[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobry ołówek i kartka papieruzawsze mu wystarczały.Teraz, być mo\e, ta ignorancja drogo go będzie kosztować. Cholera mruknął. Powinienem był wziąć ze sobą jakiegoś małolata.Kristen wpatrywała się w niego, pełna podziwu. Ale jak udało ci się stamtąd wyjść? spytała.Luke musiał przyznać, \e pochlebia mu, i\ patrzy na niego niczym na JamesaBonda. Po prostu przeszedłem obok stra\nika i pomachałem mu ręką.Nie bardzo mógłmnie zatrzymać, skoro wychodziłem. Ale\ on powie o wszystkim Derekowi! wykrzyknęła Kristen. I wtedy będziewiadomo, \e się tam zakradłeś. Co mnie to obchodzi? Luke wzruszył ramionami. Derek nie da znać napolicję.Mo\e jest grozny, ale nie głupi.Na pewno się domyśli, \e szukałem tamczegoś przeciwko niemu.Ostatnią rzeczą, jakiej by chciał, to \eby policjanci spytalimnie, czego. Chyba masz rację. Kristen przesunęła się w przeciwległy koniec kanapy.Luke wrócił nad ranem, \eby opowiedzieć jej o śmiałej eskapadzie.Wyszła dodrzwi w nocnej koszuli.Spała, ale tak czujnie, \e dzwięk nadje\d\ającego samochoduod razu ją obudził.Luke nie miał wątpliwości, \e gdyby to kto inny przyjechał,chwyciłaby Cody ego, wyskoczyła przez tylne okno i uciekła, gdzie pieprz rośnie,zanim jeszcze kierowca zdą\yłby wyłączyć silnik.Nadal miała na sobie nocną koszulę, ale narzuciła sweter.Rozpuszczone włosyspływały jej na ramiona.Gdy tylko poruszyła głową, iskrzyły się w promieniachporannego słońca wpadających do pokoju.Luke starał się omijać wzrokiem jej gołe nogi.Nie mógł jednak pohamowaćwłasnej wyobrazni.Myślał o tym, jak podniecające byłoby, gdyby mógł wsunąć dłońpod tę koszulę i powędrować w górę, coraz wy\ej i wy\ej, a\ do najbardziej czułegomiejsca.Dosyć, chłopie.Opanuj się, upomniał sam siebie.Nie dość, \e i tak jesteśpodniecony w jej towarzystwie, to jeszcze puszczasz wodze fantazji.Zmienił pozycję, dyskretnie zasłaniając się poduszką.Tak naprawdę pragnął tylkojednego.Wziąć Kristen w ramiona, osunąć się na kanapę i kochać się, kochać się, a\do upojenia.Nie było to jednak mo\liwe.Niezale\nie od tego, \e przypuszczalnie dostałby wtwarz, trzeba pamiętać o Codym, który w ka\dej chwili mógł wejść do salonu.Musi wziąć zimny prysznic, i to szybko.Nie przypominał sobie, \eby kobieta a\tak na niego działała.Czuł się jak nastolatek, który po raz pierwszy znalazł się sam nasam z kobietą.Tyle \e nie był ju\ nastolatkiem, lecz dojrzałym mę\czyzną, któremutrudno było zapanować nad pobudzonymi zmysłami.Kristen miała na sobie zwyczajną nocną koszulę.Powinien kupić jej ładniejszą,do samej ziemi, z długimi rękawami i kołnierzykiem.Problem w tym, \e Kristennawet w worku wyglądałaby podniecająco.Nic dziwnego, \e walczył ze sobą, by niechwycić jej w ramiona.Była piękną, pełną \ycia kobietą, a on był pełnokrwistym mę\czyzną.Trudno siędziwić, \e go pociągała.Prawa biologii, to wszystko.Czysta chemia.Nic wspólnego zuczuciami i zaanga\owaniem emocjonalnym.Tak w ka\dym razie sobie wmawiał.Ka\de inne tłumaczenie byłoby bowiem zbytniepokojące. Wydaje mi się, \e znalazłem to, czego szukamy powiedział. Przez chwilębałem się, \e mo\e wszystkie dane są w komputerze, ale okazało się, \e sekretarkaDereka ma w biurku notes z terminami jego spotkań.Wyjął z kieszeni kartkę. Tego ranka, kiedy Sheri zginęła, Derek miał tylko jedno spotkanie.Otonazwisko faceta.Podał kartkę Kristen.Rzuciła na nią okiem i zmarszczyła czoło. Ed Rayford przeczytała. Nic mi to nie mówi. Oddała kartkę Luke owi. Poszperałem trochę w papierach Vanessy dodał. Rayford jestprzedstawicielem firmy z Sacramento, która sprzedaje komplety narzędzi dodomowego u\ytku. Zauwa\yłam, \e przy nazwisku figuruje numer telefonu. Tak. Luke jeszcze raz rzucił okiem na kartkę, po czym schował ją do kieszeni. Zadzwonię do niego rano.Mo\e się czegoś dowiem. A co będzie, jeśli potwierdzi alibi Dereka? zawahała się Kristen. Jeślipowie: Tak, przez całe rano omawialiśmy z panem Vincentem sprawy słu\bowe.Anina chwilę nie wychodził ?Wtedy nasze szanse znalezienia czegoś, co by świadczyło przeciw Derekowi,będą jeszcze mniejsze, pomyślał Luke.Nie powiedział tego głośno, \eby dodatkowonie martwić Kristen. Wtedy postaramy się tego drania przyskrzynić w inny sposób zapewnił. Niezapominaj, \e mo\emy znalezć kogoś, kto widział go w pobli\u miejsca wypadku. Ale to nie będzie jeszcze dla policji powód, by go aresztować zmartwiła sięKristen. Nie, ale to ju\ będzie jakiś początek.Pózniej będziemy działać dalej. Zastanawiam się tylko. Westchnęła i rozejrzała się bezradnie dokoła.Zresztą niewa\ne. Chyba nie zamierzasz się wycofać? Luke zaniepokoił się nie na \arty. Wkońcu cały ten plan to twój pomysł. Wiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]