[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale to nie jest w porządku, prawda?- Prawda.Rozłączył się i wsiadł z powrotem do limuzyny.Kiedy jechali do centrum, zadzwoniłdo kliniki Medkomu.Telefon dzwonił i dzwonił.Wybrał numer ponownie.Wreszcie, zatrzecim razem, odebrała jakaś kobieta.Poprosił do telefonu doktora Jakowenkę.Kobietaoznajmiła, że doktor wyjechał na urlop.Spytał o pacjentkę podając nazwisko, pod którymzarejestrowano Aljonę w klinice.Kobieta kazała mu zaczekać.- Pan wybaczy - powiedziała, wracając po chwili na linię.- W kartotekach kliniki niema nikogo o tym nazwisku. rozdział trzydziesty piątySzewczenkiwskij, Kijów, UkrainaIryna czekała na niego przy ladzie baru samoobsługowego na Dworcu Centralnym.Miała na sobie okulary i rudą perukę z kręconymi włosami, a do tego nieodłączną czapkęuszatkę.Zamówiła już dla nich kawę i pampuszki.Skorpion obserwował z McDonalda podrugiej stronie ulicy, jak wchodzi głównym wejściem.Raczej nikt jej nie śledził, ale dlapewności odczekał dziesięć minut.Telewizor w McDonaldzie donosił o szerzącej się panice.Dziesiątki tysięcymieszkańców uciekało z Kijowa na wieś.Drogi wylotowe były zapchane samochodamijadącymi w jedną stronę i nadciągającymi z przeciwnej strony pojazdami wojskowymi.W niektórych dzielnicach Kijowa i innych miast doszło do plądrowania i rozboju.Rozbijanowitryny sklepów, wymiatano do czysta półki sklepów.Gangi młodocianych panoszyły się naulicach, włamując do domów, kradnąc żywność i co tylko popadnie.Gorobec stojąc na podwyższeniu ogłosił w imieniu Dawydenki stan wojenny.- Będziemy rozstrzeliwać szabrowników - oznajmił, patrząc bez mrugnięcia okiemw kamery.Skorpion po raz ostatni rozejrzał się i przeszedł przez ulicę do budynku dworca.W głównym holu kłębił się tłum, w dużej mierze złożony z rodzin objuczonych tobołami,zdeterminowanych by wydostać się z miasta, zanim zacznie się wojna.Znalazł barek.Jadłosię w nim na stojąco.Było czarno od dymu z papierosów.Kiedy udało mu się docisnąć doIryny, położył dłoń na ladzie, a Iryna uścisnęła ją lekko.- Dlaczego Sławo dalej kręci się przy was?- Nie wiem.Mam wrażenie, że przed twoim telefonem,Wiktor zaczynał sięzastanawiać, czy nie jestem dla nich ciężarem.- Rozejrzała się wokół.- Czemu wybrałeś tomiejsce na spotkanie? - Zciśnięci przy ladzie barku wyglądali jak jedna z dziesiątek par, którepróbowały dostać się na pociąg.- Lotnisko jest zatłoczone.Wszystkie miejsca w samolotach są zablokowane.O dwudziestej drugiej czterdzieści osiem odjeżdża pociąg do Krakowa.- Potarł kciuk o palecwskazujący.- Metodą starą jak świat udało mi się zdobyć dwa bilety.Chcę, żebyś ze mnąpojechała.Patrzyła na niego z niedowierzaniem.- Co ty mówisz?- Wiesz dobrze, co mówię.- Z powodu wojny?- Ponieważ z chwilą emisji moich materiałów nic tu po nas.- Przysłonił usta dłonią,żeby nikt go nie podsłuchał.- Jest tu sporo osób, które życzą mi śmierci, a po programietwoje życie też zawiśnie na włosku, który Gorobec z rozkoszą przetnie.- Ale Wiktor.- Może mu się uda.Po audycji Dawydenko i Gorobec znajdą się w defensywie.Ale citam w NATO robią w gacie ze strachu.Przyjmą każdą opcję, która pozwoli im się nieangażować.Podobnie Rosja.Zabrnęli w ślepy zaułek.Nasz film dostarczy im wymówki,o jakiej marzą.Jeśli Gorobec da im to, czego chcą, Rosjanie się na to zgodzą.Popatrz nanich - powiódł wzrokiem po tłumie kłębiącym się w barze.- Oni nie są gotowi do wojny.Iryna wyjęła papierosa z torebki i zapaliła.Zaciągnęła się głęboko, wypuszczając dymw zadumie.- Co robilibyśmy w Krakowie? - spytała.- Wsiedlibyśmy do jakiegoś samolotu.Jest wiele miejsc, które chciałbym ci pokazać.Parsknęła śmiechem.- Gospadi, a ja myślałam dotąd, że nigdy nie spotkałam równie mało romantycznegomężczyzny jak ty.- Pocałowała go w policzek.- Nie możemy jechać - westchnęła.- Zbytwiele od nas zależy.Co z Aljoną?- O to samo chciałbym spytać ciebie.W klinice powiedziano mi, że nigdy o kimśtakim nie słyszeli.- Wiem, zniknęła.Spędziłam w klinice całą noc.Rano, kiedy wyjeżdżałam naspotkanie z Wiktorem, Aljona wciąż tam jeszcze była.Jej stan nie pozwalał jej wywiezć.- A teraz, w przededniu wojny, doktor Jakowenko wybiera się na urlop!- Po naszej rozmowie poprosiłam Wiktora, żeby kazał komuś zbadać sytuację.Udałomu się tylko dowiedzieć, że po moim odjezdzie pojawili się jacyś mężczyzni i zabrali kogośz kliniki.Nikt nie chciał powiedzieć, kogo.Nikt nic nie wie.Pielęgniarka powiedziała, że jakprzyjdzie co do czego, gotowa jest przysiąc, że nikogo takiego u nich nie było.- Przysunęłasię do Skorpiona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]