[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szkodybyły tak znaczne, a rozprzężenie w gospodarstwie od niejakiego czasu tak sięmocno czuć dawało, iż mimo całej swej energii młodzieniec ten nie mógł sobiedać rady.Dniem i nocą zdążając do Warszawy przybiegł nareszcie, gdy już paniDobkowa, nieco ochłonąwszy z pierwszego wrażenia i strachu, włożywszy żałobę, w której bardzo jej było do twarzy, rozmyślała, czyliby jako strapionawdowa, nieszczęśliwa sierota bez opieki, jeszcze ze swego położenia nie mogłajakiego uczynić użytku.Generał dotąd wstrzymywał się od uczęszczania do jejdomu i o sobie znać wcale nie dawał, innymi wszakże drogami spodziewała sięniezawodnie pani Dobkowa wyzyskać sobie posiadanie Borowiec choćbyczasowo, które rachunkami przeciągać by się dało do nieskończoności.Wistocie, rada pana generała co do ucieczki Dobka była może trafna, ale wwypadku śmierci nie przewidywała praw córki i reszty rodziny Dobków dopozostałości.Pan Tyszko widząc, że z Laurą nie ma co o tym mówić, wysłałzawiadomienie do Konopnicy.Tymczasem przybyły Będziewicz, którego sam widok przeraził wdowę, bo jejcoś nadzwyczajnego zwiastował, na pierwsze pytanie, z czym przyjeżdża,oznajmił, iż Borowce, zamek i dworskie zabudowania ze szczętem spalonezostały.Dodawał, iż nie było wątpliwości najmniejszej o podpaleniu, pożarbowiem wybuchł nagle z podziemi zamkowych.Na tę wieść, bez ogródki jejprzyniesioną i rzuconą bez przygotowania, Dobkowa mdleć zaczęła zespazmatycznym krzykiem, a Rózia i Będziewicz ratować ją musieli.Dotknęła ona nieszczęśliwą niewiastę silniej pewnie niż wiadomość o śmiercimęża.Z załamanymi dłońmi padła w krzesło płacząc i zachodząc się.Dopierożnastąpiły mnogie pytania o poniesionych szkodach, o szczegółach tegonieszczęścia, o dacie i trwaniu ognia, o tym, co potrafiono ocalić, a czego byłobardzo mało.Będziewicz przywiózł i list księdza kanonika z opisem pogorzeli adomysłami jego o jej przyczynach i o wypróżnieniu skarbczyka.Ta nowa klęska dotknęła tak panią Dobkową i wyrwała ją z apatii, w której jakiśczas wyczekiwała wypadków, iż nie oglądając się na to, jak będzie przyjęta,postanowiła jechać do generała.Sapory nigdy nie można było zastać w domu, nie przyjmował u siebie i starał siębyć tam jak najmniej.Ode drzwi więc odprawiono ją grzecznie, odpowiadając,iż nie mogą przewidzieć dnia ani godziny, gdy generała zastać by mogła.Przygotowany list zostawiwszy, pani Dobkowa powrócić musiała.Prosiła ona wnim generała, ażeby do niej przybył co najrychlej.Ponieważ ze sprawy Lassy, którą ścigano listami gończymi, żadnaodpowiedzialność nie spadała na panią Dobkową, generał udobruchał się, nabrałodwagi i przybył do niej wieczorem.Wdowa miała się czas namyśleć nadpostępowaniem względem niego i przywitała go chłodniej niż zwykle.- Darujesz mi, moja królowo - rzekł generał na wstępie - jestem w takimpołożeniu, iż najmniejsza kompromitacja mogłaby mnie zgubić, mam wielunieprzyjaciół, potrzebuję być bardzo ostrożnym.Wiadomo powszechnie, iż tanowa Brinvillers bywała u asindzki.- Bywała przecież w tysiącu domach w Warszawie.- odezwała się Dobkowa.- Tak, ale struła tylko jednego męża jejmości dobrodziejki - odparł generał.-Aajdaki te, adwokaty, mają przysłowie, którego szczęściem asindzka, nie rozumiejąc po łacinie, nie znasz: Is fecit, cui prodest.Ten to zrobił, komu służy.Mogliby z tym daleko zajść.- Ale cóż to mnie obchodzi! Co to się do mnie ma ściągać!- Przypuszczam chętnie, iż w tym udziału mieć nie mogłaś - dodał Sapora - alezbytnia gorliwość głupiej kobiety wyprzedziła może jej.życzenia, wtłomaczeniu mogłaby te życzenia przypomnieć.i koniec końcówskompromitować.- Przecież jej nie ma nawet!- I daj Boże, aby resztką tego proszku sukcesyjnego sama się poczęstowała -rzekł generał - jest to, co by mogła najrozumniejszego uczynić.- A wiesz pan, co mnie za nieszczęście spotkało?- Czy jeszcze co nowego?- Podpalono dwór w Borowcach i zniszczał zupełnie.- A to fatalnie - odparł Sapora - chociaż na miejscu waszym, szanownastarościno, ja bym to wyzyskał, bo jużciś mogłaś tam mieć ogromnego szacunkuswoje sprzęty i ruchomości, co ci się do zwrotu należy.O interesie mówiłem zprawnikami, radziłem się, powiadają: zawsze córka coś wziąć musi, ale niemniej i wy.Tymczasem zaś majątek trzymać i wytrzymywać będziecie.Na toprzywilej, czyli też wyrok da się wyrobić za jakie tysiąc dukatów, ale trzebadobrze chodzić, bo są inni Dobkowie, a ci przyjdą też z pretensjami i w obroniepraw swoich.- A gdybyś mnie generał przedstawił najjaśniejszemu panu? - zapytała wdowa.Sapora popatrzał na nią i rozśmiał się.- E, kochana Sabinko - zawołał - jeśli myślicie, że jego tak łatwo oczkiem ująćjak nieboszczyka pana Dobka, to się mylicie! Widzi on co dzień uśmiechającychmu się gąbek bez miary, myślę, że to go prędzej już nudzi, niż bawi.To się nanic nie zdało i pieniędzy ci nie oszczędzi.Będziemy chodzili około interesu winny sposób.Jedną bym rzecz doradził tylko, jeśli możliwa, żebyś waćpaniprzez dobrą politykę choć spróbowała zbliżyć się do córki nieboszczyka.- A, uchowaj Boże! - krzyknęła starościna.- Ona mnie ani przyjąć, ani mówić zemną nie zechce!- W takim razie pójdzie to też na waszą korzyść.Będziesz waćpani miała zasobą, że pierwsza pragnęłaś zgody, że od niej nie odbiegasz, i że cię do krokówtych zmuszono.Dobkowa zamilkła.- Widzisz, moja dobrodziejko - dodał z szatańskim uśmiechem Sapora - gdy sięma komu stołka podstawić, trzeba zawsze tak rzeczy stroić, by się wydawało, iżsię go siedzieć prosiło; gdy się robi dla siebie, niech się zdaje, iż z najczystszychpobudek poświęcenia!.Co acani chcesz? - rzekł.- Zwiat stoi na takichszalbierstwach i znam ludzi, co za Arystydesów uchodzą, choćby dawnostryczka byli godni.Wdowa oceniając wysoką politykę swojego mentora, nic odpowiedzieć niemogła. - Już to z ariańskiej beczki trudna co zaczerpnąć, wszystko ze zgonemjegomości się skończyło.Procesa kryminalne z nieboszczykami się też nieprowadzą; ale beatus, qui tenet.Jejmość trzymasz majątek i umiejąc chodzićkoło tego, możesz go wytrzymywać do nieskończoności, coś kapnąwszy dlacórki.Po dłuższej jeszcze, równie praktycznej naradzie z panem generałem, Dobkowapożegnała odjeżdżającego prośbą, aby o niej nie zapominał, a sama nazajutrz,choć z wielkim dąsaniem i rzucaniem się przeciw nieznośnemu przymusowi,kazała konie zaprząc, by Laurę odwiedzić.Ludzie jej doskonale wiedzieli, gdziesię znajdowała.W południe tedy zaszła kareta i Dobkowa w grubej żałobie wyruszyła dodworku Tyszków.Gdy powóz zatoczył się przed ganeczek, a służący poszedłoznajmić o swej pani, długa minęła chwila, nim przyniósł odpowiedz.W istocie, Laura nie mogła od razu pojąć zuchwalstwa tych odwiedzin, niedowierzała uszom, gdy jej tę wizytę oznajmiono.Byłaby może sługę w gniewieodprawiła nie wiem jak, gdyby nie pośrednictwo Basi, która zastępując ją kazałapowiedzieć, że pani chora.Kareta potoczyła się, krok był zrobiony.Dobkowamogła już głosić, iż wyciągnęła rękę, ale została odtrąconą.Cel był osiągnięty.Tyszko, nie wiedząc wcale o stosunku Laury do Dobków Konopnickich,wyprawił ku nim potajemnie list z oznajmieniem o tragicznej śmierci panaSalomona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl