[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochodziła jejmość po sali. Daleko to stąd?%7łabie się zimno zrobiło. Począł liczyć mile.Drogi kawał był spory.  Co ona sobie myśli? gotowa jeszcze raz mnie wyprawić na zębyRożańskiego.Wypytawszy tak o podróż, o noclegi, o gościńce.odprawiła go pisarzowa,zawołano marszałka i koniuszego.Jejmość zapragnęła jechać do Krakowa jak powiedziała, ale sama jedna i lekko,bez dworu.Chciała, aby nazajutrz do dnia wszystko było gotowe, ludzie,kolebka, konie.Doniesiono o tym natychmiast matce, której to nie w smak poszło.Przytoczyłasię do córki. A to co ja słyszę! odezwała się z progu: do Krakowa? jutro? niepowiedziawszy mi słowa? Cóż się stało? Od kiedyż to ja tu obcą jestem? Ja muszę.odparła chłodno Jadwiga  muszę. Cóż to jest? Pilna sprawa. Dla mnie zakryta? Tak! po namyśle odezwała się córka. Dlaczego? Nie jestem dzieckiem.niech mi matka woli nie krępuje.Dotąd cierpliwa pani expodczaszyna wybuchła. Myślisz, że ja nic nie rozumiem! Poczęła się śmiać. W głowie ci się przewróciło.Dość już ludzie na nas plotą i czernią,  chceci się nowych nieprzyjaciół i jadu.Myślisz swojego tego Pełkę od ołtarzaoderwać, może na to, aby sukcedował rotmistrz po pisarzu.Ja na to niepozwolę! ja tego szaleństwa nie dopuszczę!Zerwała się Jadwiga z siedzenia.Stanęły przeciwko sobie. Jak mi to matka zabronić może? Na wszystko sposób  a nie dopuszczę wstydu i głupstwa.Zawrzała kłótnia jakiej jeszcze nigdy nie było, zapomniała się matka, uniosłacórka.Zagroziła pisarzowa wyjazdem, nie wstrzymywała jej druga.Wszystkie panny z fraucymeru, drżąc, podsłuchiwały pode drzwiami.ażJadwiga osłabłszy się rozpłakała.Poczęły się tedy pieszczoty i przejednywania, żale i tłumaczenia, a mimo tooświadczyła Cyrulska, iż do Horbowa odjedzie. Rządz się sobie i rób co chcesz! ja się do niczego nie mieszam.Z tym się rozeszły.pózno w noc.Stara wróciła do izby i nie kładąc się już spać, posłała do stajni po swych ludzi,aby w godzinę do drogi byli gotowi.W całym domu popłoch i zamieszaniebyło największe.Nazajutrz rano, gdy pani pisarzowa, ze zwykłą sobie despotycznością, koniekazała zaprzęgać, a cała służba latała, aby co rychlej zadość uczynić jejrozkazom  już od dawna pani Cyrulskiej nie było.I córka i wszyscy w domu przekonani byli najmocniej, że wyruszyłarozgniewana do Horbowa, toteż się o to jak najmniej troszczono.Stało sięwszakże, czego nikt przewidzieć nie mógł.Stara jechała, spiesząc, by córkę do Rożańskich wyprzedzić.%7łaba wszystko wyśpiewał, co do pokierowania się wdrodze potrzebne byłe.Sypiąc pieniędzmi i umiejąc ludzmi się posługiwać,matka nim wyjechała, urządziła tak wszystko, ażeby córka nie tylko jejwyprzedzić, lecz nawet dopędzić nie mogła.Ujęci byli furmani, przekupionasłużba, konie w drodze chorować musiały, tysiączne przeszkody opózniać.Przeczuła bowiem dobrze, iż córka dla przeszkodzenia nienawistnemumałżeństwu poleci do Pełki, choćby go od ołtarza odciągnąć miała.Była tegopewną.nie mogła się omylić i nie myliła się też wcale.Pisarzowa w istocie powzięła zuchwałą myśl stawić się osobiście tam, gdzieprzez posła nic się jej uczynić nie udało.Rożański tryumfował już, oczekując tylko na indult i papiery, aby państwamłodych do ołtarza poprowadzić.Z dnia na dzień opózniali się posłańcy, wyprawiono za pierwszymi drugich.boi Wacek czuł, że periculum in mora.Woził co dzień Pełkę do narzeczonej i miał tę pociechę, iż przy niej widział goodrodzonym, wesołym, szczęśliwym, zapominającym o starych szałach i oniezdrowych amorach (było to znane nam już wyrażenie Rożańskiego.Leczcóż? zaledwie od Kmiciców wyjechali, a Medard sam pozostał z myślami,wpadał w melancholię i chodził jak z krzyża zdjęty.Wacek szpiegując go,słyszał po ciemku nocą do ranka niemal, przechadzającego się po izbie iwzdychającego, aż litość brała.Jedna Elżusia umiała go oczarować tak, że mu zmysły zdrowe, wesele i ochotędo życia przywracała.Bez niej słowa od niego trudno było nawet dopytać.Przygotowania do wesela zdawał na Rożańskiego, trzos mu cały powierzył."Rób co chcesz, rzekł, ja nic nie potrafię.ale rób tak, aby panna Elżbieta byłarada, i co on zechce i każe".%7łal było nań patrzeć, bo cierpiał okrutnie, a niechciał tego po sobie pokazywać, i twarz mu w kilka dni wyciągnęła się jaknigdy po najdłuższej chorobie, oczy pozapadały, a do jadła, ani do napojunamówić go nie było podobna.Czasem, prawda, do kieliszka się chwycił i piłbez pamięci, ale tylko mu lice się zapaliło, a humoru nie zyskał ani pamięci nietracił.Wacek nawet przed własną żoną klął niewiasty i ich sprawy, a potem ją całującprzepraszał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl