[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy wszyscy Szkoci to samobójcy, McCallum, jak ty i Munroe?- Uważaj to za przykład tego, co robią ludzie, kiedy król przekłuje bań-kę ich nadziei.Woolford miał taką minę, jakby zjadł coś kwaśnego.Oparł się o skrzy-nię, stawiając obok siebie latarnię.- W przypadku pata wolę oczyścić szachownicę i zacząć nową partię.Obejrzymy dzieło naszego poprzednika? - rzekł, wskazując na stojący wpobliżu kufer.Duncan zobaczył, że jego zamek został już wyłamany, taksamo jak kilku innych oznaczonych ozdobną literą  R - znakiem Ramsey-ów.- Co zrobiłeś w zeszłym tygodniu Adamowi?- Z głębokim żalem wyznaję, że nic.- Dlaczego guwerner Ramseyów jest tak ważny dla ciebie, żołnierzaniezwiązanego z Kompanią?Woolford zignorował pytanie, oglądając zawartość stojącego przed nimkufra.- Zatem czemu Adam Munroe uważał za tak katastrofalny fakt, żezmierzamy na pogranicze Nowego Jorku? - naciskał Duncan.75 Woolford znieruchomiał, patrząc w ciemne wnętrze kufra.Wydawał siędziwnie poruszony tym pytaniem.- Dzicz w rozmaity sposób wpływa na ludzkie dusze.- Mówisz o różnych rodzajach strachu.Woolford powoli podniósł głowę i zmierzył Duncana trzezwym spoj-rzeniem.- Nie masz pojęcia, McCallum, jaką masz rację.Duncan pochylił się i zajrzał do kufra.Przeszedł go dreszcz, gdy roz-poznał zawartość.Długie płócienne worki z troczkami.Zawsze prężni za-rządcy Kompanii Ramseya załadowali całą skrzynię całunów.- Zaklinacz duchów - rzekł Duncan, patrząc na płótna.- Czy to oznaczaczłowieka planującego samobójstwo?Woolford oburącz ścisnął łom.- To określenie niełatwo wytłumaczyć - odparł dziwnie melancho-lijnym tonem.- Oznacza coś wręcz przeciwnego.W Ameryce zmarli nadalchodzą po ziemi.- Przejąłeś pieczę nad Adamem w sądzie.Czytałeś jego akta.Dlaczegosię zabił?Woolford spoglądał na łom, obracając go w rękach, krzywiąc się i rzuca-jąc słowa w ciemność.- Adam Munroe był jedynym, którego nie aresztowano.Powiedział Ar-noldowi, że jeśli musi zostać aresztowany, żeby dołączyć do Kompanii, tochętnie napadnie na mnie i każdego żołnierza w Argyll.- Niemożliwe.On nigdy dobrowolnie nie zostałby niewolnikiem.- Podejrzewam, że ty i ja nie znaliśmy go tak dobrze, jak sądziliśmy.Duncan ujrzał w oczach Woolforda coś, co go przestraszyło, i przezmoment oficer znów uniósł łom jak oszczep, lecz zaraz głęboko westchnął,odrzucił go i poszedł wzdłuż rzędu splądrowanych kufrów.Duncan szedłtuż za nim.Pierwsze trzy zawierały piękne stroje, pomięte, lecz nieznisz-czone.W następnym, oznaczonym napisem  Narzędzia , na wierzchu le-żała warstwa koców.Jednak pod nimi kryły się co najmniej dwa tuzinybagnetów przeznaczonych do mocowania pod lufami muszkietów oraztopory i ciężkie noże, niemal tak duże jak miecze.Następna skrzynia za-wierała grube wełniane surduty, czerwone z długimi rękawami - jedne zniebieskimi, inne z ciemnożółtymi wyłogami.Chociaż postrzępione oddługiego używania, wytrzymałyby jeszcze długie lata  służby, gdyby ktośnie polał ich smołą, która wsiąkła w materiał.76 - Zabrałeś je z koszar? - zapytał Duncan.- Nie ja.Ale zostały uszyte na rozkaz króla.To mundury dla wojska.- Jednak nie nowe.- Powiedziałbym, że w większości dwudziestoletnie i starsze.Kwa-termistrze czasem sprzedają stary ekwipunek, żeby kupić nowy.Znam pe-wien teatr w Chelsea - zauważył Woolford - który regularnie kupuje całeskrzynie na kostiumy.- Urwał i z żałosnym uśmiechem pociągnął łyk zbutelki.- W wiejskiej posiadłości mojego ojca był wielki dziedziniec.Zwałgo swoim rzymskim amfiteatrem.Wystawialiśmy tam sztuki, w którychwychwalaliśmy królów i celebrowaliśmy Anglię jako dziedziczkę i królowącywilizacji.Drugi syn, pojął Duncan.Woolford miał ojca arystokratę i był zaledwiemłodszym oficerem.Mogło to oznaczać jedynie to, że nie dziedziczył.Wool-ford w zadumie mówił dalej.-  (.) ta monarsza wyspa (.).Ten drogi kamień oprawiony w srebrnemorze * - zacytował z głęboką ironią.- Szekspir był moim ulubionym auto-rem. Słowa sumienie - recytował scenicznym głosem -  używają tchórze,aby wzbudzało grozę pośród silnych **.-  Nic w ciągu życia nie odznaczyło go tak szlachetnością jak rozsta-wanie się z życiem - odparował Duncan.-  Umierał, jakby był w śmiercićwiczony, i jako nikczemną fraszkę odrzucił od siebie to, co mu było naj-droższe ***.- Makbet.- Szkocki król o śmierci Szkota.Dlaczego Adam uparł się płynąć tymstatkiem? - naciskał Duncan.- Co takiego zrobiłeś, co doprowadziło go dosamobójstwa?Woolford przez chwilę spoglądał na swoją zdobną flaszkę, po czymuniósł ją w toaście ku Duncanowi i pociągnął łyk.-  Drew nie dorzucaj do ogniska wroga, byś w nim nie spłonął **** -wygłosił.Zamknął kufer i gestem pokazał Duncanowi drogę w cień.Przeszliza następną płócienną kotarę i dotarli do grubych, wygiętych desek kadłu-ba, gdzie odgłos uderzających o drewno fal był szczególnie głośny.* W.Szekspir, Ryszard II, przeł.M.Słomczyński, Zielona Sowa, Kraków 2004.** W.Szekspir, Ryszard III przeł.M.Słomczyński, Zielona Sowa, Kraków 2004.*** W Szekspir, Makbet, przeł.M.Słomczyński, Zielona Sowa, Kraków 2004*** W Szekspir, Henryk VII, przeł.M.Słomczyński, Zielona Sowa, Kraków 2004.- Odkryłem to dzień po śmierci Adama - oznajmił oficer, wyciągając zkąta niewielką skrzynkę i oświetlając ją latarnią.77 Duncan poczuł paraliżujący lęk.Oparł się o skrzynkę, spoglądając nadziesięciocalowej średnicy dziurę, którą ktoś próbował wybić w kadłubieobok jednej z grubych wręg.Ktoś chciał zatopić statek.- Jak grube.- zaczął.- Deski kadłuba mają osiem cali grubości, jeśli wierzyć cieśli okręto-wemu.Według moich obliczeń od morskiej wody dzieli nas mniej niż cal.- Chcesz powiedzieć, że to zrobił Adam?- Tak przypuszczałem.Kiedy jednak wróciłem tu po jego śmierci, od-kryłem świeże ślady pogłębiania otworu.- Nie powiedziałeś o tym kapitanowi?- Kapitanowi brak wyobrazni.Jest jak artylerzysta myślący tylko otym, by szybko wycelować i wystrzelić.Szalałby, winiąc Szkotów, a potemskierował statek do Halifaksu.Duncan przyklęknął i obejrzał ślady w deskach.Otwór znajdował się polewej stronie wręgi, ukryty w cieniu.Trudno byłoby go zauważyć podczasrutynowej inspekcji, tak samo jak bagnet, który wyciągnął zza najbliżejstojącego kufra.- Powinieneś jednak powiedzieć o tym cieśli okrętowemu - poradził.- I spłoszyć sprawcę? Oficjalnie nikt o tym nie wie - rzekł Woolford.Ponownie zasłonił otwór kufrem.- Oficjalnie?- W wojsku mamy oficjalne akta, do wiadomości powszechnej i króla.Nieoficjalne są obszerniejsze, zawierają więcej interesujących szczegółów.- Takich jak prawda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl