[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podziękowała mu uśmiechem idotknęła ramienia Brada.Leciutko, a Brad aż podskoczył. A, to ty! Przepraszam, zachowuję się jak głupek.Ale to czekaniemnie wykańcza. Brad, powtórzę za Jeremym.Jesteś policjantem, wiesz, jak prowadzisię dochodzenie. Wiem, wiem. Odwrócił się i butelką z piwem wskazał naJeremy'ego. Szkoda, że nie gram na gitarze.On, kiedy gra, układa sobiewszystko w głowie.Mówił ci o tym? Nie.Ale ja też żałuję, że nie gram na żadnym instrumencie. Nie szkodzi, Rowenno.Realizujesz się na innym polu, wszyscywiemy, że z powodzeniem.Niczego więcej nie musisz robić. Dzięki.Brad wycelował teraz butelką w stolik, przy którym siedzieli Eric,Daniel, Adam i Eve. Ale znajomych, trzeba przyznać, masz trochę dziwnych powiedział, zniżając głos. Sympatyczni, oczywiście, ale normalni to oninie są.Ludzie na pewno trochę ich się boją.Co innego. Brad kończył jużpełnym głosem  Hugh.Ten facet jest normalny.Lubi dobre piwo, futbolI nie oddaje czci drzewom.Prawda, Hugh? No.może tak  bąknął Hugh, wyraznie trochę speszony, i odszedł.A Rowenna zarządziła: Brad, teraz słuchamy, jak gra Jeremy.Bradowi jednak nie muzykabyła w głowie. Ci twoi znajomi  szepnął  jedno z nich na pewno jest diabłem. Zapewniam cię, Brad, że to zwykli ludzie.206RS  W takim razie bardzo mi przykro.Ciekawe, dlaczego? Rowenna zerknęła na stolik, przy którymsiedziała gromadka jej przyjaciół.Brad przeprasza ją, bo obraził jejprzyjaciół? Czy odwrotnie  przykro mu z powodu faktu, że któryś z jejdziwnych przyjaciół jest na pewno diabłem? Coraz trudniej rozmawiało sięjej z Bradem.Nie mogła doczekać się powrotu Jeremy'ego.Kiedy więc po burzliwym aplauzie publiczności i gorącychpodziękowaniach ze strony kapeli Jeremy wreszcie wrócił do nich, z tejwielkiej ulgi aż zmówiła w duchu krótką modlitwę dziękczynną.Jeremy oznajmił, że kona z głodu i muszą koniecznie zamówić coś dojedzenia.Zdaniem Rowenny przede wszystkim powinien coś zjeść Brad,który wlewał w siebie jedno piwo za drugim na pusty żołądek.Brad oczywiście oświadczył, że nie jest głodny. Ale ja jestem  powiedział Jeremy. A sam jeść nie będę.Przenosimy się do stolika i zamawiamy coś do jedzenia.Usiedli przy stoliku.Jeremy przemknął wzrokiem po sali i wyłowiłGinny.Pomachał jej, miał przecież okazję już ją poznać.Doktora nie,dlatego poprosił Rowennę, żeby go przedstawiła.Co też i uczyniła, kiedydoktor z ciotką, wychodząc z restauracji, zatrzymali się przy ich stoliku.Ginny powiedziała Bradowi kilka krzepiących słów, podczas gdy doktor zwielką uwagą przyglądał się Jeremy'emu.Jeremy przyglądał mu siędokładnie tak samo. Rowenno, powiedziałaś mu już?  spytała z niepokojem Ginny. Otym, co widziałam? Jeszcze nie  przyznała Rowenna.207RS  To ja sama powiem.Jeremy, ja widziałam światła.Jak UFO.Wnocy.Widziałam przez okno.Moje okno wychodzi na północny zachód, no iwidać z niego też dom Rowenny.O tych światłach przypomniałam sobiedopiero dziś wieczorem.Doktor MacElroy minę miał bardzo niewyrazną, ale Jeremy, z minąbardzo poważną, podziękował Ginny za informację. A kiedy je widziałaś, Ginny? Czekaj, niech pomyślę.Widziałam je kilka razy.Tak.Aledokładnie, kiedy.Och, Boże, jak mogłam o tym zapomnieć!. Nie przejmuj się, Ginny.Jeszcze raz bardzo ci dziękuję zainformację.Gdybyś znowu je zobaczyła, powiesz mi o tym? Oczywiście! A więc dobranoc  powiedział doktor MacElroyI wyprowadził ciotkę z restauracji.Rowenna odprowadzała starszą panią wzrokiem zdecydowaniezmartwionym.Niestety, wyglądało na to, że wiek Ginny zaczyna dawaćznać o sobie. Rowenno, a co tam jest na północny zachód od ich domu?  spytałJeremy. Nieużytki, zarośnięte krzaczkami.Chyba nie powinieneś brać naserio tego, co powiedziała.Biedna Ginny wyraznie zaczyna mieć kłopoty zgłową.Jeremy nie odzywał się.Zabrał się do jedzenia, ale widać było, że sięnad czymś zastanawia.Wspólny wieczór dobiegł końca.Jeremy i Rowenna odprowadziliBrada do jego hotelu i ruszyli spacerkiem do domu, który wynajął Jeremy.208RS  Dziwne. odezwała się po chwili Rowenna. Nigdy bym się niespodziewała, że w tym samym czasie i w tym samym miejscu zobaczę naraztylu moich bliskich znajomych. Interesujące.Fakt. powiedział Jeremy głosem lekkonieprzytomnym. Zastanawiasz się nad czymś, Jeremy? Tak.Nad jutrzejszą rozmową z tym facetem z Bostonu.Myślę, żebędzie to strata czasu. Był ostatnią osobą, z którą ją widziano. Ale nie ma przeciwko niemu żadnych konkretnych dowodów.Jutrowieczorem muszą go wypuścić, dlatego jedziemy tam rano, żebywykorzystać szansę i pogadać z nim.Niby zawsze warto, ale.Nie sądzę,żeby był zabójcą, choć może przypomni sobie coś, co będzie istotne dlaśledztwa. Nadal jesteś przekonany, że zabójcą jest ktoś miejscowy? Przecieżstąd do Bostonu jest zaledwie trzydzieści kilometrów.Co za problempodskoczyć tu samochodem, spenetrować okolicę.Jeremy, może to jednakten facet z Bostonu. Nie.Bardziej przekonuje mnie to, co mówi Brad.Brad twierdzi, żeMary uprowadził ten wróżbita, Damien.Facet z kryształową kulą.Niestety,jest nieuchwytny.Ponieważ nie ubiegał się o zezwolenie na prowadzenietego rodzaju działalności, nie ma żadnego śladu w dokumentach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl