[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posokątrysnęła z tętnicy z taką siłą, że utworzyła dwie fontanny.Jeżeli to wszystkie, to Bink bez kłopotuporadzi sobie z bestią! Dwie fontanny zestaliły się w powietrzu, tworząc dwie Kolumienki wciążzłączone z szyją.Im więcej posoki tryskało, tym bardziej krew zestalając się, pogrubiała zakrzep.Obrzydlistwo narastało, kolor pociemniał, aż w końcu. Dwa słupki stały się dwiema nowymi głowami? Każda z nich mniejsza od oryginalnej, alerównie zaciekła.Jedynym sukcesem Binka było podwojenie zagrożenia.W miejsce każdejobciętej głowy, pojawiały się dwie nowe.Im dłużej i lepiej będzie walczył, tym gorzej dla niego!Mógłby nie walczyć dobrze, ale wtedy zostanie pożarty w siedmiu, a nie dziewięciu kęsach. Aap, Bink!  krzyknął Chester, rzucając mu coś.Bink nie spuszczał przeciwnika z oczu,złapał to coś.W ciemnościach, jego błądzące palce omal tego nie upuściły.Kiedy dotknąłmagicznego drewienka, wróciły mu zdrowe zmysły.Zobaczył się na gałęzi drzewa, kierującegomiecz na.Lecz w tym momencie odwracający zaklęcie kawałek drewna wyśliznął mu się z ręki iszaleństwo odzyskało nad nim władzę.Widział, jak kawałek leci w kierunku hydry  i jedna zgłów dosięgnęła go i połknęła.W tym momencie Bink doświadczył powrotu poprzedniej gonitwy myśli.Co zrobi odwracaczzaklęcia we wnętrzu iluzorycznego potwora? Jeżeli forma hydry była całkowicie wytworempercepcji Binka  jego szaleństwo, które dzielił z przyjaciółmi powinno się zneutralizować.Nie,żeby unicestwić potwory, które postrzegał konieczny był dotyk drewna.Lecz ponieważ jegoprzyjaciele widzieli również potwory, drewienko nie mogło być dotknięte przez wszystkichnaraz, a zatem może i tak być, że drewienko nie oddziaływuje na potwora, jeżeli on nie istniejeobiektywnie.Nawet wówczas drewienko nie wpłynie na formę hydry a jedynie na jej talent  oile ten stwór takowy posiada.Większość magicznych stworzeń nie posiada magicznych talentów,ich magią jest samo ich istnienie.Więc nic nie powinno się stać.Hydra krzyknęła z wszystkich ośmiu paszcz.Raptownie upadła na ziemię.Leżała nieruchoma, ajej gwiazdy zgasły.Bink przypatrywał się temu z otwartymi ustami.Hydra nie zmieniła formy  a uległazniszczeniu.Co się stało?Nagle zrozumiał.Mimo wszystko posiadała talent magiczny.Było nim zwieszanie się naniewidzialnej nici.Drewienko odwracające zaklęcie unicestwiło magię.Powodując gwałtownyupadek potwora i jego śmierć.Niewidzialna nić nie zniknęła.Zadziałała ściągając potwora w dółtak mocno, jak ciągnęła go przedtem w górę.Ale drewienko przepadło.Jak mogli teraz uciec od szaleństwa? Bink rozejrzał się.Odczynnikpiankowy Dobrego Maga zwyciężył smoka.Kopyta i miecz Chestera pokonały węża.Duchbojowy Crombiego przepłoszył skrzydlatego konia.Tak więc indywidualne bitwy zostaływygrane.Ale wciąż trwała ogólna walka.Wielka ilość gwiazdozbiorów pozostała na niebie.Centaur, gigant i wieloryb nie były w staniezejść, gdyż nie mieli skrzydeł, ani nie posługiwali się magią latania, a schody zablokowałolbrzymi wąż.Widząc los swoich kompanów ci pozostali ryknęli stekiem niepohamowanychprzekleństw z bezpiecznej, nocnej kopuły.Wybuchające gwiazdy i kolczaste planety,miniaturowe błyskawice, komety o skręconych ogonach wypływały z ich ust w hojnejgmatwaninie wspaniałych sprośności, a wieloryb bluzgał obscenicznymi zakrętasami. No i co?!  wykrzykiwał Chester. Wejdziemy tam i zrobimy to samo z wami! To wy,tchórze, zaczęliście to wszystko!Crombie, Humfrey i Bink wspomagali go jak tylko potrafili. Nie! Przestańcie!  krzyczał Grundy z grzbietu latającej ryby, zataczając wokół nichregularne koła. Wszyscy widzieliście naturę własnego szaleństwa.Nie popadajcie w nieznowu! Podajcie sobie drewienko, zyskacie ponownie właściwe widzenie.Postawcie stopy zpowrotem na ziemię.Pozwólcie zjawom nie wabić was do zguby! Teraz dobrze mówi  zamruczał Humfrey. Ale upuściłem drewienko!  krzyczał Bink. Upuściłem naszą normalność!  Zejdz więc i wez je!  krzyknął golem. A ty, koński zadzie, ty mu je rzuciłeś.Zejdz w dółi pomóż mu poszukać! Kraa!  odezwał się Crombie. A ptasi dziób mówi, że idzie w górę sam, żeby całą chwałęzagarnąć dla siebie. O nie, nie, nie pójdzie!  zaryczał Chester. Dobrze!  zgodził się golem. Musicie iść razem, żeby było honorowo.Wy, prawdziwestworzenia, przywiązujecie wielką wagę do honoru, prawda? Czy honor jest dla ciebie obcympojęciem, ptasi dziobie? Nie chcesz współzawodnictwa końskiego zadu, bo wiesz, żewyprzedziłby cię, gdybyście mieli równy start, co? Kraa, kraa!  Bink niemal zobaczył kometę wylatującą z dzioba Crombiego. Racja! Udowodnij więc, że możesz dotrzymać mu kroku gdziekolwiek i kiedykolwiek,schodząc w dół i odnajdując to drewno przed nim.I zabierzcie gnoma.A koński zad może wziąćtego pechowca ze sobą.Pechowca? To tak golem nazwał Binka? Krew zawrzała w Binku.To dlatego, że jego talent byłniewidzialny. Dobra, ale żebyś tak wpadł w gnój!  powiedział Chester. Pójdę i przyniosę to głupiedrewno.A potem, do chwalebnej bitwy!W ten sposób w chwale zeszli ze szklanych schodów.Potwory powyżej eksplodowały śmiechem.Niebo pojaśniało od ich krzyków.Eksplodowały wielokolorowe bomby czereśniowe, błyszczącetornada, pożary lasów.Wieloryb tak odwrócił rzekę Erydan, że spadająca woda utworzyłaiskrzące się katarakty.Gigant cisnął ogromną maczugą, aż wyrwał gwiazdy z ich łożysk, tak żepofrunęły w dół.Centaur szył błyszczącymi strzałami. Ruszajcie się, ślamazary!  krzyczał golem. Nie słuchajcie tych wyzwisk.Doprowadzi toich do jeszcze większej szaleńczej furii, niż wasza odpowiedz na tę awanturę. A tak  zgodził się Chester.Niezły z ciebie mądrala, jak na mieszaninę dziegciu i sznura. Jestem przy zdrowych zmysłach, gdyż nie odczuwam żadnej z tych głupich emocjiprawdziwych stworzeń.Nic, co mogłoby zakłócić proces myślenia  odpowiedział Grundy.Normalny, ponieważ jestem sznurkiem i dziegciem! A poza tym, jedynie ty możesz wyprowadzić nas z szaleństwa  odezwał się Mag.Jedynie ty jesteś zdolny postrzegać obiektywną rzeczywistość, ponieważ nie istniejesz w sensiesubiektywnym. Tak, czyż to nie wspaniałe?  lecz golem nie wyglądał na uszczęśliwionego.Bink nagle zrozumiał, że Grundy mógłby z łatwością przyłączyć się do ich szaleństwa, chociażwiedział, że wiedzie ich do zguby, jeżeli w ten sposób mógłby udowodnić swoją prawdziwość.Co za paradoksalne fatum!Jakaś strzała uderzyła w krzak kocich języczków w pobliżu i roślina głośno miauknęła, potemfuknęła gryząc strzałę wściekle okładając pączkowymi łapkami, aż ją wyszarpnęła. O, chciałbym wbić mu strzałę tuż pod ogon  mamrotał Chester. Ten centaur jest hańbą dla naszego gatunku! Najpierw odszukaj drewno!  krzyknął Grundy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl