[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem filozofem.Przemawiam do ludzi kierowany wewnętrznym przekonaniem i wizją historycznej sytuacji, w której się znajdujemy w tej krytycznej chwili.Zarówno ja sam, jak i to co mógłbym dla nich zrobić, uległoby całkowitemu zniszczeniu, gdybym pozwolił na zniekształcenie mojego przekazu przez cokolwiek z zewnątrz.Innymi słowy, pomimo jak najlepszych chęci, nie zwiążę się ani z Klubem Prezesów, ani z wami, ani z nikim innym.Choć wymagało to od niego wyraźnego wysiłku, Hytry uspokoił się.–Jeśli nalegasz na takie działanie – zmusił się do przyciszenia głosu – ale przynajmniej możesz pozwolić nam powiedzieć, co chcieliśmy ci zaoferować.–Proszę bardzo – stwierdził Bleys – ale ograniczcie się do dwudziestu minut, które nam pozostały.–Nie potrwa to długo.Po pierwsze i najważniejsze, możemy zaoferować panu ochronę przed Klubami Prezesów.Proszę mi wierzyć, bez tej ochrony pan, razem z tą garstką ochroniarzy, możecie zostać połknięci jednym kłapnięciem.–Gdyby Prezesi dopuścili się czegoś takiego, wywołałoby to reperkusje ze strony międzygwiezdnej opinii publicznej – powiedział Bleys.– Równie złe jak w sytuacji, gdyby Gildie zrobiły coś podobnego.Proszę pamiętać, że jestem członkiem Izby Zjednoczenia i mam immunitet dyplomatyczny.Poza tym, z powodu obawy przed wepchnięciem mnie w ramiona przeciwników i wy, i Prezesi musielibyście być głupcami, by wykonać pierwszy ruch.Hytry wbił w niego wzrok nad stołem.–Sugeruje pan, że razem z Prezesami blokujemy się nawzajem przed podjęciem jakichś działań przeciwko panu? – zapytał.–Stwierdzam fakt – powiedział Bleys.– Wy i Prezesi stworzyliście na tym świecie równowagę sił i wydaje mi się, że sami staliście się, w mniejszym lub większym stopniu, jej ofiarami.Obie organizacje opierają swój status i popularność na opinii publicznej.Gdybyście rzeczywiście się jej przyjrzeli, zauważylibyście, że opinia publiczna tej planety już uległa wpływom moich przemówień z nagrań dokonanych na Zjednoczeniu.Jestem przekonany, że dotarłoby do was, że pracownicy, jak ich nazywacie, uważają mnie za kogoś nie tylko niegroźnego, ale i w najwyższym stopniu interesującego.Obiecuję im nadzieję na odzyskanie kontroli nad własnym życiem.Myślę, że przekonacie się, iż wszyscy chcą lepiej kontrolować swoją przyszłość.Hytry gestem odrzucił ostatnie słowa Bleysa.–Dodatkową sprawą, którą chcieliśmy ci zaoferować, oprócz ochrony przed Prezesami, była pomoc w gromadzeniu widowni.Gdyby Gildia sponsorowała twoje wiece, możesz być pewien, że nasi ludzie przykładaliby do nich większą wagę.–Doprawdy? – skomentował Bleys.–Tak jest – odpowiedział Hytry.– Wiemy, co chcieli ci zaoferować Prezesi – kredyt międzygwiezdny; wysoka opłata w kredycie za poprawienie opinii pracowników na ich temat.Jak mówisz, odrzuciłeś ich ofertę – słuszne posunięcie.Oczywiście, nie możemy się z nimi równać w finansach.Jednak jeśli chcesz, by pracownicy słuchali twoich słów, wierz mi, nasza dobra wola warta jest znacznie więcej, niż mógłby ci dać dowolny kredyt.Bleys ponownie zerknął na zegarek.–Widzę, że nasz czas już prawie minął – stwierdził.– Jeśli to co mówisz jest prawdą, to szkoda, że nie mogę skorzystać z przewagi…–Ale… – zaczął Hytry.–Ale – przerwał mu Bleys – obawiam się, że będę musiał udzielić wam tej samej odpowiedzi, jaką dałem Prezesom.Niewielu ludzi zdaje się słuchać tego, co mówię.Nie mam własnych spraw do załatwienia i odmawiam zajęcia się załatwianiem cudzych.Powtórzę tylko to, co mówiłem już wielokrotnie – mówię ludziom rzeczy, których się nauczyłem i doświadczyłem; im samym zaś pozostawiam, czy odniosą to do czegoś, czego sami mogli doświadczyć.Wstał.Patrząc z wysokości pełnego wzrostu, górował nad wszystkimi w pokoju.–Cieszę się, że mogłem się z wami spotkać – powiedział.– Mówię ludziom, że żadne doświadczenie nie jest stracone.Każde spotkanie z inną istotą ludzką ma swoją wartość.Zyskałem słuchając cię, Mistrzu Gildii.Teraz jednak, obawiam się, że muszę wracać do pracy.Henry i Toni równocześnie podnieśli się z miejsc.Bleys wyszedł z jadalni, pozostawiając za sobą ciszę.Kiedy wrócił do prywatnego gabinetu, opadł na jedno z krzeseł dryfowych.–Skąd wiedziałeś? – zapytała Toni, gdy siadła obok razem z Henrym.– Skąd mogłeś mieć pewność, że to ludzie Gildii zaaranżowali napad?Bleys uśmiechnął się.–Nie miałem pewności – powiedział.– Ale jak mogłoby być inaczej? Prezesi nic by przez to nie zyskali.Dla nich byłoby to zresztą popełnienie przestępstwa na własnym progu, kiedy równie dobrze można by zrobić to gdzieś indziej, nie na widoku publicznym.Jeśli chodzi o to, skąd Gildia mogłaby wiedzieć, że wyjdziemy tamtędy – nie wątpię, że Mathias jest członkiem Gildii.–Jak możesz być tego pewien? – zapytała Toni.– Biorąc pod uwagę, że pracuje na takim stanowisku w Klubie Prezesów?–Pamiętasz, co Hytry powiedział nam podczas lunchu? – zapytał Bleys [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl