[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Johann popatrzył na mosiężną poręcz otaczającą bar i lśniącą miedzianą spluwaczkę. I ty się z nim zgadzasz?Jack spojrzał na niego. Chyba tak odparł ostrożnie. Więc zgadzasz się czy nie? Wydajesz się pewny swoich sądów w kwestiachprawnych& Czy naprawdę uważasz, że pan Jackson powinien mieć tak wiele dopowiedzenia w sprawie twojej kariery i twojej przyszłości? Kocham Ellie i bardzo szanuję jej rodzinę.Między mną i panem Jacksonem nie mażadnych rozbieżności, zapewniam pana.Jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciółmi? Co to za przyjaciel, który nie pozwala ci wyjechać i zrobić karieryw szerokim świecie tylko dlatego, że nie chce, aby jego córka otarła się o paru prostaków?%7łycie w miastach przy polach naftowych jest twarde, jednak nie będziesz tam przecieżspędzał całego swojego czasu.Przeważnie będziesz siedział w eleganckim gabinecie, przyktórym gabinet pana Jacksona wyda ci się nędzną komórką.Jack wiedział, że Johann go prowokuje, ale nie potrafił się powstrzymać przedwysłuchiwaniem tych prowokacji.Wstał i powiedział z największym opanowaniem, najakie potrafił się zdobyć: Panie Cornelius, mówimy o moim przyszłym teściu.Johann kiwnął głową. Wiem.I podziwiam cię za to, że tak dzielnie go bronisz.Nie ma jednak racji, chociażbyć może jest szlachetnym i dobrym człowiekiem.Skoro zgadza się, żeby jego córkawyszła za ciebie, powinien zaakceptować także to, że staniesz się jej mężem i panem.Jeślizapragniesz zabrać ją do Teksasu, Oklahomy czy nawet na Księżyc, to takie jest twojeprawo i jemu nic do tego. Panie Cornelius, nie zamierzam występować przeciwko moim teściom.Zresztą dałemjuż słowo panu Jacksonowi.Johann uniósł brwi, jakby chciał powiedzieć: No cóż, na to nie ma rady , i wypiłresztę drinka.W tej samej chwili w barze pojawił się Jerry Slobodien w czarnym żakieciez aksamitnym kołnierzem i rzemykowym krawacie z diamentowym guzem.Ciemne włosy,dość długie jak na 1909 rok, opadały mu na kark falami błyszczącymi od niedzwiedziegosadła. To mój kierownik wydobycia, pan Slobodien przedstawił go Johann Jackowi.Może zjadłbyś z nami lunch i jeszcze porozmawiamy?Jack się zawahał.Niezdecydowanie bulgotało w nim jak kociołek tłustej potrawki.Gdyby nie Ellie, natychmiast przyjąłby ofertę Corneliusa.Ale ponieważ dał słowo honoru,że pozostanie w Karolinie Południowej, musiał go dotrzymać. Dobrze, zjem z panem lunch powiedział. Ale uprzedzam pana, że nie zmienięzdania. W porządku odparł Johann. Ludzie, którzy zbyt szybko zmieniają zdanie, równieszybko zmieniają je po raz drugi, a ja cenię oddanie jednej sprawie.Weszli do sali jadalnej, pomalowanego na bladokremowo obszernego pomieszczeniaz dwunastoma okrągłymi stolikami przykrytymi białymi obrusami.Kilkunastu podróżnychsiorbało krem z groszku.Za oknami unosiło się i opadało szare morze, z którego ostatniemewy wyławiały odpadki.Przy jednym z pustych stolików pojawił się steward i odstawiłkrzesła.Usiedli naprzeciwko siebie, uśmiechając się sztywno, a drugi steward przyniósł immenu.Tego dnia oprócz zupy serwowano kotlety cielęce i ciasto z tropikalnymi owocami. Zwykle jadam lunch w swojej kabinie powiedział Johann. Kucharz jestChińczykiem, ale czasem udaje mi się go namówić, żeby zrobił coś jadalnego, na przykładgrzanki z serem. Chyba daruję sobie zupę mruknął Jerry Slobodien, zerkając na siedzących obokbiesiadników. Za dużo hałasu przy jej jedzeniu.Jeden z siedzących przy sąsiednim stoliku gości, poczciwie wyglądający okularnikw zielonym tweedowym garniturze i kanarkowej muszce, wytarł usta serwetką i spojrzał naniego groznie.Kierownik wydobycia nie pozostał mu dłużny i okularnik szybko wrócił doswojej zupy, kurcząc się jak przestraszony żółw.Slobodien sięgnął do górnej kieszeni żakietu i wyciągnął z niej zmiętą kartkę papieru. Panie Cornelius, właśnie dostaliśmy wiadomość od Orrisa i Nussbauma.Wygląda nato, że mamy zakaz wiercenia w Sapulpa Bluffs. Zakaz? Dlaczego? Pan Spizak jeszcze tego nie wie.Dowiedział się o tym zakazie, kiedy próbowałuzgodnić szczegóły dzierżawy.Reprezentant naszego przeciwnika przekonał sąd okręgowy,że powinien wstrzymać wiercenia do czasu wyjaśnienia wszystkich spornych kwestii.Johann przygryzł wargę. To śmieszne.Wydzierżawiliśmy tę ziemię od Kościoła baptystów.Mamy też prawodo ropy i kopalin występujących na tym terenie.A żadnych spornych kwestii nie było. Człowiek, który doprowadził do wydania zakazu wiercenia, upiera się, że wszystkieprawa do ziemi w Sapulpa Bluffs nadal należą do plemienia Seminoli, i nawet sprowadziłjakiegoś wodza Wewokę z Boggy Depot w stanie Oklahoma, którego prawa rzekomonaruszyliśmy.Do ich stolika podszedł kelner z notatnikiem i ołówkiem i spytał: Co będzie, panowie? Nasze dzisiejsze kotlety to czysta ekstaza. Czysta ekstaza? Gdzieś ty się tak nauczył obracać ozorem? spytał z irytacjąSlobodien. Na tym parowcu, od pana Abrahama Ruefa.Kiedyś płynął z nami.Prawdziwydżentelmen, chociaż %7łyd. A ty pewnie nawet nie jesteś białym człowiekiem, Dudley.Przynoś, co masz, bojesteśmy głodni. Już się robi, proszę pana. Dodaj do tego butelkę czerwonego wina, które pija kapitan, i trzy kieliszki. Dwa poprawił go Johann. Dość już dziś wypiłem. Tak jest, proszę pana.Jack, który do tej pory się nie odzywał, rozłożył serwetkę i powiedział: Wie pan, można byłoby spróbować to obejść&Johann czujnie podniósł głowę. Co obejść? Masz na myśli ten zakaz wierceń w Sapulpa Bluffs? Właśnie.Jednym z moim przedmiotów na Harvardzie było prawo hipoteczne i prawowłasności gruntu. I co?Jack zarumienił się lekko. Musiałbym to jeszcze sprawdzić, ale o ile dobrze pamiętam, w tysiąc osiemsetsześćdziesiątym siódmym roku Seminole podpisali z rządem Stanów Zjednoczonychporozumienie, na mocy którego wszystkie kopaliny znajdujące się w ich ziemi przeszły nawłasność stanu Oklahoma.Johann popatrzył na Slobodiena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]