierwszej nocy w Anglii,kiedy poprosił o położenie czerwonej róży na poduszce.Wiedział, jak będzie wyglądało jejżycie w Anglii, jak ciężko będzie się jej dostosować do wymagań rodziny, więc gdy wszyscydookoła starali się w niej wszystko zmienić, Hamson mówił bez słów, że kocha ją taką, jakajest.%7łe akceptuje ją ze wszystkimi zaletami i wadami.Była jego różą.Zadziwił ją i zawstydził zarazem.Jak mogła wątpić w prawdziwość jego uczuć? Czykiedykolwiek wybaczy jej ten brak zaufania?Usiadła na brzegu łóżka i delikatnie tuląc kwiat zwiesiła głowę i zapłakała.- Kwiat powinien dawać radość, nie smutek.W drzwiach stał Harrison.Serce podskoczyło jej w piersi tak gwałtownie, jakbywykonywało salto.Był tak zaniepokojony, zmęczony i.bezbronny.- Kochasz mnie.- Tak.- Dziękuję - wyszeptała.- Za to, że cię kocham?Pokręciła głową.- Za to, że cierpliwie przetrwałeś okres moich wątpliwości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]