[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wcale nie - zaprotestowała poniewczasie.- Po prostu bałam się o pierścionek.- Czy słyszałniepewność w jej głosie? Czy wiedział, że sama nie wierzy wswoje słowa? Nie zdołała się opanować i wyciągnęła rękę, bydotknąć jego piersi.Lorenzo musiał czytać w jej myślach, bo czy inaczejpozwoliłby jej zagubić się we własnym pragnieniu? Czyodpowiedziałby pieszczotą równie namiętną?Jodie czuła się silna i kobieca jak nigdy.Pochyliła głowę,by.:- Nie! - Szorstkość jego odmowy zaszokowała ją.W jejoczach odbiło się zmieszanie i rozczarowanie.- Dlaczego nie? - zaprotestowała.Lorenzo wiedział, że jeżeli dopuści do jeszcze bardziejintymnych pieszczot, nie zdoła nad sobą zapanować.- Nie możemy.Nie mam prezerwatyw, a nie zamierzamwpaść w pułapkę ojcostwa - wyjaśnił szorstko.- Nie lepiej było pomyśleć o tym wcześniej? - zapytałaJodie, zsuwając się z łóżka i ubierając w niezdarnympośpiechu.Nie mogła pozwolić, by się zorientował, że to odrzucenieboleśnie przypomniało jej postępowanie Johna.Nie chciała teżpokazać, jak głęboko zranił ją i zawstydził.Jak bardzo naiwna była jej wiara, że może o czymkolwiekdecydować.Spiesząc do bezpiecznej przystani swojej sypialni,uświadomiła sobie z goryczą, że w tym związku wszelkiedecyzje leżą poza jej zasięgiem. ROZDZIAA DZIESITYNa dzwięk znajomego kliknięcia otwieranych drzwisypialni Lorenza i równie delikatnego ich zamknięcia Jodie,leżąca w bezsennym oczekiwaniu, zesztywniała.Mieli się pobrać za dwa dni, ale już czterokrotniezauważyła, że Lorenzo sekretnie opuszcza swój pokój wśrodku nocy, a po przynajmniej godzinie równie cicho doniego powraca.Caterina wciąż przebywała w Castillo.Czy toona spotykała się w nocy z Lorenzem? Jodie uznała, że maprawo to wiedzieć, nawet jeżeli miała być tylko jegotymczasową żoną.Wstała, włożyła szlafrok i miękkie kapcie.Zamierzałasprawdzić swoje podejrzenia.Małżeństwo dla interesu tojedna sprawa, ale bycie niechcianą żoną, której mąż makochankę, zupełnie inna.Nie zamierzała odgrywać takupokarzającej roli.Ze szczytu schodów zauważyła sylwetkę Lorenzaprzemykającego przez hol poniżej.Podążyła za nim,zastanawiając się, dlaczego nie skorzystał z górnegokorytarza, prowadzącego prosto do apartamentu Cateriny.Do korytarza łączącego starszą część Castillo z nowszym,siedemnastowiecznym skrzydłem prowadziło kilka wąskichprzejść.Które wybrał Lorenzo? Nikły poblask skierował jejuwagę na schody prowadzące na niższy poziom.Jodieodetchnęła nerwowo.Schody znajdowały się dokładnie podapartamentem Cateriny, więc najprawdopodobniej.Wydalastłumiony okrzyk, kiedy nagle z cienia wychyliła się ręka ichwyciła ją za nadgarstek.- Co ty tu, u diabła, robisz?Lorenzo! Musiał się zorientować, że za nim szła, i zaczaiłsię tu na nią. - Chciałam zobaczyć, dokąd chodzisz.Już czwarty razwychodzisz od siebie w środku nocy - odpowiedziałaszczerze.- Zledziłaś mnie?Zmieszała się pod jego uważnym spojrzeniem, ale niezamierzała pozwolić, żeby to zauważył.- Skoro mam za ciebie wyjść, chcę wiedzieć, czyuprawiasz seks z Cateriną.- Co?- Jeżeli tak, nie wyjdę za ciebie.Możesz być tego pewien.- Myślałaś, że nakryjesz mnie w łóżku z Cateriną?Jodie poczuła się winna.Nie mogła mu powiedzieć, żejego odrzucenie nie tylko pogłębiło jej niepewność, ale isprowokowało pytanie, czy Lorenzo, podobnie jak John,szukał satysfakcji seksualnej gdzie indziej.- Nie zaprzeczysz, że byliście kochankami - brnęła dalej.- Tak - zgodził się krótko.- Ale to było dwadzieścia lattemu, byłem wtedy chłopcem.- Ona twierdzi, że wciąż jej pożądasz.- Ona może sobie tak myśleć, ale to nieprawda - odparłzdecydowanie.Wciąż trzymał ją za nadgarstek.- Chceszwiedzieć, dokąd idę? - spytał.- Dobrze.Chodz ze mną.Ruszył tak szybko wąskim, podobnym do tunelukorytarzem, że Jodie musiała prawie biec, żeby za nimnadążyć.Czuła wilgoć i widziała krople wody na kamiennymsklepieniu i ścianach.Zatrzymały ich ciężkie, dębowe drzwi.- Ten korytarz to dawna droga do wieczności - wyjaśniłbeznamiętnie Lorenzo.- Prowadził do lochów i sali tortur.- Do sali tortur? - Jodie usłyszała w swoim głosie odrazę.Lorenzo wzruszył ramionami, przekręcił klucz i otworzyłciężkie drzwi.- Sztuka wojenna kieruje się swoimi prawami. - W średniowieczu zapewne tak było - przyznała Jodie.-Ale.- Nie tylko w średniowieczu - przerwał jej.Wyglądał wtej chwili tak złowrogo, że zadygotała.Za drzwiami znajdowało się ogromne, nisko sklepionepomieszczenie.Pod jedną ścianą stały puste półki na wino, zesklepienia kapała wilgoć.- Wszystko w porządku.- Lorenzo podążył wzrokiem zajej zaniepokojonym spojrzeniem na sufit.- Tu jest zupełniebezpiecznie, a chłód, chociaż nieprzyjemny, też ma swojezalety [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl