[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Faramir przełknął z trudem, czując nagłą suchość w ustach.Nie! Wszystko tylko nie to.Tego nie zniesie.Świat mógł się zmieniać, walić, ale jego brat pozostawał sobą.Był niczym skała, zawsze ten sam, niezmienny (złośliwcy powiedzieliby zapewne, że niereformowalny) i dzięki tej jego niezmienności Faramir był w stanie pokonać wiele przeciwności losu.Sama świadomość, że może na niego liczyć, zawsze i wszędzie, dodawała mu sił.- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - Boromir przechylił lekko głowę.- Zmieniłeś się - szepnął w odpowiedzi.- Ba! - powiedział na to Boromir i znów zapadła cisza.Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, a potem Boromir zmarszczył brwi i przybrał swój charakterystyczny wyraz twarzy, świadczący o tym, że zbiera się do zadania pytania.- Tak? - Faramir spojrzał na niego pytająco.- Skąd wiedziałeś - zaczął jego brat z wolna - skąd wiedziałeś, że Aragorn to król? Czyżby jakieś wieści nas wyprzedziły?- Nie wiedziałem.- Ale nazwałeś go królem.I z twojego zachowania można by sądzić, że jesteście dobrymi znajomymi.Czyżbym coś przeoczył? - znowu ten uśmiech, przeszywający dreszczem.- Widziałem go w snach - odrzekł Faramir ostrożnie.- Kilka razy.- A - Boromir uniósł głowę.- W snach.Oczywiście, głupie pytanie.Faramir zerknął na niego bacznie, czy aby nie kpi, ale nie.- A co widziałeś konkretnie? - Boromir spojrzał na niego z zaciekawieniem.- Pamiętasz jakieś szczegóły? Pytam, bo jak rozumiesz, szalenie mnie to interesuje, zarówno prywatnie, jak i z urzędu, jeśli mogę się tak wyrazić.A Faramir wstrzymał oddech, bo dopiero teraz to do niego dotarło - skoro ojciec zginął, Boromir był teraz Namiestnikiem.Boromir był Namiestnikiem Gondoru, a w Minas Tirith pojawił się.król!Zorientował się, że brat wciąż patrzy na niego wyczekująco.O co pytał? Ach, tak:- Widziałem go w kilku wizjach - odrzekł.- W kilku snach.Widziałem jak jeden z posągów w sali tronowej ożywa i przybiera jego twarz, widziałem jak czyjeś ręce sięgają po koronę i podnoszą ją do góry.I pamiętam też sen, w którym pojawiał się na polu bitwy, a zastępy nieprzyjaciela pierzchały przed nim.Boromir w zamyśleniu pokiwał głową.- Znasz go? - zapytał Faramir z ciekawością.- Znam.Wędrowałem z nim - Boromir brat zapatrzył się w okno.- Spotkałem go w Imladris.To on ma Miecz, Co Był Złamany.To jego tyczy się przepowiednia.Aragorn syn Arathorna, poprzez wiele pokoleń, spadkobierca Isildura.- Co nim sądzisz? - drążył Faramir.- To szlachetny człowiek.Dobry towarzysz podróży.Dobry wojownik - odparł Boromir wciąż patrząc w okno.- A jego roszczenia?- Póki co, jeszcze ich nie przedstawił - Boromir wzruszył ramionami.- A na razie mamy Mordor w ramach zmartwień.Jedna wygrana bitwa nie zmienia zbytnio naszej sytuacji.Udało się nam odwlec koniec, ot co.- A jeśli wygramy, uznasz jego roszczenia?- A jeśli mumakile zaczną latać, zabraknie nieba dla skowronków! - Ponowne wzruszenie ramionami.- Bracie mój! - Boromir oderwał wreszcie wzrok od okna i nachylił się nad nim.- Za to, że cię przywrócił do życia jestem gotów zrobić dla niego wszystko!Faramir uśmiechnął się, bo jego ton był żarliwy i szczery.Nie uszło jednak jego uwadze, że w ten sposób brat zręcznie uchylił się od odpowiedzi.Przez chwilę patrzyli się sobie w oczy.- Żebyś ty wiedział, braciszku - Boromir pokręcił głową - jakie cuda i jakie zaczarowane miejsca widziałem, nie uwierzyłbyś.Nie wiem od czego zacząć.I chyba do zimy nie skończę opowieści.- A elfowie? Widziałeś ich, prawda? - zapytał Faramir skwapliwie.- A jakże, za wszystkie czasy się ich naoglądałem.Mieszkałem nawet z nimi.I wędrowałem.- I jacy oni są? - Faramir poczuł, że zaczyna w niego wstępować życie.Elfowie! To musi być nieprawdopodobne; zobaczyć Pierworodnych na własne oczy.Rozmawiać z nimi! Marzył o tym przez całe życie.- Jacy są? - zamyślił się Boromir.- Ano dokładnie tacy, jak się obawiałem.Dziwni.Chodzą z głową w chmurach.Bez przerwy śpiewają albo recytują poezję.Albo siedzą i patrzą, jak drzewa rosną, a kiedy już się raczą odezwać plotą bez ładu i składu.Spodobają ci się, jestem tego pewien.Dogadacie się bez trudu.- Bracie - jęknął Faramir, wznosząc wzrok ku niebu.- Choć, muszę to przyznać, potrafią walczyć w potrzebie.Są naprawdę dobrzy w łuku.Twoi Strażnicy mogliby się sporo od nich nauczyć.- A czy naprawdę są tacy piękni?- Rzecz gustu, powiedziałbym.No, brzydcy nie są.Zresztą, przywiozłem ci jednego w prezencie, to sam się przekonasz.- Jak to przywiozłeś?.- Faramir szerzej otworzył oczy.- Nazywa się Legolas i jest synem króla Mrocznej Puszczy.Całkiem miły, jak na elfa.A, i jeszcze jest do kompletu krasnolud.Gimli, syn Gloina spod Samotnej Góry.Krasnoluda też ci przywiozłem.Musisz go koniecznie spytać o zabudowę Minas Tirith.- I obaj są tutaj, w Mieście?- Tak.Powiedz tylko słowo, a ci ich sprowadzę.Na pewno chętnie cię odwiedzą, po tym, jak w drodze bez przerwy o tobie opowiadałem.Mam po nich posłać?- Nie! - wyrwało się Faramirowi w popłochu.- Zwariowałeś? Zobacz, tylko jak ja wyglądam! Nie chcę podejmować takich gości w łóżku.Nie w takim stanie.- E, tam.Mnie widzieli w gorszym - Boromir machnął ręką.- I to ma mnie pocieszyć? Nie, bracie, muszę się trochę ogarnąć i stanąć na nogi.- No, właśnie - Boromir obrzucił go uważnym spojrzeniem.- Jak się czujesz?- Jakby mnie mumakil rozdeptał.- I tak też wyglądasz.- Dzięki serdeczne.Spójrz lepiej na siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl