[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Anna uczuła, że się zapada,wszystko to jednak nie było straszne, przeciwnie  radosne.Otulony po uszy i zasypany śniegiem człowiek krzyknął jejcoś nad uchem.Wstała, oprzytomniała i zdała sobie sprawę,że dojechano do stacji i że ów człowiek to konduktor.KazałaAnnuszce podać sobie zdjętą uprzednio pelerynę orazchustkę, włożyła je i skierowała się ku drzwiom. Jaśniepani wychodzi?  spytała dziewczyna. Tak, chciałabymzaczerpnąć trochę powietrza; bardzo tutaj gorąco.I otworzyła drzwi.Zamieć i wicher porwały się ku niej iwszczęły z nią spór o te drzwi& Nawet i w tym było cośwesołego.Otworzyła je i wyszła.Zdawało się, że wiatr tylkona nią czekał: gwizdnął radośnie i chciał ją porwać, alechwyciła się lodowatego drążka, przytrzymując suknięzeskoczyła na peron i schroniła się za wagonem.Naplatformie wagonu dął silny wiatr, ale na peronie zawagonami panowało zacisze.Anna z rozkoszą chłonęła pełnąpiersią śnieżne, mrozne powietrze i stojąc koło pociągurozglądała się po peronie i oświetlonej stacji.XXXPotężna zamieć wypadała zza węgła stacji gwiżdżącpomiędzy kołami wagonów od słupa do słupa.Wagony,słupy, ludzie, wszystko, jak okiem sięgnąć, było z jednej149 strony zasypane śniegiem, który kładł się coraz to grubsząwarstwą.Wichura słabła na chwilę, lecz zaraz potem uderzałaz taką gwałtownością, że wyglądało, jakby nic się przed niąnie miało ostać.Pomimo to jacyś ludzie przebiegaliporozumiewając się wesoło i ciągle to otwierając, tozamykając jakieś wielkie drzwi.Kroki ich skrzypiały podeskach peronu.Pochylony cień człowieka prześliznął siępod nogami Anny i zaraz potem rozległy się uderzeniamłotka o żelazo. Dawaj depeszę!  krzyknął gniewnygłos po drugiej stronie z burzliwej ciemności. Proszę tutaj,numer dwudziesty ósmy!  wołały jeszcze jakieś głosy iopatuleni, obsypani śniegiem ludzie przebiegali w rozmaitychkierunkach.Jacyś dwaj panowie ze światełkami żarzącego siępapierosa w ustach przeszli obok niej.Odetchnęła mocno, razjeszcze chcąc zaczerpnąć powietrza, i już wyjęła rękę zmufki, by ująć za poręcz i wrócić do wagonu, gdy tuż przyniej ktoś w oficerskim płaszczu przesłonił jej migotliweświatło latarni.Anna obejrzała się i od razu poznała rysyWrońskiego.Skłonił się salutując i zapytał, czy jej czego niepotrzeba i czy mógłby jej czymś służyć.Anna wpatrywała sięw niego dość długo bez słowa i chociaż stał w cieniu,widziała  a może się jej tylko tak zdawało  wyraz jegotwarzy i oczu.Był to ten sam wyraz pełnego czci zachwytu,który tak silnie wstrząsnął nią w przeddzień.Nierazpowtarzała sobie w ostatnich dniach, a nawet jeszcze przedchwilą, że Wroński jest dla niej jednym z wielu setekwiecznie tych samych, wszędzie napotykanych młodych ludzii że nigdy nie pozwoli sobie nawet myśleć o nim.Terazwszakże, w pierwszej chwili spotkania, ogarnęło ją uczucieradosnej dumy.Nie potrzebowała pytać, po co się tu znalazł.Wiedziała to tak dobrze, jak gdyby sam jej to powiedział, żejest tutaj po to, aby być tam, gdzie ona.150  Nie wiedziałam, że i pan jedzie.Po co pan jedzie? zapytała opuszczając rękę, którą już trzymała na poręczy& Itwarz jej ożywiła się i zajaśniała niepohamowaną radością. Po co jadę?  powtórzył Wroński, patrząc jej prosto woczy. Pani wie, że jadę po to, aby być tam, gdzie i pani&Nie mogę inaczej.W tej samej chwili wiatr przełamał jakby jakiś opór i jąłsypać śniegiem z dachu wagonów, kołatać jakąś oderwanąblachą, na przedzie zaś płaczliwie i ponuro ryknął basemgwizdek lokomotywy.Cała groza śnieżnej zawieruchywydała się teraz Annie jeszcze o wiele piękniejsza.Wypowiedział właśnie to, czego pragnęło jej serce, a czegolękał się rozsądek.Stała w milczeniu, ale z twarzy jejwyczytał toczącą się walkę wewnętrzną. Raczy mi pani wybaczyć, jeśli słowa moje sprawiły jejprzykrość  wyrzekł z pokorą.Mówił z wielką kurtuazją, ze czcią niemal, z taką jednaksiłą i takim naciskiem, że Anna długo nie mogła się zdobyćna odpowiedz. To, co pan mówi, jest złe.Proszę, jeśli pan jest dobrymczłowiekiem, niech pan zapomni o tych swoich słowach.I jao nich zapomnę  powiedziała wreszcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl