[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JedyniebÅ‚yskawiczna interwencja jednego z sierżantów uratowaÅ‚aBiriukowowi życie.Ciężko ranny w bok, siedziaÅ‚ pod Å›cianÄ…,niezdolny do najmniejszego ruchu.Dopiero sierżant PopielwciÄ…gnÄ…Å‚ go do windy i z jeszcze jednym żoÅ‚nierzem zjechalina dolny poziom.Biriukow sÅ‚yszaÅ‚ teraz dokÅ‚adnie, jaknapastnicy zakÅ‚adajÄ… Å‚adunek, by wysadzić drzwi do windy iprzedostać siÄ™ w dół, do komór, gdzie skÅ‚adowane byÅ‚ygÅ‚owice.Mieli wiÄ™c nieco czasu.JeÅ›li nawet tamci pokonajÄ…drzwi, bÄ™dÄ… musieli siÄ™ opuÅ›cić szybem windy, by wysadzićdrzwi na dole.Wtedy już wszystko potoczy siÄ™ bÅ‚yskawicznie- zdobÄ™dÄ… gÅ‚owice, JeÅ›li oczywiÅ›cie nie zrobi tego, co jeszczemógÅ‚ zrobić.50 HAROLD COYLEBlriukow spojrzaÅ‚ w gÅ‚Ä…b korytarza i na chwilÄ™ zamyÅ›liÅ‚siÄ™.Nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci, że tamtych już nic nie zatrzyma.OrientowaÅ‚ siÄ™, że ma do czynienia z Amerykanami, i wcalenie byÅ‚ tym zdumiony.Rosjanie namówili naiwnych Ame-rykanów, by ci wykonali za nich brudnÄ… robotÄ™.Jeszcze odojca kiedyÅ› sÅ‚yszaÅ‚, że Amerykanie, chociaż zachowujÄ… siÄ™jak kowboje, myÅ›lÄ… jak skauci.SpojrzaÅ‚ na sierżanta,zakaszlaÅ‚.Z ust popÅ‚ynęła mu krew.- JeÅ›li tamci siÄ™ nie poÅ›pieszÄ…, mogÄ™ siÄ™ ich już niedoczekać - mruknÄ…Å‚.Twarz sierżanta nie wyrażaÅ‚a żadnych emocji:- To nie potrwa dÅ‚ugo, kapitanie.SÄ…dzÄ™, że zÅ‚ażą w dółszybem, zaÅ‚ożą Å‚adunki i.StojÄ…cy obok drzwi do windy mÅ‚ody żoÅ‚nierz patrzyÅ‚ naBirlukowa 1 sierżanta.Jego twarz wykrzywiaÅ‚ grymas prze-rażenia.Podobnie jak tamci wiedziaÅ‚, że nie majÄ… żadnychszans.Nie chciaÅ‚ jednak i nie mógÅ‚ w to uwierzyć.ByÅ‚ zbytmÅ‚ody, by dopuÅ›cić do siebie myÅ›l, że wszystko skoÅ„czone.Blriukow, wciąż kaszlÄ…c, spojrzaÅ‚ ponownie w gÅ‚Ä…b kory-tarza i przeniósÅ‚ wzrok na sierżanta.- Załóżmy, sierżancie, że nie godzimy siÄ™ z tym, czegotamci by chcieli.Co wtedy?- SÄ…dzi pan, że powinniÅ›my siÄ™ poddać? - zapytaÅ‚ mÅ‚odyżoÅ‚nierz.Blriukow potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…:- Nie, bardzo wÄ…tpiÄ™,*by tamci siÄ™ na to godzili, gdybyÅ›my nawet siÄ™ chcieli poddać.SÄ… żądni krwi - Birlukow nachwilÄ™ zamilkÅ‚, po czym, spoglÄ…dajÄ…c znów w gÅ‚Ä…b korytarza, który wydaÅ‚ mu siÄ™ teraz cichÄ…, grobowÄ… niszÄ…, powiedziaÅ‚: - Musimy uruchomić mechanizm samozniszczenia.Sierżant nie odezwaÅ‚ siÄ™.Blriukow przeniósÅ‚ na niegowzrok i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ z wysiÅ‚kiem.- NadszedÅ‚ czas, by skorzystaÅ‚ pan, sierżancie, z wiedzy,której nie wolno wam byÅ‚o posiąść - to mówiÄ…c wyciÄ…gnÄ…Å‚zakrwawionÄ… rÄ™kÄ™, którÄ… przyciskaÅ‚ wyglÄ…dajÄ…cÄ… bardzogroznie ranÄ™.- Jak widzicie, nie jestem w stanie tego wykonać.Musiciemi pomóc, sierżancie - spazm bólu spowodowaÅ‚,TRÓJKT ZMIERCI 51że znów przycisnÄ…Å‚ ranÄ™ rÄ™kÄ… i usiÅ‚owaÅ‚ stÅ‚umić jÄ™k.Gdy byÅ‚już w stanie mówić, poprosiÅ‚:- PoÅ›pieszcie siÄ™, sierżancie.Nie pozostaÅ‚o nam wieleczasu.Nie możecie mnie zawieść.Kapitan Smithy pochyliÅ‚ siÄ™ nad wylotem szybu windy ikrzyknÄ…Å‚ do sapera, by siÄ™ poÅ›pieszyÅ‚ z zakÅ‚adaniem Å‚adunku.WydawaÅ‚o mu siÄ™, że ta zabawa trwa już zbyt dÅ‚ugo.CaÅ‚aoperacja nie przebiegaÅ‚a tak, jak jÄ… sobie wyobrażaÅ‚ i jak tegochciaÅ‚.StawaÅ‚ siÄ™ coraz bardziej zniecierpliwiony.SÅ‚yszaÅ‚odgÅ‚osy wystrzałów z zewnÄ…trz, co jeszcze bardziejwzmagaÅ‚o jego podniecenie.ZwracajÄ…c siÄ™ do stojÄ…cego obokdowódcy plutonu, powiedziaÅ‚:- Po diabÅ‚a te chÅ‚ystki zjeżdżaÅ‚y windÄ…? Tyle teraz kÅ‚opotu przez nich.Nie wiedzÄ…c, co odpowiedzieć, dowódca plutonu wzruszyÅ‚ramionami.Jego zdaniem wszystko szÅ‚o tak, jakzaplanowano.ZajÄ™li halÄ™ montażowÄ… za cenÄ™ jednego za-bitego i trzech lekko rannych.ZaÅ‚oga ukraiÅ„ska zostaÅ‚acaÅ‚kowicie rozbita.W ciÄ…gu kilku najbliższych minut dolnedrzwi w szybie windy zostanÄ… wysadzone, oni zaÅ› zjadÄ… polinach i rozprawiÄ… siÄ™ z pozostaÅ‚ymi obroÅ„cami bazy, którzysiÄ™ tam na dole ukryli.MÅ‚ody dowódca plutonu zajrzaÅ‚ doszybu i przeniósÅ‚ wzrok na niecierpliwie spacerujÄ…cegodowódcÄ™.DziwiÅ‚o go zdenerwowanie tamtego.Atak drugiego wozu pancernego zaskoczyÅ‚ wszystkich, zwyjÄ…tkiem Ilwanicza.Nikt nie sÅ‚yszaÅ‚, jak wóz ten nadjeżdżaÅ‚.Nawet strzelcy, ustawieni wzdÅ‚uż ogrodzenia i wyposażeni wnoktowizory, niczego nie zauważyli.Pojazd podszedÅ‚wÄ…wozem ciÄ…gnÄ…cym siÄ™ po prawej stronie szosy.Dopierokiedy serie z karabinu maszynowego kaliber 14,5 mm zaczęływalić w barak, żoÅ‚nierze pierwszego plutonu rzucili siÄ™ naziemiÄ™, zdajÄ…c sobie sprawÄ™ z grozy tego nieoczekiwanegoataku.- Z prawej! Piechota nadjechaÅ‚a wozem pancernymz prawej! - rozlegÅ‚ siÄ™ gÅ‚os sierżanta.Jakby na podkreÅ›lenie sÅ‚usznoÅ›ci ostrzeżenia, od stronywÄ…wozu rozlegÅ‚y siÄ™ salwy z pistoletów maszynowych.PapÄ™zerknÄ…Å‚ na Ilwanicza i mruknÄ…Å‚:52 HAROLD COYLE- A jednak miaÅ‚ pan racjÄ™.Ilwanicz nie zareagowaÅ‚ na te sÅ‚owa, natomiast, kuzdumieniu Amerykanina, zaczaj go pouczać:- PamiÄ™taj, że strzelasz w dół.Mierz niżej, niż robiÅ‚byÅ›to normalnie, inaczej bÄ™dziesz strzelaÅ‚ nad ich gÅ‚owami.PapÄ™ zÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ do strzaÅ‚u i odparÅ‚:- Rozumiem, celujÄ™ nisko.Podczas gdy PapÄ™ i Ilwanicz przygotowywali siÄ™ do starciaz przeciwnikiem, porucznik Zack wydostaÅ‚ siÄ™ przez okno zostrzeliwanego baraku i nisko pochylony, pobiegÅ‚ w kierunkuwejÅ›cia do tunelu, gdzie drużyna obsÅ‚ugujÄ…ca mozdzierz,kaliber 60 mm, przygotowywaÅ‚a siÄ™ do akcji.Podniecony izaskoczony nagÅ‚ym atakiem, Zack chciaÅ‚ popÄ™dzić drużynÄ™,by jak najszybciej rozpoczęła ogieÅ„.DowodzÄ…cy drużynÄ…sierżant zignorowaÅ‚ porucznika i kazaÅ‚ strzelać dopiero podokÅ‚adnym przygotowaniu mozdzierzy.PrawÄ… rÄ™kÄ… przyciskaÅ‚do ucha mikrofon radiowy, nadsÅ‚uchujÄ…c informacjipodawanych przez wysuniÄ™tych do przodu obserwatorów zpierwszego plutonu.Dane, jakie otrzymywaÅ‚, przekazywaÅ‚obsÅ‚udze mozdzierzy.Gdy mozdzierze rozpoczęły ogieÅ„, Zack odetchnÄ…Å‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]