[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie Orly rzekł: Erin jest z nich najlepsza. A więc nie chciałby pan, żeby coś jej się stało stwierdziłGarcia. Jasne, że nie chciałbym.Erin oznajmiła, że czuje się głęboko wzruszona.Jej szef podrapałsię w rękę. No i twoja dziewczynka.To ma znaczenie. Cóż za serdeczność zauważył sierżant. Facet nazywa się Moldowsky.I nie każ mi pan przeliterować.Melvin albo jakoś podobnie. Doskonale.Czego chciał dzisiaj? drążył Garcia.Orly wskazał kciukiem na Erin. Pytał o nią.Jaka jest.Czy ma problemy z narkotykami.Czyma przyjaciela.Erin poczuła ukłucie lęku.Nigdy nie słyszała o tym człowieku. Następna sprawa dodał Orly. Wie o dziecku.Wie, że makłopoty z byłym mężem.Ten facet wie bardzo dużo. Wspomniał Angie? Głos Erin się załamał.Pochyliła się doprzodu, zaciskając pięści. I co mu pan powiedział?242 Ni cholery zapewnił. Przysięgam. Spojrzenie dziew-czyny przeszywało go na wylot.Orly ze złością machnął ręką w stronęShada. Shad, czy nie tak to załatwiłem?Bramkarz potwierdził wersję szefa: Byłem, kiedy ten dupek zadzwonił.Pan Orly nie powiedziałmu ni cholery. W porządku odetchnęła Erin z ulgą. Przepraszam. To gruba ryba wyjaśnił Orly. Rzucił kilka nazwisk, żebyzwrócić moją uwagę.W przeciwnym razie kazałbym mu się odpie-przyć. Zmrużonymi świńskimi oczkami popatrzył na Garcię.Utracę licencję i będzie cholerna rozróba.Rzecz w tym, że muszę sięopowiadać poważnym ludziom. Niech się pan nie martwi, panie Orly.Zgodzi się pan współ-pracować i wszystko będzie przecudownie. Współpracować? Właściciel lokalu powtórzył przeciągle.Słodki Jezu Wszechmogący, czego pan jeszcze żąda? Przecież poda-łem to cholerne nazwisko. Owszem, podał pan przytaknął sierżant. Gdyby jeszczedo kompletu znalazł się numer telefonu.Orly zrobił zniecierpliwioną minę człowieka, który ma coś lepsze-go do roboty. Tak, Moldowsky zostawił numer.Jest gdzieś tutaj. Zacząłbez zapału grzebać w papierach na biurku. Doskonale.Chciałbym, żeby pan do niego zadzwonił oświadczył detektyw.Orly zmarszczył brwi. Po cholerę? Nie zamierzam do nikogo telefonować. Daj pan spokój uciął Garcia. Znajdzmy ten numer.Shad mrugnął do Erin, jakby chciał powiedzieć: zapowiadają sięwesołe momenty.Garcia pozostał w klubie aż do jego zamknięcia.Czekał na parkin-gu, dopóki Erin nie wyszła z Angie.Próbował zaprzyjaznić się zdziewczynką, ale mała była zmęczona i rozkapryszona.Wsiadła dosamochodu i położyła się na tylnym siedzeniu.Al stwierdził, że tocholernie nie w porządku trzymać dziecko w klubie. Przykro mi, że masz zastrzeżenia odparła Erin.Nie była w243nastroju do wysłuchiwania wykładu o wychowaniu. Wszystkiedziewczyny za nią przepadają.A poza tym, żeby nie widziała, w jakisposób jej śliczna mamusia zarabia na życie, nie wolno jej wchodzićdo sali. Spokojnie rzekł sierżant. Nie mówię nic o atmosferze.Chodzi mi o bezpieczeństwo małej.Kiedy Erin wsiadała do samochodu, przytrzymał jej drzwi.Zapu-ściła silnik i przegazowała go hałaśliwie. Dopóki Darrell jest w pobliżu, chcę, żeby przez cały czas byłablisko mnie oznajmiła. Mamusiu, czy możemy już jechać do domu? rozległo się ztylnego siedzenia. Pomyśl o tym mówił szeptem Garcia. Gdyby ktoś miał ja-kieś zamiary wobec ciebie, gdzie przede wszystkim by przyszedł?Prosto tutaj.Załóżmy, że gówno trafi w wentylator.Chciałabyś, żebydzieciak akurat spał sobie w garderobie? Doskonale odparła Erin. W takim razie znajdz mi przed-szkole otwarte o trzeciej w nocy. Wrzuciła bieg. A ponadto czegomam się bać? Ty i Shad będziecie nas bronić.Ruszyła szybko, piszcząc oponami na zakręcie.Dziecinada, pomy-ślała, ale również cudowne lekarstwo.Jechała ostro całą drogę dodomu.Kiedy dwadzieścia minut pózniej Al podjechał pod jej dom, Erin iAngela ciągle jeszcze siedziały w samochodzie.Twarz kobiety patrzą-cej w stronę mieszkania była napięta.Gdy podszedł do samochodu,zobaczył mały rewolwer leżący pod przednią szybą.Dziewczynkatkwiła z tyłu jak porcelanowa lalka.Polecił Erin, żeby schowała broń.Wskazała na okno na drugimpiętrze mówiąc: W sypialni pali się światło. Nie zostawiłaś go? Na pewno oznajmiła z przekonaniem.Wychodząc do pracy,wszystko wyłączała.Przyzwyczaiła się do tego już dawno rachunkiza elektryczność były mordercze.Obserwowali okno czekając, czy nie pojawi się w nim jakiś cień.Nic jednak nie poruszało się za zaciągniętymi do połowy zasłonami. Daj mi klucz polecił Garcia. Pewnie drzwi są otwarte.244 I broń.Erin podała mu klucze i trzydziestkę dwójkę. Zabezpieczony powiedziała. Dziękuję.Gdyby coś się stało, naciśnij klakson.Drzwi wejściowe były zamknięte.Detektyw otworzył je cicho iwszedł do środka.Przez długą, niekończącą się chwilę nic się niedziało.Można było odnieść wrażenie, że Ala Garcię połknął mrok.Erin wpatrywała się w okna i nasłuchiwała, czy nie rozlegnie sięstłumiony wystrzał, ale do jej uszu dobiegał jedynie cichy oddechAngeli.W końcu w pozostałych oknach po kolei zaczęły zapalać sięświatła, gdy sierżant przechodził z jednego pokoju do drugiego.Wreszcie pojawił się w drzwiach i dał Erin znak, że może przyjść.W mieszkaniu wszystko wyglądało zwyczajnie.Garcia towarzyszyłjej i Angeli, gdy przechodziły przez kuchnię, salonik i wchodziły nagórę do sypialni.Chyba niczego nie brakowało.A więc jednak się myliłam, pomyślała Erin.Zostawiłam cholerneświatło włączone. To wszystkie twoje rzeczy? zapytał sierżant. Angela i ja podróżujemy z minimalnym bagażem. Fakt, że wjej sypialni przebywał detektyw, sprawiał na niej dziwne wrażenie.Spostrzegła, że Al się uśmiecha, patrząc na rozwieszone plakaty mu-zyków rockowych. Oszczędzam na van Gogha zażartowała. Ale mnie się podoba.Angie pobiegła w głąb korytarza i wróciła z rysunkiem. Sama go namalowałam oświadczyła, wciskając mu kartkę. Aadny pies. Nie, to wilk.Cioci Rity. Dziewczynka przesunęła palcem porysunku. Widzisz kudłaty ogon? A tutaj, pod drzewem, są wilczeszczeniaczki. Słusznie przytaknął detektyw. Wilki.Erin wyjęła mu rysunek z rąk. Rodzina Darrella.Muszę wziąć aspirynę.Aazienka była ostatnim miejscem, w którym spodziewała się od-nalezć ślady intruza.Początkowo niczego nie zauważyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]