[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale żeby przetrwać, trzeba się dostosowywać - powiedziałniewesoło.- Racja - wyszeptałam, spoglądając na pistolety przy swoichbokach.Nie przepadałam za tego typu bronią, ale dzięki niej możnabyło powstrzymać naturi szybciej, niż tnąc ich mieczem na kawałki.-Dzięki.Danaus mruknął i wrócił na ławę obitą białą skórą.Ostrożniezdjęłam szelki z kaburą i wraz z mieczem położyłam je na jednym z wolnych siedzeń.Ponownie wyciągnęłam się na skórzanej ławce,zadowolona, że chwilowo mogłam odłożyć broń.W odrzutowcu zapanowało głuche milczenie.Słychać było tylkoświst powietrza za oknami.Rozluzniłam się na wyściełanymsiedzeniu, przymykając oczy, i oboje pogrążyliśmy się myślami wswoich światach.Przywołałam wspomnienie rannego Gabriela,upewniając się, że nic mu nie grozi, ani Ryanowi i Jamesowi.Starałam się za to nie rozmyślać o Sabacie, Jabarim i o naturi.Niechciałam roztrząsać faktu, że przez prawie stulecie mieszkałam zJabarim w Egipcie.Przez niemal sto lat kontynuował swój małyeksperyment, pozwalając innym nocnym wędrowcom podejmowaćpróby kontrolowania mnie, i nie przypominałam sobie zbyt wyraznienawet jednej chwili z tego okresu.Wspomnienie tych lat rozmazałosię, choć nie stanowiły one ziejącej czarnej dziury w mojejprzeszłości.Pamiętałam noce w domu Jabariego koło Karnaku, gdziesiedzieliśmy i rozmawialiśmy o tym, co widzieliśmy.Dyskutowaliśmy, co to znaczy być nocnym wędrowcem, i o innychsprawach, z którymi się oboje zetknęliśmy.Starszy nocny wędrowiecuczył mnie historii i filozofii.Był moim mentorem i przewodnikiempo nocy.Odgoniłam od siebie te refleksje, zagłębiając się bardziej w mrokswego umysłu, by przywołał obraz Michaela.Jego miękkie, złocisteloki wyłoniły się przed moimi oczami i zapragnęłam dotknąć jegogładkiej skóry, pokrywającej mocne muskuły.Przypomniałam sobiejego cudowny uśmiech oraz to, jaki zawsze wydawał się niepewny izmieszany, gdy starał się odgadnąć mój nastrój.Jednak te miłe wspomnienia zatruwała myśl o wrażeniu, jakie odczuwałam wtedy,gdy trzymałam martwego Michaela w ramionach, a jego bezwładneciało uciskało moje nogi i spoczywało sztywno w moich ramionach.Tchnienie jego ducha wciąż mroziło mą skórę.Dusza biła mu się wpiersi, wyrywając się na swobodę, gdy ja rozpaczliwie pragnęłam, byw nim pozostała.Zostawiłam go, kiedy stracił przytomność, gdyż niemogłam znieść tych ostatnich chwil, w których jego dusza wydostałasię na wolność i opuściła mnie na zawsze.Odchyliwszy głowę, położyłam łokieć na oparciu siedzenia, apalcami drugiej dłoni przeczesałam włosy.Dusiło mnie w gardle ioczy zaszły mi łzami, które cisnęły się, by spłynąć po chłodnychpoliczkach.Doprowadziłam do śmierci Michaela, zupełnie jakgdybym sama wbiła mu ostrze w plecy.Widziałam, jak powoliwkracza do mego świata, oddalając się coraz bardziej od swoichpobratymców.To przejście było powolne i starałam się przekonaćsamą siebie, że on sobie z tym poradzi.Przecież udało się toGabrielowi.w drugi z moich aniołów chronił mnie od ponaddziesięciu lat, nie doznając przy tym niczego złego.Ale Gabriel zawsze starał się prowadzić normalne życie, z dala odemnie.Wiele razy zagłębiałam się w jego umysł i przekonałam się, cogo bawi.Gabriel wprost nie mógł się doczekać niedzielnych transmisjimeczów piłkarskich i popijaw ze znajomymi w pobliskim barze.Umawiał się na randki i miewał kochanki.W myślach Michaela nigdynie zauważyłam niczego takiego.Dotyczyły one wyłącznie mnie.Ludzie nie żyją długo, związując się zbyt ściśle z moją rasą.Przezjakiś czas to ich bawi, ale ich kruche umyły i ciała stają niebawem przed wyborem: śmierć lub odrodzenie.Mogłam ocalić swojegoanioła stróża przed jego losem, lecz nie potrafiłam zmusić się, by gouwolnić.I choć naturi zadał cios, który wyswobodził duszę Micha-ulu, to ja zastawiłam sidła i stałam się przynętą.Rozdział 4Wenecja.%7ładne inne miejsce w Europie tak nie przyciągaturystów, a weneccy gondolierzy i place pełne gołębi znane są chybawszystkim.Oglądanie Wenecji było jak patrzenie na wielką damę,która powoli starzeje się i umiera.To miasto zawsze wypełniająrozgadane, hałaśliwe grupy turystów, pstrykających setki zdjęćmałymi aparatami fotograficznymi, stłoczonych na placu ZwiętegoMarka i podziwiających bazylikę.Potem wszyscy przechodzą domostu Rialto, na ogromny bazar pod gołym niebem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl