[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To bardzo, bardzoromantyczne, prawda? Woznica musiał wziąć młotek do kołapowozu, bo wyglądało na to, że coś nas tu uderzyło.Co jest nakolację? Choć jedzenie w tym kraju nie jest najlepsze.mam namyśli, że w domu mogę jeść, co mi się podoba.Czy nie sądzisz, żenajmilsze są śluby na wiosnę? Czy to możliwe, żeby królprzyjechał na ślub? Czy on tu jest?Przez dobrą chwilę Temperance nie mogła uwierzyć, żedziewczyna naprawdę przestała mówić.- Chcesz wiedzieć, czy jest tu król? - upewniła się.- Nie.- odparła wolno Charmaine, jakby uznała, że jejrozmówczyni jest nieco przygłupia.- On.Jego lordowskamość.Lord James.79 - Och.- Temperance czuła się tak.jakby wszystkie myślizostały usunięte z jej mózgu, jakby miała kompletnie pustągłowę.- Chciałabym go spotkać i zmusić, żeby mnie polubił.Zresztą wszyscy mężczyzni naprawdę ogromnie mnie lubiąi twoja matka powiedziała, że jestem dokładnie taka, jak onchce.czy też jak ty chciałaś, żeby wyglądała jego żona.Niejestem pewna, ale po ślubie nie chcę mieszkać w tym okropnymmiejscu, więc chciałabym, żebyś mnie oprowadziła, zanim sięz nim spotkam, żebym dokładnie wiedziała.- Charmaine! - krzyknęła Temperance i z niepokojem zerknęła na drzwi, żeby sprawdzić, czy James jej nie usłyszał.-Pozwól mi mówić, dobrze? Nie zrozum mnie zle.- Ja jestem czarująca, wszyscy tak twierdzą, ale zgadzamsię, żebyś ty mówiła, bo jesteś o tyle ode mnie starsza, więcmogę udawać, że jesteś moją mamą.Zresztą jesteś do niejbardzo podobna, ale naprawdę powinnaś coś zrobić z tymizmarszczkami przy oczach.Dam ci trochę kremu, który przywiozłam ze sobą.ale ty w twoim wieku powinnaś chybaużywać takiego balsamu jak moja mama, bo ona mówi.- Cicho! - syknęła Temperance.położyła rękę na drobnychplecach Charmaine i skierowała ją w stronę jadalni.O czym, u licha, myślała matka, przysyłając tu taką odmóżdżoną idiotkę? Jak niby jakikolwiek mężczyzna ma się zakochaćw czymś takim?!Ale potem przyjrzała się, jak dziewczyna chodzi, jak poruszabiodrami poniżej wąziutkiej talii, i pomyślała, że jeśli uda jejsię zmusić Charmaine do milczenia, to może się spodoba.A poza tym mężczyzni zawsze przedkładają urodę nad rozum,więc może nie ma się czym martwić?Prowadząc Charmaine do jadalni, zerknęła w wiszące naścianie lustro.Pożółkło, ale było na tyle czyste, że zobaczyławyraznie te linie w kącikach oczu, do których młoda pannaz uporem wracała.Nudziara, pomyślała i przyspieszyła kroku.80 żeby wejść do jadalni przed Charmaine.Spojrzała na niąi położyła palec na ustach, a potem otworzyła drzwi.- Wygląda na to, że mamy gościa - powiedziała jasnymgłosem.- Przedstawiam pannę Charmaine Edelsten.LordJames McCairn.Powóz panny Edelsten zepsuł się w pobliżu.Zobaczyła światło i przyszła do nas.Czy mogę zaprosić ją na kolację, podczas gdy jej ludzie będą reperowaćpowóz?Temperance nie wiedziała, czy Jamesowi przysługuje tytułlorda, ale zabrzmiało to niezle.Zauważyła, że nie może onoderwać oczu od gościa, a Charmaine na szczęście skromniespuściła oczy i milczała.- Oczywiście - powiedział James z entuzjazmem i podskoczył, żeby odsunąć dziewczynie krzesło.Mnie nie odsunął, pomyślała Temperance ku własnemuzaskoczeniu, lecz szybko pocieszyła się myślą, że to bardzodobrze, iż tak szarmancko się zachowuje w stosunku doCharmaine.Dodatkowe nakrycie stało już przygotowane nakredensie.Temperance była bardzo zadowolona, że znalazłapiękny serwis Wedgwooda.Kiedy jednak podniosła pokrywępółmiska, odkryła, że nie ma już ani śladu łososia.Przygotowałaporcje dla więcej niż dwóch osób i z przerażeniem zdała sobiesprawę, że siedząc i gawędząc, zjedli z Jamesem całą rybę.- Ma pani ochotę na zupę'? - zapytała Temperance i wlałaresztkę zupy do miseczki.- Co panią sprowadza w nasze strony? - James odezwał siętym charakterystycznym tonem, którym mężczyzni zwracająsię do pięknych kobiet.Charmaine już otworzyła usta, żeby udzielić odpowiedzi,ale ubiegła ją Temperance.- Krajobrazy! I historia! Panna Edelsten po prostu przepadaza jednym i drugim.Prawda, panno Edelsten?I znów Charmaine chciała odpowiedzieć, ale tym razem niedopuścił jej do głosu James.81 - Skąd wiesz, że pani interesuje się historią? Spotkałyściesię już wcześniej? - Jego głos był pełen podejrzliwości.- Spotkałyśmy się dopiero dzisiaj - odpowiedziała Tem-perance ze słodyczą i zgodnie z prawdą.- Pani opowiedziałami wszystko o sobie, kiedy przez chwilę stałyśmy w holu.- A więc, jeśli nie masz nic przeciwko temu, może by paniteraz opowiedziała to wszystko mnie.- Przeniósł wzrok naCharmaine i jego twarz złagodniała.Panienka po raz trzeci otworzyła usta i po raz trzeci nieudało jej się odezwać.- Panna Edelsten uwielbia historię klanów- Ja zresztą też.Może więc wybralibyśmy się jutro we trójkę na spacer i pokazałbyś nam poła bitew! - zawołała Temperance.- O jakich bitwach mówisz? - Popatrzył na swą gospodynię,jakby oszalała.- Sądziłam, że w całej Szkocji toczyły się walki.Klanprzeciw klanowi, coś w tym rodzaju.Chyba gdzieś w pobliżubył Wilhelm Zdobywca?- Nie.Nie było tu Wilhelma.Prawdę mówiąc, panno O'Neil,on walczył w Anglii! - James mówił mocno podniesionymgłosem.- Założę się, że panna Edelsten wiedziała o tym.Jest bardzobiegła w historii, prawda, panno Edelsten? -I nie dając dziewczynie szansy na udzielenie odpowiedzi, ciągnęła: - Sądzę, żejutro możesz nam, jako przywódca klanu, opowiedzieć o wszystkim, co się działo w tych okolicach i.- Panno O'Neil, jeśli nie dopuści pani tej młodej damy dogłosu, wsadzę panią na konia i odeślę z powrotem do wuja.Dzisiaj.Czy to jasne? - rzekł James spokojnie.Temperance odetchnęła głęboko, usiadła na krześle i posłałamu słaby uśmiech.- Panno Edelsten, proszę mi opowiedzieć o sobie.- Zwróciłsię do dziewczyny.- Ojej, nikt mnie nie nazywa panną, jestem Charmain i moja82 mama twierdzi, że to dobrze dobrane imię, bo gdybym chciała, tomogłabym oczarować ptaki na drzewach, ale ja nie jestempewna, czy chcę, bo ptaki potrafią być naprawdę przerażające,prawda.Nie wiem dlaczego, Temperance mówiła, że znamhistorię, bo ja nic o niej nie wiem, i chciałam sama się panuprzedstawić taka, jaka jestem, bo co z tego, że pan jest lordemi w ogóle, ale przecież ma pan oczy i może mnie pan przejrzeć nawylot, to znaczy mój mózg a nie moje ubrania.Ojej, powiedziałam dowcip, a przecież nie mogę się śmiać, bo będę miała takiezmarszczki jak Temperance, a nie mogę do tego dopuścić, bo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl