[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No cóż.Jako kobieta, która kiedyś była młoda i nienawidziłasiedzieć pod ścianą choćby przez jedną turę, z pewnością przyznałabym panu rację, pod warunkiem.- tu spojrzała na bratanicę-.pod warunkiem że jest to zaproszenie złożone w najlepszychintencjach, ku obustronnemu zadowoleniu, niewynikające z przykregoobowiązku.- Popatrz ciociu, jaką lord ma ponurą minę - powiedziała Joan, którejwrócił dobry humor.- Nie sądzę, by miał czerpać przyjemność z tegotańca.- A czy to możliwe, skoro już samo zaproszenie wywołało sprzeczkę?- Tristan upił łyk herbaty.- Naturalnie dotrzymam danego słowa.- Pięknie - podsumowała lady Courtenay.- Nigdy nie przepuściłamokazji, aby udowodnić mężczyznie, że się myli.- Zgadzam się - powiedziała Joan niemal w tym samym momencie.Tristana ogarnęło uczucie dzikiego triumfu.Doskonale wiedział, żekroczy po niebezpiecznym gruncie; zapewne jego głowa będziewkrótce obnoszona na srebrnej tacy.Ale nie dbał o to.Nie chciał nawetmyśleć, jakie plotki z tego powstaną ani jakie niebezpieczeństwo mugrozi, jeśli spędzi ten wieczór w jej towarzystwie.Nadzieja na to, żeznów będzie mógł jej dotykać, zagłuszyła głos zdrowego rozsądku.Do pokoju wszedł lokaj z listem dla lady Courtenay.Odczytałanazwisko nadawcy i niemal skoczyła na równe nogi.- Wybaczcie.Czekałam na ten list i muszę na niego od razuodpowiedzieć.Joan, kochanie, nalejesz naszemu gościowi jeszczejedną filiżankę herbaty?- Jakieś złe wiadomości? - przestraszyła się panna Bennet.- Skądże znowu.To znaczy mam nadzieję, że nie.- Ciotka zmierzałajuż ku drzwiom.- Nie przejmujcie się mną.Zaraz wrócę.Zniknęła za drzwiami i zamknęła je za sobą.Tristan, który wstałrazem z nią, zwrócił się ku Joan.Wyglądała na równie skrępowaną jakon, ale szybko wzięła się w garść, uniosła imbryk i napełniła swojąfiliżankę.- Ciekawe, od jak dawna chciała się stąd wymknąć. Powoli wrócił na miejsce.Słyszał w myślach własne słowaprzestrogi, skierowane do Benneta, o kobietach zastawiających namężczyzn małżeńską pułapkę.Już wcześniej rozpoznał w ladyCourtenay najprawdziwszą Furię, z którą należało się liczyć.- Myśli pani, że to zaplanowała?- List? Być może, chociaż nie sądzę.Myślę, że była to po prostuwygodna wymówka.- A dlaczego miałaby chcieć się wymknąć? Joan zarumieniła się.- Nie wiem, co mogłoby ją odciągnąć od wysłuchiwania panabłyskotliwych wywodów.Jeśli zamierza pan już iść, nie będę gozatrzymywać.- Pani mówiła jeszcze mniej niż ja - zauważył, wcale nie mając ochotyna pośpieszną ucieczkę.- Jeszcze nie skończyłem herbaty.Pociągnął kolejny łyk, obserwując uważnie jej wpatrzone w niego,nagle pociemniałe oczy.- Wiem, dlaczego pan przyszedł - powiedziała nagle.- I chociażjestem zaszczycona pańską troską, nie oczekuję, by fatygował się panjedynie dla mojej rozrywki.Mój brat nie miał prawa wymagać tego odpana.- Całkowicie się z panią zgadzam.- Pochylił się i podsunął jejfiliżankę.- Mogę prosić o cukier? Lubię słodką herbatę.Przez chwilę obawiał się, że rzuci w niego cukiernicą, ale Joan tylkowestchnęła głęboko i wsypała do filiżanki czubatą łyżeczkę cukru.Teraz herbata będzie naprawdę wstrętna.Ale i tak się napił.- Dlaczego Douglas, mając do wyboru tylu znajomych, akurat panapostawił na mej drodze?Wzruszył ramionami.- Inni się nie nadawali.- Jeszcze bardziej od pana? - spytała.- O wiele bardziej - potwierdził, a w myślach przemknął mu korowódlekkoduchów z kręgu Benneta.- Proszę to traktować jako komplement.Nie chciał, by upadła pani na duchu, i miał pewność, że ja na to niepozwolę. - Miałabym upaść na duchu? - W jej oczach błysnęła irytacja.-Niepotrzebna mi ani pańska pomoc, ani jego.- przerwała, wzięłagłęboki oddech, i przywołała na wargi nieśmiały uśmiech, którynatychmiast obudził jego czujność.- Właściwie, skoro pan o tymwspomniał, jest pewna rzecz, która ogromnie poprawiłaby mi nastrój wczasie tych długich samotnych dni, jakie spędzam tu bez rodziny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl