[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy dotarł do domu, na jego wołanie Mary otworzyła drzwi z twarzą jak popiół imieczem ojca w dłoni.- Wracamy do kraju - oznajmił.Na jej twarzy widniało przerażenie, lecz usta poruszały się w dziękczynnej modlitwie.Rob zdjął turban i perskie szaty, włożył czarny kaftan i skórzany żydowski kapelusz,po czym spakował rzeczy: kopię  Kanonu medycyny Ibn Siny, swoje rysunki anatomicznezwinięte i ukryte w długim bambusie, notatki medyczne, skrzynkę z instrumentami, gręMirdina, trochę żywności i leków, miecz ojca Mary i skrzynkę z jej pieniędzmi.Wszystko tozaładował na mniejszą wielbłądzicę.Większa miała przytroczony do grzbietu z jednej stronytrzcinowy kosz, z drugiej worek z tkaniny o rzadkim splocie.Rob przyniósł w małej fiolce odrobinę bangu, umoczył w nim palec i podał go dossania małemu Robowi, a potem Tomowi.Gdy chłopcy usnęli, umieścił starszego w koszu, niemowlę zaś w worku.Ich matkadosiadła niosącej dzieci wielbłądzicy.Jeszcze przed nocą na dobre opuścili mały domek w Jahudii, bali się bowiem zwlekać- wróg lada chwila mógł wejść do miasta - lecz zanim dotarli do opuszczonej przez strażezachodniej bramy, ściemniło się zupełnie.Szlak polowań, którym wyruszyli na wzgórza,biegł tak blisko ognisk obozu wojsk Gazny, że słyszeli śpiewy, nawoływania i ochrypłewrzaski żołnierzy nabierających animuszu przed wkroczeniem do miasta.W pewnej chwiliwydało im się, że prosto na nich galopuje pokrzykując jakiś jezdziec, ale tętent kopytrozpłynął się w oddali.Czas płynął, kończyło się powoli działanie bangu.Mały Rob najpierw zacząłpojękiwać, potem się rozpłakał.Robowi ten dzwięk wydał się złowieszczo grozny, Marywyjęła więc chłopca z kosza i uciszyła go piersią.Nie słyszeli za sobą pogoni.Wkrótce ogniska obozu zostały daleko w tyle, a kiedyRob spojrzał na drogę, którą przebyli, nisko na niebie spostrzegł różową łunę.To płonąłIsfahan. Jechali całą noc.W pierwszym słabym świetle poranka stwierdził, że minęli jużwzgórza.Dokoła nigdzie nie widział żołnierzy.Ciało miał odrętwiałe, a nogi.wiedział, żejeśli się zatrzyma, pojawi się nowy wróg: ból.Obaj chłopcy już płakali, szara na twarzy żona jechała z zamkniętymi oczami, mimoto Rob nie przystanął.Zacisnął zęby i powlókł się dalej na utrudzonych nogach, prowadzącwielbłądy na zachód, w kierunku pierwszej wsi zamieszkanej przez %7łydów.Część siódma Po powrocie Londyn Przeprawa przez wielki Kanał zakończyła siępóznym popołudniem 24 marca roku pańskiego 1043 wylądowaniem w Queens Hythe.Możegdyby przybyli do Londynu w ciepły słoneczny dzień, ich życie potoczyłoby się inaczej,Mary jednak już od pierwszej chwili, gdy znalazła się w wilgotnym mroku, w wiosennejlodowatej mżawce, z młodszym synem na ręku umęczonym jak jego ojciec morską chorobąod Francji aż do końca podróży, zniechęciła się do tego miasta.Ich statek ledwie miał gdzie przybić.Samych wielkich czarnych okrętów wojennych,kołyszących się na kotwicy, Rob naliczył z górą czterdzieści, prócz nich zaś stał w porcie całytłum wszelkiego rodzaju statków handlowych.Wszyscy czworo byli bardzo wyczerpanipodróżą.Udali się do jednej z gospód na targowisku w Southwark, którą Rob pamiętał,okazała się jednak nędzną norą pełną robactwa, co przygnębiło ich jeszcze bardziej.Nazajutrz o pierwszym brzasku wybrał się sam na poszukiwanie lepszego lokum, idącnajpierw groblą, a dalej przez Most Londyński, który najmniej się zmienił przez te wszystkielata.Londyn bowiem bardzo się rozrósł.Tam, gdzie niegdyś rozciągały się łąki i sady, Robujrzał nie znane budowle i ulice równie kręte jak uliczki Jahudii, północnej części miasta zaśwcale nie poznał.W czasach jego dzieciństwa stały tu dworki otoczone polami i ogrodami,siedziby starych rodów.Teraz część ich sprzedano i na terenach tych osiedli ludziewykonujący brudniejsze zawody.Mieściły się tu mieszkania i warsztaty ślusarzy, złotników,a także rzemieślników pracujących w srebrze i miedzi.Rob nie chciał mieszkać w okolicyzasnutej mgłą dymu drzewnego i smrodem garbarni, rozbrzmiewającej dzwonieniem młotówuderzających o kowadła i hukiem pieców hutniczych.%7ładna dzielnica mu nie odpowiadała: Cripplegate leżało tuż przy nie osuszonymmokradle, Holborn i Fleet Street daleko od centrum Londynu, w Cheapside skupiło się zbytwielu drobnych handlarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl