[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Suminowie ze swem naiwnem uwielbieniem dla niej, rozczulali mnie bardzo iśmieszyli troszeczkę.Ale któżby duszy jaką wlewa we wszystko co czyni, nieocenił, nie uwielbiał.Ona nie należy wcale do tych buziakowych pianisteksalonowych, co grają trudne sztuczki Thalberga i Liszta z łatwością i con brio nazamydlenie uszów nieukom; gra z uczuciem i najwięcej starych mistrzów.Napiękności ich dzieł i prości poznają się ludzie, bo to muzyka wielka co z duszywypłynęła.Takich wieczorów mało jest w życiu!Siedliśmy potem we czworo w kątku, ja, ona, Jan i Julja i mówiliśmy długo,pierwszy raz tak poufale i tak wśród tłumu wyosobnieni.Ja nie kocham jej, nie ja ją wielbię, to coś wyższego nad kobietę, to anioł, który się zsunął naziemię na promyku słońca i mnie się dostał! Czym go wart? Nie! nie! tysiącbyło godniejszych, ale nikt pewnie by jej mocniej, z większem poświęceniemsię nie ukochał, nikt by jej tak nie pojął i nie ocenił jak ja.Edmundzie! przyszły, ostatni list napiszę po ślubie.TwójJerzy.XXIVJERZY DO EDMUNDA.Turza Góra, d.27 Grudnia 18.Przepędzamy tu z żoną święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok nadchodzi, chcęci go powinszować.Nie mogę długo, przyjm tylko szczere życzenia moje.Odkilku tygodni ona moją, i co dzień budząc się ze snu, muszę sobie przypomniećpilnie, że to prawda, że to nie marzenie, tak niepojęte jest szczęście moje i taknie śmiem mu uwierzyć.Bądz zdrów drogi Edmundzie, nie pisz do mnie, już ciodpisać nie będę miał czasu, każda chwila tak droga! Twój,Jerzy. EPILOGPozostaje nam wedle przyjętego zwyczaju, dopełnić powieści, wskazując dalszelosy tych osób, które w niej poznali czytelnicy.Najłatwiej by starych bajekzakończeniem zamknąć: żyli długo, szczęśliwie i mieli wiele dzieci; ale dziś tojuż nie uchodzi.Powiedzmy więc parę słów o każdym.Grabę, sąsiedzi nie przestali nazywać dziwakiem: on ze swej strony nie przestałzasługiwać na to nazwisko i stale idąc do celu, nie poświęcił przekonania swego,łakomej dla drugich popularności.Syn jego poszedł w ślady ojca, a małżeństwoz Juiją Sumin jest jednym z tych fenomenalnych związków, które nie obiecująwątku do plotek dla sąsiadów dostarczać, %7łona Pana Graby wyjechała zagranicę, bawi we Florencij, córkę wydała za jakieś gołe włoskie książątko.Kapitan siedzi w Kurzyłówce, rozmyślając, czem by mógł dokuczyćKoniuszemu, którego jak zawsze ściska i jak zawsze nienawidzi.Koniuszyniemniej gorliwie zasiada się na Kapitana, ale rady sobie dać nie mogą.Processo Zajamie skończył się kompromissem, ostęp przeszedł we władanie dziedzica,a co Koniuszy krwi sobie popsuł a Kapitan sarn nastrzelał, to przy nich zostało.Teraz przygotowuje się nowy spór: o zalanie łąk Kurzyłowieckich przezpodniesienie grobel w Turzej Górze.A że oprócz tego została zapaśna kwestja osukcessją która przypadała na Irenę z czasu opieki Pana Koniuszego Kapitanowi nie zabraknie sposobów niecierpliwienia starego PoleskiegoNemroda.Niedawno odmówił mu leśniczego, który doskonale wabił wilki, zaco Koniuszy się wścieka, ale cóż poradzić? Kapitan bije się w piersi, ściska,całuje, i za każdą psotą wyrządzoną tak potulną przybiera minę, że trzeba plunąći porzucić.Zlub Ireny i Jerzego odbył się cicho w Rumianej.Przepędziwszy czas jakiś wTurzej Górze pojechali do W.Polski; za powrotem zamieszkał przy nichKoniuszy, mając tylko niekiedy odwiedzać swoją chatkę jak ją zowie.WRumianej lasy piękne i niespolowane.Suminowie z Zamalinnego objąwszykilka folwarków z Turzogórszczyzny im wydzielonych, a chcąc na nichgospodarzyć jak niegdyś na swoich kilku chatkach, nieustannie się gryzą istraszliwie męczą.Jan niekiedy do ostatniej niecierpliwości przyprowadzony,mówi już o wydzierżawieniu i chce powrócić do dawnego kąta.Ale PaniTeressa, z domu Zawilska, zdrowym swym rozsądkiem i nieskończoną ilościąprzykładów, umie go na drogę wytrwania wprowadzić.Piotr Dolski powrócił po długiej wędrówce do Horodyszcza swojego wZapadliskach, smutniejszy, dzikszy niż kiedy; czasem odwiedza Jerzego itowarzyszy mu w myśliwskich wycieczkach.Pani Lacka odjechała na Ukrainę iwidziano ją ostatniemi czasami w Odessie. Poznał się Dolski z Koniuszym, znalazłszy w nim łowca wedle serca swego,poprzyjaznił się z nim bardzo, uwielbiając ten instynkt myśliwski, którym długiewłóczęgi i życie w lasach obdarzyły pana Piotra.Cóż z resztą? domyślicie się może, a i tak boję się, żeby powieść nie wydała sięwam za długą.Więc&KONIEC.1848  1849.Gródek  Hubin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl