[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę robić dobrze i kochać Boga.Chcę, żeby Jezus wszedł do mego serca".Takie stare wspomnienia, dawne myśli.Ale były to miłe wspomnienia, a wywoływaneprzez nie uczucia niosły ciepło i pociechę.Zatrzymała na chwilę tok myśli i zaczęła sięzastanawiać.Ile ona w ogóle ma przyjemnych wspomnień? Nie za wiele.Może właśnie te,jedne z najstarszych, są najprzyjemniejsze?Psalm 119.Długi.Przeczytała pierwszy werset.Szczęśliwi, których droga nieskalana,którzy postępują według Prawa Pańskiego.Pierwszy werset zainteresował ją, zaczęła więc czytać dalej.Trzeci werset mówił: Którzy nie czynią nieprawości, lecz kroczą Jego drogami.Wersety cztery, pięć i sześć kontynuowały ten sam temat: Ty na to dałeś swojeprzykazania, by pilnie ich przestrzegano.Oby moje drogi były niezawodne w przestrzeganiuTwych ustaw! Wtedy nie doznam wstydu, gdy zważać będę na wszystkie Twe przykazania.Skąd ten pastor wiedział? Zadała mu najtrudniejsze pytanie, jakie mogła wymyślić, aon dał akurat taką odpowiedz, jakiej potrzebowała, idealną do jej sytuacji, na tutaj i na teraz,kolejny krok do jej rozważań.Czytała dalej, a słowa nie przestawały do niej przemawiać.Mówiły coś, przed czymuciekała od lat, czemu próbowała przeczyć, z czym walczyła i przegrała.ale co chybanajbardziej jest jej potrzebne.Absolut.Najprawdziwsze dobro i najprawdziwsze zło.Płot, punkt odniesienia, sposóbna to, by wiedzieć coś na pewno.Nie mogła się opędzić od tych myśli.Wyskoczyła z łóżka i popędziła do szafy, potorbę z bai.Te parę ubrań, które zwykle się tam znajdowały, było teraz w pralni, więc torbaokazała się prawie pusta: tylko ta przerażająca ilość świeżo drukowanych pieniędzy, notatnik,który zaraz wyjęła, i.spisy z gabinetu profesora Lyncha.Zrobiło jej się słabo na ich widok, jakby przyczepiło się do nich jakieś zło, jak gdybyuczepił się jej jakiś niewidzialny, śmiercionośny pasażer na gapę i chciał ją dręczyć.Przestraszyły ją, przyprawiły o ten sam, wykręcający żołądek lęk i obrzydzenie, jakie sięzwykle czuje w oczekiwaniu na coś potwornego, co może nagle pojawić się na ekranie wnocnym horrorze.Niedostrzegany przez Sally - choć przecież wyczuwała go - kręcił się koło niej ten sam kwartet demonów.Obserwowały ją i czekały na stosowną okazję.Szły za nią wszędzie krokw krok.Udało im się przedostać do Ashton przez mur aniołów, bo niosła je ze sobą.Rozpaczy coraz mniej podobała się taka praca.Im bardziej Sally zagłębiała się wposzukiwania, tym mniej trucizny mógł sączyć w jej umysł.Strach miał o wiele więcej doroboty, i nawet bywało to bardzo zabawne.Cieszył się, że zabrała te spisy.Natomiast Zmierći Szaleństwo odczuwały coraz większy zawód.Nie wiadomo gdzie Sally udało się odnalezćsens i Zmierć nie był już pożądanym gościem w jej myślach.Stawały się zbyt przejrzyste iracjonalne, by Szaleństwo mógł w nich grzebać.Cała czwórka wyciągnęła po nią szpony, ale w tej chwili nie dało się ich o niczaczepić.Sally zamknęła torbę z bai, zostawiając spisy w ukryciu, zamknięte. Nie teraz.Zajmęsię wami pózniej.Nie chcę, żeby znowu zrobiło mi się słabo, nie mam ochoty walczyć.Dajciemi chwilę spokoju.Chcę trochę odpocząć".Demony wyniosły się chyłkiem i przyczaiły w ukryciu.Chwyciła notatnik, długopis i na powrót wskoczyła do łóżka. Dobre uczucia, nieodchodzcie.Zostańcie ze mną chwilę.Niech was wybadam, dowiem się, czym jesteście,muszę wszystko przemyśleć".Zaczęła kolejny list do Toma Harrisa.Właśnie przedzieram się przez Psalm 119.Jeśli dobrze rozumiem sens, to są tamprzedstawione przynajmniej dwie sprawy, których można być pewnym:1) Jest coś, co jest dobre: być posłusznym prawom Bożym i chodzić Jego ścieżkami.2) Jest coś, co jest złe: być nieposłusznym prawom Bożym i nie chodzić Jegościeżkami.Jak mi idzie? Mam nadzieję, że nadążasz za moimi myślami, bo teraz będziejeszcze trudniejsze.Psalm 119 mówi też o dwóch cechach położenia człowieka, które bezpośredniowynikają z tych dwóch absolutów:1) Czyń, co dobre, a będziesz szczęśliwy i błogosławiony.2) Czyń, co złe, a okryjesz się hańbą.Proste to czy nie.Przypuszczam, że zbyt proste, zbyt jasne, by mógł w to uwierzyć izaakceptować ktoś taki jak ja, kto upiera się, że nie istnieje rzeczywistość wyższa niż on sam.A jednak, Tomie, naprawdę uważam, że okryłam się hańbą.Nawet te złośliwe, bolesneprzytyki mojego wroga, profesora Lyncha, wyraznie mi to uświadamiają.Wiem o tym, chciałmnie zniszczyć, ale w tym, co powiedział, nie było przecież ani słowa nieprawdy.Nie miałampodstaw do spierania się z nim.Bo prawdą jest, że moje życie to ruina. Ale czy mogę zaakceptować wyjaśnienie, jakie daje Biblia? Czy odważę się zaufać tejKsiędze? Jeśli Biblia jest wiarygodna i jeśli zdecydowałabym się jej wierzyć, wówczas raz nazawsze mogłabym określić, kim i gdzie jestem: po złej stronie, poza zasięgiem łaski Boga,zhańbiona.Niezbyt przyjemna to myśl, ale przynajmniej miałabym pod stopami jakiś twardy grunt.Rozpacz spadł na podłogę koło łóżka, trzymając się za brzuch i jęcząc.Zmierć iSzaleństwo też nie czuli się za dobrze, ale wyładowali to na Rozpaczy.- Puszczasz ją, ty pijawko! To ty odpowiadasz za tę misję! Rób coś!- Może zdołam coś wymyślić, żeby ją wystraszyć - zaofiarował się Strach.- Już to robiłeś - syknął Rozpacz - i tylko przywiodłeś ją bliżej prawdy!Sally nareszcie zachciało się spać.Na razie miała odpowiedzi na dotychczasowepytania, porządek w myślach - mogła odpocząć.Położyła notatnik na nocnym stoliczku,odsunęła na bok poduszki - oprócz jednej - i zgasiła lampę.Leżąc w ciemności zauważyła, że czuje wielki spokój.Pierwsza noc od nie wiadomojak długiego czasu, kiedy nie czuje lęku.Za to czuje.co to takiego? Nadzieja? Chyba tak! Tochyba nadzieja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl