[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeanalizowałjeszcze raz dokumentację, zbadał Weronikę i porozmawiał z nią, cowzbudziło zdziwienie pielęgniarek i nawet poszły zakłady, czy Ważniak się czasami w tej pacjentce nie kocha.Ale jego zainteresowanie trwałobardzo krótko i zupełnie nie wyglądało na prywatne, więc siostra Renia,świeżo poślubiona i z tej racji dopatrująca się wszędzie działania Amora,tym razem przegrała wino.O tym wszystkim Weronika dowiedziała się od pani Heleny, która, leżąc naoddziale nie pierwszy raz, często przynosiła ploteczki z dyżurkipielęgniarek.Pani Helena opowiadała całą historię z wypiekami na twarzy,ale Weronikę niewiele to obeszło.Jedno tylko zdarzenie z tych dni podobnych do siebie jak krople wodyprzyciągnęło uwagę Weroniki.Któregoś dnia Hanka przyprowadziła zesobą do szpitala Anię.Dziewczynka usiadła sobie cicho w kąciku irysowała.Rysowała z zapamiętaniem od dłuższego czasu, zupełnie niezwracając uwagi na to, co się wokół dzieje.Eli i pani Helenki nie byłowtedy w sali, więc kiedy Hanka wyszła do toalety, Weronika została zdzieckiem sama.Otworzyła esemes, który akurat przyszedł. Dobrego dnia.Karola przeczytała i jakoś tak.Wcale tego nie chciała, ale palce nie słuchałyjej zupełnie, tylko naciskały klawisze telefonu wbrew woli Weroniki, i znowumiała przed sobą te słowa, które znała już na pamięć, które mogławyrecytować o każdej porze dnia i nocy bez najmniejszego zająknięcia, awśród nich to jedno zdanie unieważniające wszystko, zdanie wyglądającejak wszystkie inne, niewyróżniające się niczym szczególnym, a przecieżpowinno wyglądać zupełnie inaczej, skoro miało moc przekreśleniaprzeszłości i przyszłości. Ciociu, kto ci umarł? Nadzieja  odpowiedziała Weronika odruchowo, zanim zdążyłazastanowić się, co mówi, bo przecież powinna uspokoić dziecko,powiedzieć, że nikt nie umarł i w ogóle wszystko jest w porządku.Powinnatak powiedzieć, ale nie powiedziała i nie miała pojęcia, jak teraz zgrabniewybrnąć z tej sytuacji.  Ja też tak miałam. Aż trudno uwierzyć, że te słowa wypowiedziałoniespełna sześcioletnie dziecko, ale Weronika czuła, że Ania, która kilkamiesięcy temu straciła matkę, dobrze wie, o czym mówi. Ale toprzejdzie, ciociu, zobaczysz.A to dla ciebie, żeby ci nie było smutno.Kobieta na rysunku miała zieloną piżamę jak Weronika i kasztanowe,kręcone włosy jak Weronika, i bransoletki miedziane, których teraz wszpitalu Weronika nie nosiła, lecz poza szpitalem zawsze, i uśmiech jeszcze miała od ucha do ucha, a tymczasem Weronicewcale do śmiechu nie było.Ale ta kobieta miała się z czego cieszyć, bonad nią niczym parasol rozpościerała się ogromna, bajecznie barwnatęcza.A deszcz spływał z tej tęczy jak z parasola, rozlewając się wkolorowe kałuże.Weronice zdawało się, że kobieta tylko na momentzastygła w bezruchu, że za moment zerwie się do tańca i będzie wirować,rozchlapując wokół tęczowe krople, aż poczuje je na twarzy, we włosach,na rękach, aż przemoczą jej piżamę, spłuczą wszystkie troski i nareszciebędzie zupełnie wolna. To dla ciebie, ciociu  powtórzyła Ania, a Weronika nie odpowiedziałanic, bo wzruszenie nie pozwalało jej mówić.Przytuliła więc tylkodziewczynkę, która zarzuciła jej ręce na szyję i wyszeptała słowa pachnącenadzieją:  To naprawdę przejdzie, ciociu, zobaczysz.* No cóż.może się pani cieszyć. Ważniak poprawił okulary na nosie ioparł się rękami o biurko oddzielające go od zdenerwowanej pacjentki.Mamy już wszystkie wyniki i na ich podstawie bez najmniejszej wątpliwościmożemy stwierdzić, że. zawiesił teatralnie głos.Lubił ten moment,kiedy z wyżyn medycznego autorytetu mógłwreszcie wydać diagnozę.Liczba mnoga, której używał w takichsytuacjach, nie była wcale wyrazem uznania dla całego personelumedycznego, który przyczynił się do tego, że on teraz mógł oznajmićpacjentce, co jej właściwie dolega; nie, pluralis majestaticus oddawał wyższość jego lekarskiego autorytetu wobec maluczkich, którzy tajnikówmedycyny nie posiedli i nie mają pojęcia, co dzieje się w ich własnychorganizmach.Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl