[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgubił j ą.Nie ruszała się z miejsca.Próbowała uciszyć łomoczące serce i szum krwi w uszach,usiłowała uspokoić nerwy, stłumić panikę.Marzyła o tym, żeby ból ustąpił.Tak bardzopragnęła oddychać wielkimi haustami powietrza, a wciąż było jej go mało.Och, Marshall, Marshall! Co oni z tobą robią?Rozdział 32Marshall leżał na podłodze twarzą do ziemi.Wypróżniono mu kieszenie, ręce skuto ztyłu.Nie stawiał żadnego oporu wobec gliniarza, który stał nad nim z bronią w ręku.Carmen,Brummel i Langstrat siedzieli w gabinecie Brummela i przewijali taśmę, której słuchaliMarshall i Bernice.- Tak - powiedziała Carmen - tutaj zanotowałam wskazanie licznika.Wydawało misię, że taśma nie przesunęła się zbyt daleko jak na tak długi okres inwigilacji.Nagraniaznajdowały się jeszcze poza tym punktem.Musieli przewijać taśmę do początku.Brummel wyszedł z gabinetu i stanął nad Marshallem.- Więc czego słuchaliście z Bernice?- To chyba był jakiś big band - odparł Marshall.Ta odpowiedz sprowadziła mu nakark obcas Brummela.Uderzenie było potężne.Brummel miał jeszcze jedno pytanie:- A kto dał wam te klucze? Sara?- Nie zadawaj pytań, nie usłyszysz kłamstw.- Będę musiał ją też umieścić na liście - mruknął Brummel.- Nie zawracaj sobie głowy - zawołała Langstrat z gabinetu.- Już jej tu nie ma, jestniczym.Nie ściągaj kłopotu z powrotem, kiedy się go raz pozbyłeś.Skup się teraz naKrueger.- Ed - Brummel zwrócił się do gliniarza, którzy pilnował Marshalla - wyjdz i zobacz, czy nie pomożesz Johnowi.Jeszcze tylko Krueger potrzeba nam teraz, żeby z tym skończyć.Ale właśnie w tym momencie w drzwiach na końcu korytarza pojawił się John.Byłsam.-1 co? - niecierpliwił się Brummel.John, speszony, wzruszył ramionami.- Biegła jak spłoszony królik, a jest okropnie ciemno!- Aa, doskonale! - zgrzytnął Brummel.Marshall pomyślał, że to naprawdę doskonale.Z gabinetu rozległ się głos Langstrat.- Alf, chodz tu i posłuchaj.Brummel poszedł do gabinetu, a Marshall powtórnie usłyszał nagranie rozmowymiędzy Susan a Weedem.- A więc słuchali tej rozmowy - powiedziała Langstrat.- Wzięliśmy ją dziś z aparatuSusan.Rozmowa Susan i Weeda dobiegła końca.- Naturalnie mogę się mylić, ale czy Krueger nie uda się przypadkiem do gospody Evergreen w Baker, żeby spotkać się z Susan? - wybuchnęła śmiechem.- Obstawię ją wobec tego - powiedział Brummel.- Dobry pomysł.Brummel i Langstrat wyszli z gabinetu i stanęli nad Marshallem jak sępy nad padliną.- Marshall - rozkoszował się Brummel - obawiam się, że to dla ciebie zjazd po równipochyłej.Mam na twoim koncie akurat tyle, żeby cię uciszyć raz na zawsze.Mogłeś daćsobie z tym spokój, póki jeszcze był czas.Marshall podniósł wzrok na głupawą, szczerzącą zęby twarz i powiedział:- Nie chciałbym używać frazesów, ale nigdy nie uda ci się z tego wywinąć, Brummel.Nie masz jeszcze w ręku całego systemu sprawiedliwości.Wcześniej czy pózniej sprawawymknie ci się spod kontroli, przerośnie cię.Na twarzy Brummela znowu pojawił się uśmiech, który Marshall najchętniejwcisnąłby mu w gardło.- Marshall, potrzebujemy tylko decyzji sądu pierwszej instancji, a z tym sobie raczejporadzimy.Spójrzmy prawdzie w oczy: przecież nie jesteś nikim więcej niż oszczercą itrzeciorzędnym włamywaczem, nie wspomnę już0 seksualnym wykorzystywaniu nieletnich, a kto wie, może i morderstwie.1 mamy świadków, Marshall: dostojnych, szanowanych członków naszejspołeczności.Dopilnujemy, aby proces przebiegał w zgodzie z prawem, żebyś nie miałpodstaw do apelacji.Może być z tobą cienko.Sędzia może by się nad tobą zlitował.no, nie wiem.- Sędzia Baker, kombinator?- O ile mi wiadomo, potrafi być niezwykle wyrozumiały.w odpowiednichokolicznościach.- Lepiej nic nie mów.A Bernice załatwisz pod zarzutem prostytucji? Może uda ci sięjeszcze odnalezć te dwie dziwki, tego fałszywego glinę, wszystko od nowa rozkręcić.Brummel zaśmiał się z pogardą.- Wszystko zależy od dowodów, jakie uda się nam zdobyć, tak sądzę.Moglibyśmy jązaskarżyć za włamanie, a to już przygotowaliście sobie sami we dwoje.- A co byś powiedział o nielegalnym podsłuchu? Langstrat zabrała głos.- Nic nie wiemy o żadnym podsłuchu.Nie robimy takich rzeczy.Przerwała na chwilę,dla większego wrażenia, a potem dodała:- Ach, no i przecież domyślam się, na co pan liczy.Niech pan nie liczy na SusanJacobson.Otrzymaliśmy dziś smutną wiadomość, że zginęła w potwornym wypadkusamochodowym.A jedynymi osobami, jakie pani Krueger będzie mogła spotkać w Evergreen , będą policjanci.***Bernice czuła, że zaraz zemdleje.Zdawało się jej, że ma zdruzgotane żebra, ranyniemiłosiernie pulsowały bólem.Przez ponad pół godziny nie miała ani siły, ani nerwów,żeby podnieść się z jeżyn, w których leżała.Próbowała się zastanowić, co robić dalej.Najlżejszy szum wiatru wydawał się nadchodzącym policjantem, każdy odgłos powodowałprzerażenie.Spojrzała na zegarek.Dochodziła trzecia rano.Wkrótce zrobi się jasno i będziekoniec zabawy w chowanego.Wiedziała o tym, że trzeba się zaraz stąd zabierać.Powoli zdołała się podnieść i stała przez chwilę, nieco skulona, pod niskoopadającymi gałęziami splątanej jak winorośl madronii.Czekała, aż do mózgu dopłynie dośćkrwi, by pozwolić jej utrzymać się na nogach.Zrobiła krok, potem następny.Nabrała nieco pewności i ruszyła naprzód, po ciemkuwymacując drogę między drzewami i krzewami, osłaniając się przed kłującymi gałązkami.Na ulicy było ciemno i cicho.Psy już nie ujadały.Próbowała dotrzeć do swojegomieszkania.Musiała iść półtora kilometra przez miasto, od drzewa do krzaka, od krzaka dodrzewa.Raz tylko minął ją jakiś samochód, ale nie był to wóz policyjny.Ukryła się zawielkim klonem, aż przejechał.Nie była w stanie oddzielić fizycznego bólu i słabości od emocjonalnego wyczerpaniai rozpaczy.Kilka razy pobłądziła i traciła orientację, nie mogąc rozpoznać żadnych znaków drogowych.W takich chwilach, oparta o jakiś płot czy mur, o mało nie zaczynała płakać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl