[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy okazji ugruntowałam się w manii prześladowczej, oni chyba rzeczywiście czatowali na mnie, jechali za mną od dealera, zdenerwowała ich opieka policji, później mój wyjazd, później zmiana lokalizacji, i tym bardziej uparli się osiągnąć swoje.Honorowi.(Prawdę mówiąc, ginie dżentelmeneria w narodzie.Uczepiwszy się mnie do tego stopnia i zyskawszy takie ułatwienia, powinni byli przysłać mi róże i szampana.Mógłby być Dom Perignon.)Jak zwykle, weszłam rano do kuchni i od razu dostrzegłam otwarte kuchenne okno.Odruchowo rzuciłam okiem na zewnątrz, ujrzałam otwartą bramę, za to nie zobaczyłam tyłu toyoty.Dziedzińczyk był pusty, trochę już mniej odruchowo, bo jakaś myśl zdążyła mi błysnąć, obejrzałam się na torebkę.Torebki na miejscu nie było.Nie oglądając już niczego więcej, zadzwoniłam wszędzie, zarazem alarmując ochronę pilotem.Tłum się zgromadził bardzo szybko, przyjechał Witek, także pan Ryszard, można powiedzieć budowlany opiekun domu, nie wspominając już o policji i ochroniarzach, którzy zderzyli się w rozwartej bramie jako pierwsi.Gorączkowo usiłowałam sobie przypomnieć, co miałam w torebce, blokowałam karty kredytowe, odpowiadałam na pytania, sprawdzałam resztę domu, wszystko działo się razem.Ocalał mi paszport, co mnie tak ucieszyło, że innymi stratami przestałam się przejmować, szczególnie, że i tak wyszło już zarządzenie o wymianie praw jazdy i dowodów osobistych.Bardzo dobrze, od razu wyrobię sobie nowe.Policję z kolei ogromnie ucieszyła informacja, że Avensis miała Lojacka.Został zamontowany od razu po przeprowadzce, chyba jeszcze nawet przed tym idiotycznym wywiadem reklamowym, a może nawet wcześniej, nie pamiętam dokładnie, bo myli mi się montowanie w następnym samochodzie.Wcześniej.Natychmiast po kupieniu, w serwisie w Markach.W następnym załatwiono to w moim garażu, z czego wynika, że garaż byl już dostępny, zatem później.Czort bierz termin, grunt, że zabezpieczenie miała.To akurat szczęścia mi nie przysporzyło, obydwoje z Witkiem łypaliśmy na siebie zatroskanym okiem, ponieważ wcale nie chcieliśmy tej zarazy odzyskać.Dojadły mi już jej wszystkie fanaberie i przemyśliwalam nad zmianą samochodu bez względu na kolor kurteczek, Witek zaś bardzo mnie popierał.Nie, bądźmy ściśli, nie bardzo.Trochę.Raczej był za niż przeciw.Niestety, ustrojstwo zdało egzamin, Avensis wróciła.Została elegancko namierzona, złodzieje się połapali, poczatowali czas jakiś na siebie wzajemnie, policja na nich, oni na policję, wszyscy stracili cierpliwość i samochód mi dostarczono.Nic złego mu nie zrobili, poszarpali tylko trochę tapicerkę bagażnika w poszukiwaniu czujnika Lojacka, nie znaleźli i zrezygnowali.Razem z samochodem wróciła moja torebka (Szkoda.Kupiłabym sobie nową, bo ta już się starzeje.) i wszystkie dokumenty, co prawda już unieważnione, ale i tak bardzo to ładnie ze strony sprawców.Nieznanych, rzecz jasna, bo jakże by inaczej.Następnych potencjalnych złodziei uprzejmie zawiadamiam, że we wszystkich oknach zostały założone dodatkowe zabezpieczenia, więc niech sobie nie zadają fatygi.Brylantów nadal nie posiadam.Ponadto kwiatek został przesunięty, parę innych drobnostek udoskonalono, włączam alarm, niech go piorun strzeli, i nawet zaczynam się do niego przyzwyczajać.Następnie razem z Witkiem odbyliśmy krótką podróż do Alicji.Gubię tu trochę chronologię, bo w tak zwany międzyczas weszły liczne i urozmaicone wydarzenia, ale chcę już odpracować okropną Toyotę Avensis i skończyć z nią na wieki wieków, amen.Pojechałam z dwóch powodów.Po pierwsze, chciałam sobie kupić cebulki tulipanów i wygrzebać parę roślin z ogrodu Alicji, przy czym doskonale wiedziałam, że na cebulki tulipanów jest jeszcze stanowczo za wcześnie, ale po drugie i ważniejsze, Alicja źle się czuła, miała kłopoty zdrowotne, chciałam się zorientować w sytuacji i sprawdzić, jak można jej pomóc.I niech mi tu nie ględzi, że ma gdzieś pomoc i niczego jej nie potrzeba, bo to nieprawda, a poza tym sama siebie miałabym za ostatnią świnię, gdybym chociaż nie spróbowała.Ona mi kiedyś uratowała życie, a ja mam się teraz na nią wypiąć? Niech ona się puknie w głowę.Witek zaś miał interesy w Danii i zwyczajnie korzystał z okazji.Zdaje się, że głównie były to ryby, nie do spożycia i nie na handel, tylko takie do łowienia.Na spinning.Nie wiem gdzie, bo Nykobing nie leży nad morzem, tylko nad cieśniną, ale nie znam upodobań ryb i nie będę się wtrącać.Zdecydowaliśmy się lecieć jednym ciągiem, bo jeszcze było lato i słońce nie zachodziło zbyt wcześnie.Witek, poranny skowronek, nakłonił mnie do wyjazdu o piątej rano, dzięki czemu mogliśmy zdążyć na prom w.Warnemunde o osiemnastej.Zgodziłam się, jeśli się jedzie we dwoje, dłuższe postoje nie są potrzebne.Na dzień wyjazdu wybraliśmy sobie czwartek.Przyczyny nie mają znaczenia, tak nam jakoś wypadło.W środę przyszła pani Henia, bo bez niej nie jestem w stanie się zapakować do dzisiejszego dnia, a wówczas jeszcze bardziej nie byłam.Z nader prostego powodu, urządzając dom po przeprowadzce, usiłowałam robić wszystko naraz i brakowało mi czasu, głównie zadbałam o książki, papiery, elementy dekoracyjne i komputer, no, ponadto o łazienkę, kosmetyki i lekarstwa, szklanki i talerze, ręczniki i majtki, kwiatki i świeczniki.Zarazem z uporem oddawałam się pracy zawodowej i rezultat był straszliwy.Na pytanie, gdzie coś umieścić, pani Henia zazwyczaj słyszała odpowiedź: „Gdzie pani chce”, względnie: „Gdzie się pani zmieści”, a najczęściej: „Gdziekolwiek, później się zastanowię”, i w efekcie miejsce pobytu co najmniej połowy mienia nie było mi znane.Między nami mówiąc, do tej pory moja kuchnia nie jest uporządkowana i zmieściłoby się w niej dwa razy więcej wszystkiego, gdyby się nad tym zastanowić.Melanż panuje w niej straszliwy i połowę melanżu zna pani Henia, a połowę ja.No nie, przesadzam, pani Henia panuje nad znacznie większą połową.Ale ciągle mam to w planach.Pani Henia zatem przyszła w środę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl