[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miałem cię dotąd za rozsądnąosobę, teraz jednak dochodzę do wniosku, że tak naprawdępotrzebny ci ktoś, kto by cię pilnował.- Och! Jak możesz tak mówić? Przecież nic nie zrobiłam, pozatym, że chciałam pomóc, najpierw mamie, potem pannie Platt.-Venetia odważnie spojrzała przyjacielowi prosto w oczy.- Zresztąnieważne.Nie muszę się przed tobą tłumaczyć.Jesteś, Gregorze,najbardziej wymagającą, arogancką i egoistyczną osobą, jakąpoznałam w życiu.Oczy Gregora zalśniły się dziwnym blaskiem.- Przynajmniej nie staram się układać życia wszystkimdookoła, sądząc, że moje zdanie jest ważniejsze od zdaniainnych.Jesteś, moja droga, bardzo zarozumiała, uważając, żewiesz wszystko najlepiej.- Lepiej więcej nic nie mów - warknęła Venetia przez zaciśniętezęby.'- A właśnie, że powiem.Jeśli chcesz wrócić do Londynu znienaruszoną reputacją, nie wtrącaj się w sprawy panny Platt.Zbyt wściekła, by odpowiedzieć, Venetia wepchnęła zaciśniętew pięści dłonie w kieszenie pelisy, drżąc z zimna, bo powiałmocniejszy wiatr, który zaczął potrząsać gałęziami drzew i strząsaćz nich kupki śniegu opadające na ziemię z cichym plaśnięciem.Gregor znowu przesunął ręką po włosach, spoglądając gniewniena przyjaciółkę.- Cała ta sytuacja od samego początku to jeden wielki kłopot izamieszanie.Tak się właśnie dzieje, kiedy próbujesz pomagaćludziom, wszystko się rozpada.Pełna goryczy wypowiedz przyjaciela uraziła Venetią.Czy onateż jest dla niego tylko kłopotem?We wzroku Gregora ujrzała odpowiedz, której nie musiałwypowiadać na głos.- Jeśli pragniesz wrócić do domu i cieszyć się życiem, jakiedotąd wiodłaś, zrobisz tak, jak mówię.Przestaniesz wtrącać się wsprawy innych.Zesztywniała.- Nie jestem jednym z twoich służących, więc nie wydawaj mi turozkazów.- Nie, nie jesteś.Moi służący są sto razy bardziej chętni dowspółpracy.- I nie jestem też jedną z twoich.Twoich.Kobietek.- Ostatniesłowo Venetia wypowiedziała ogromnie pogardliwie.- Którebiegają za tobą jak oszalałe, gotowe zrobićwszystko, by zwrócić na siebie twoją uwagę.Nie obchodzi mnie,co myślisz o moich knowaniach", jak to nazywasz.Jestem dorosłai wiem, co robię, więc zachowaj dla siebie swoje zdanie i tenwyniosły ton.Gregor zacisnął usta i w tym samym momencie gdzieś w oddalirozległ się huk pioruna.Venetia spojrzała z zatroskaniem w górę i stwierdziła, że wtrakcie rozmowy na niebo napłynęły chmury, które prawiezasłoniły słońce.- Do diabła, Gregor! Opanuj się.Nie mam zamiaru tkwić w tymzajezdzie przez następny miesiąc.Usta mężczyzny pobielały i zaraz potem nad ich głowamiuderzył następny piorun, a niebo przeciął jaskrawy błysk.Venetia wystraszona hukiem podskoczyła i przycisnęła dłoniedo piersi.- Przestań, Gregor!- Przecież wiesz, że nie mogę tego kontrolować, kiedy już siędzieje.Dlatego nazywają to klątwą - warknął mężczyzna.- Lepiej znajdz jakiś sposób, żeby to zatrzymać.- Venetiaprzyglądała się niebu, szczelniej zaciskając poły pelisy, bo naglezrobiło się bardzo chłodno.- Może, jeśli szybko się uspokoisz, niedojdzie do ponownej śnieżycy.- Nie będę spokojny, jeśli i ty się nie uspokoisz.Musisz miprzyrzec, że nie będziesz się wtrącała w sprawy pozostałych gości.Venetia odwróciła się, ukazując Gregorowi profil twarzy zdumnie uniesionym podbródkiem.- Nie jestem zobowiązana cię słuchać i jeśli uznam, że mojapomoc jest potrzebna, pomogę.Bez względu na to, co ty 0 tymsądzisz.W górze znowu zagrzmiało, tak mocno, że aż zatrzęsła sięziemia pod stopami rozmawiających.Robiło się coraz ciemniej i wpowietrzu pojawiły się opadające w dół drobne płatki śniegu.Venetia wskazała na niebo.- Zobacz, co narobiłeś! Nigdy stąd nie wyjedziemy.Gregorpochylił się, tak żeby jego twarz znalazła się napoziomie twarzy przyjaciółki.- Przebyłem długą drogę w takiej właśnie paskudnej pogodzie,żeby ratować twoją drogocenną reputację.W ramach wdzięcznościmogłabyś przynajmniej trzymać się z dala od kłopotów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]