[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fantastycznie! Najpewniej błyskawicznie znienawidzi miejsce, co którego szliśmy. To opowiedz mi jeszcze raz o tym zespole poprosiła.Tyle się naczytałem o Under the Bell Jar, że prawdopodobnie mógłbym o nich opowiadaćnawet przez sen. To miejscowa grupa powiedziałem. Grają mieszankę folku i rocka i podobno sącałkiem niezli. Super.Chichot.Chichot.Chichot.Boże, nie mogłem przestać mówić! Nie słyszałem ich wcześniej, ale znam jedną z osób, które tam grają.Myślę, że będziefajnie.A ty lubisz muzykę?Zaczęła nawijać coś o Lady Gadze i odetchnąłem z ulgą.Miałam nadzieję, że niezamilknie, póki nie dojdziemy do The Fire.W środku powinno być wystarczająco głośno, żebymnie słyszał tego pioruńskiego chichotu.Zapłaciłem za wstęp i z rozkoszą powitałem ciemność baru.Znalazłem nam stoliki opuściłem na chwilę Cammie, by kupić nam coś do picia.Odchodząc, zauważyłem, żeprzygląda się stołkowi, jakby był nosicielem jakiejś paskudnej choroby.W lokalu mielifantastyczny wybór lokalnych piw, co bardzo mi odpowiadało, ale Cammie zażyczyła sobieCosmo.Barman chyba wziął mnie za kompletnego czubka.The Fire zdecydowanie nie byłomiejscem dla wielbicieli wyrafinowanych drinków, ale facet podjął wyzwanie.Czekając naCosmo, wyciągnąłem telefon i wysłałem wiadomość do Max.Jestem.Udanego występu. Nie spodziewałem się, że mi odpowie, ale odpisała po kilku sekundach.Dzięki.Wpadnij na zaplecze po występie.O! Od niedzieli, gdy zaprosiła mnie na koncert, w ogóle się ze sobą nie kontaktowaliśmy,uznałem więc, że po prostu chciała być miła& albo więcej zarobić na biletach.Czyżby byłow tym coś jeszcze? Przez tydzień opracowywałem kolejne plany ponownego zbliżenia się doMax, a wyszło na to, że żaden z nich nie będzie potrzebny.Zabrałem nasze drinki i z ciężkimsercem wróciłem do Cammie.Zachichotała, gdy usiadłem i podałem jej coś, co prawdopodobniebyło najgorszym Cosmopolita-nem w historii.Skrzywiła się lekko, gdy upiła pierwszy łyk, ale nie skomentowała.Czekając na koncert,jednym uchem słuchałem, jak opowiada o swoich planach studiowania za granicą.Scenaprzyciągała mnie jak magnes. Cały czas nie mogę się zdecydować, dokąd chciałabym wyjechać.Myślałam o Australii.Albo o Londynie.W tej chwili chyba najbardziej kręci mnie Paryż, ale, jak już mówiłam, cotydzień mam inny pomysł. Moja koleżanka włóczy się teraz po całym świecie powiedziałem, bojąc się kolejnegonapadu chichotu. Nie mam pojęcia, dokąd teraz pojechała, ale ostatnio była w Europie, chybaw Niemczech.Przenosi się z miejsca na miejsce, z hostelu do hostelu.Aapie pociąg i rusza przedsiebie. Mieszka w hostelach? Oczy Cammie zrobiły się okrągłe jak spodki. Naprawdę?A co, jeśli ktoś na nią napadnie i będzie chciał ją posiekać na kawałki jak w tym filmie?Uśmiechnąłem się. To był tylko głupi horror przypomniałem. Mimo wszystko znowu odrzuciła włosy Nie wyobrażam sobie, że mogłabymkiedykolwiek zatrzymać się w hostelu.No i po ptakach.Klepnięte.Nie ma odwrotu.Straciłem wszelką nadzieję na to, że podcałą tą ogłupiającą fasadą ukrywa się ktoś normalny.Gdyby nie Max, która właśnie wyszła nascenę i zaczęła poprawiać mikrofon, uznałbym ten wieczór za kompletną stratę czasu.I gotówki.We włosach Max zauważyłem ten sam kwiat, który nosiła w dniu, gdy ją poznałem.Jejwściekle czerwone włosy sprawiały wrażenie jeszcze bardziej niesfornych niż zwykle, zupełniejakby Max chciała odreagować jakoś wizytę rodziców.Krótkie spodenki we wzór leopardzichcętek odsłaniały jej długie, przykryte tylko cienką mgiełką czarnych rajstop nogi.W czerwonychszpilkach wyglądała morderczo.Spod luznej i podartej miejscami koszulki wyłaniały się jejramiona i zachwycająca linia obojczyka.W życiu nie widziałem niczego piękniejszego.Skóra Max praktycznie lśniła w świetle reflektorów, a biała koszulka okazała się na tyleprzejrzysta, bym mógł pod nią dojrzeć zarys czarnego stanika.Poczułem się oczarowany,a potem przypomniało mi się, że wszyscy inni też go widzą.Gdy zarzuciła na ramię pasek gitary,uderzyło mnie, że na scenie wyglądała na bardziej rozluznioną niż we własnym mieszkaniu.Podeszła do mikrofonu. Cześć, jestem Max, a to jest Under the Bell Jar powiedziała, muskając wargami metal.Zacząłem klaskać jak inni, choć miałem raczej ochotę wyszczerzyć zęby. Pierwsza piosenkanazywa się Better i to od niej wzięliśmy naszą nazwę.Cofnęła się lekko i zaczęła grać.Dopiero wtedy dotarło do mnie, że nie jest na sceniesama.Image basisty ogłupiał.W życiu nie widziałem nikogo dziwniejszego.Gość wyglądał jakabsurdalna mieszanka punka z totalnym nerdem.Ubrany był w swetrową kamizelkę w serek,z szyi zwisał mu nabijany ćwiekami krawat.Okulary, raczej korekcyjne niż założone dla szpanuoraz długie, strasznie poplątane włosy uzupełniały całość.W głębi sceny, ukryty za perkusją,siedział Mace, który ani na moment nie spuszczał wzroku z Max. Nie mogłem go o to winić.Sam nie byłem pewien, czy będę w stanie bodaj mrugnąć.Palce uśmiechniętej Max biegały po strunach gitary i bez problemu wyłapałem ten moment,w którym cały świat przestał dla niej istnieć.Gdy zaczęła śpiewać, mój mikrokosmos zrobiłdokładnie to samo.Uśmiech, jak maskę, na twarz zakładam,wszystko wygładzi, wszystko naprawi.Do oczu życie sobie zakraplam.Zgubiłam duszę między kłamstwami.Jej głos był niski i schrypnięty, ale była w nim dziwna, niepasująca do ostrego wygląduMax, słodycz.Muzyka powoli stawała się coraz głośniejsza, dzwięk perkusji bardziej donośny.Lecz tak jest lepiej, gdy nikt nie widzi.Jest lepiej, lepiej, gdy jestem kim innym.Kimś innym.Lepiej.Lepiej.Oczy Max były przymknięte, a jej czerwone jak płatki róży usta raz po raz muskałymikrofon.Miałem wrażenie, że to jedno słowo ma w sobie więcej emocji niż całe zapisanedrobną czcionką tomy.Desperacja.Gniew.Wstyd.Czułem dreszcze.Lepiej.Lepiej.Ciężar tych masek odbiera mi oddech i nie odróżniam już siebie od cieni.Pod szklanym kloszem brakuje powietrza.Nikt mnie nie pozna i nic się nie zmieni.Lecz tak jest lepiej.Niedotykalna wiem, że tak jest lepiej.I tylko tak przetrwam.Muzyka zwolniła, a głos Max przeszedł w nieco wyższe rejestry.Wiedziałem, o czym jestta piosenka, i to łamało mi serce.Chyba po raz pierwszy zrozumiałem, jak naprawdę czuła sięMax.Tak jest lepiej.Lepiej.Lepiej.Lepiej.Lepiej.I nigdy.Nigdy.Nie będzie inaczej.Nigdy, nigdy.Jestem własnym strażnikiem, nikt nie strzeże mnie lepiej.Uśmiechnęła się ponuro i wiedziałem, że trzyma w garści całą widownię.Wszyscypochylali się do przodu, wpatrzeni w scenę.Nie byłem wyjątkiem.Nucąc cicho, Max zagrałajeszcze kilka akordów, a potem, gdy muzyka prawie umilkła, zaśpiewała raz jeszcze.Lepiej.Lepiej.22.MaxJeśli w ten właśnie sposób działały narkotyki, byłam w stanie zrozumieć, dlaczego ludziesię od nich uzależniają.Nieważne, ile razy wcześniej to robiłam, wciąż było to tak samooszałamiające.Lęk, zdenerwowanie, nadzieja, ból, radość na scenie stawałam sięmikrokosmosem, galaktyka emocji.Po śmierci Alex próbowałam miliona różnych rzeczy, byle tylko poskładać się do kupy,byle świat zaczął na powrót funkcjonować.Z nich wszystkich działała jedynie muzyka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]