[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pani Cecylio, jest pani pewna, że się pani po prostu nie odwróciła na chwilę, a on zwyczajniegdzieś skręcił? W żadnym razie. Kobieta pokręciła z przekonaniem głową. Kiedy już kogoś sobie upatrzę,wzroku z niego nie spuszczam.Stary człowiek, to i rozrywek mało ma. W takim razie dziękuję, pani Cecylio, wspomnę o tym w artykule.Staruszka paplała jeszcze przez jakiś czas.Chyba naprawdę nie miała zbyt wielu rozrywek, bo gdybymogła, nigdy by nas nie wypuściła.Skończyło się na tym, że wypiliśmy po trzy herbaty i w końcu jakośudało nam się wyrwać.* * *Następny był Gajecki, jak przeczytałem z plakietki na drzwiach.Otworzył nam mężczyzna w średnimwieku, z lekkim ciemnym zarostem.Na widok mój i Jagi oczy mu rozbłysły. Pani to siostra Marii, prawda? Zgadza się.Chcielibyśmy chwilę porozmawiać. Pewnie o tym sprzed dwóch dni, co? Paskudna sprawa  mruknął. Słyszałem, że szukacie tegomałego.Wejdzcie.Poprowadził nas do sporego pokoju, stała tam ława i wielka meblościanka.Kanapa była niedbaleprzykryta kapą.W środku panował zaduch. Przepraszam.Trochę nieświeży jestem  powiedział mężczyzna i uchylił okno. Wczorajimieniny kumpla były.Niezle sobie daliśmy w czub. Pamięta pan może coś z tamtego ranka albo poprzedniego dnia?  zagadnęła Jaga, kiedyusiedliśmy na kanapie. Gliny już tu były, ale nic ciekawego im nie powiedziałem.Bo nic nie widziałem. Pogrzebał wszafce i wyciągnął butelkę wódki. Ale myślę, że coś was zainteresuje&  Ustawił na stole trzykieliszki. Po kielonku? Nie, dziękuję  próbowałem się wykręcić.Wprawdzie do abstynentów było mi daleko, ale jakośnie miałem ochoty na wódkę. Tylko jednego, po wczorajszym mnie suszy, muszę klina zabić. Mrugnął.Westchnąłem. Niech będzie.Jeden.Sądząc po zdeterminowanej minie faceta, chyba i tak nie miałem wyjścia.Trułby mi tak pół godziny.Znałem to spojrzenie.Jaga chyba też, bo posłała mi krzywy uśmiech.Miałem tylko nadzieję, że po tejrozmowie wyjdę stąd o własnych siłach. A pani?  Popatrzył na Jagę zachęcająco. Nie, dziękuję. No, trudno.Gajecki polał i uniósł kieliszek.Widocznie jedna ofiara mu wystarczyła. To jak? Widział pan coś?  zapytałem, przełykając alkohol. Nie.Ale kiedy wczoraj w nocy szedłem do kibla, chyba coś słyszałem.  Wczoraj? Jest pan pewien?Nachylił się do nas przez ławę i wyszeptał, zionąc alkoholem: Tam ktoś był.W tym mieszkaniu.Jak gliny już pojechały. Odgłosy na pewno dobiegały stamtąd? Może to od sąsiadów?  zapytała Jaga. Słuch mam dobry  zapewnił. Ktoś tam grzebał.Mówię wam, ktoś czegoś szukał.Nawetwyszedłem sprawdzić, ale kiedy wyjrzałem na korytarz, to tylko kroki na dole już słyszałem.* * *Ostatni byli Kwiatkowscy.Powitała nas kobieta w średnim wieku, na rękach trzymała około rocznedziecko, które ssało smoczek, patrząc na nas szeroko otwartymi oczami.Kiedy kobieta prowadziła nas dopokoju, jak spod ziemi wyrosła obok nas jeszcze trójka dzieci, dwóch chłopców, około pięcioletnich, istarsza o parę lat dziewczynka.Patrzyli na nas zaciekawieni. Kawę? Herbatę?  zapytała kobieta. Nie, dziękuję, niech sobie pani nie robi kłopotu. Jaga zerknęła na dzieci.Dwójka chłopców usiadła na kanapie, naprzeciwko foteli, i przypatrywała nam się uważnie.Dziewczynka siedziała przy stoliku, czytając jakąś książkę, co chwilę unosiła jednak wzrok i spoglądałana nas. Ja też dziękuję  odrzekłem.Nagle rozległ się dzwięk telefonu. Przepraszam na chwilę  powiedziała kobieta i ruszyła do przedpokoju.Najmłodsze dziecko potuptało za nią.Chłopcy spojrzeli po sobie jak koty, które upatrzyły właśniewyjątkowo tłuste myszy.Po chwili byli już przy nas. Wezmiesz mnie na barana?  zapytał mnie jeden z chłopców i, nie czekając na odpowiedz,wskoczył na łóżko i wlazł mi na plecy.W tym czasie drugi przytargał wielką książkę i rzucił ją na kolana Jagi. Poczytaj!  rozkazał.Drugi z chłopców, kiedy łaskawie zlazł mi z pleców, wysypał całe pudło zabawek na podłogę, a potemporwał jeden z samolotów. Wrrrr, wrrrrrrrrr& !  wrzeszczał, skacząc po łóżku.Starsza dziewczynka pokręciła głową, czy to z dezaprobatą wobec zachowania młodszego rodzeństwa,czy też z pogardą, że tak łatwo daliśmy się podejść.Zabrała książkę i wyszła z pokoju.Po chwiliwszystkie zabawki zaczęły fruwać po pokoju, który wyglądał teraz jak po przejściu tornada.Jagawestchnęła i z tęsknotą spojrzała w stronę drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl