[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wśród niekończących się, bezmiernych łąk, które były u szczytubujności, widać było tylko jedną istotę, która to pojawiała się,to nikła w trawach.Krysia pochylała się i wyprostowywałazbierając kwiatki.Zobaczywszy Jaona, zamiast podać mu bukiecik oczym marzył, upuściła go na ziemię.Zarazem było w tym coś, codawało największe nadzieje, że gdy Jaon zjawił się, bukiecikprzestał się liczyć, nawet kwiatki zostały zapomniane.Pociągnąłją ku Dzikiemu Lasowi wąwozem, w którym przed chwilą był pan Jan.Dęby wypuściły liście, które w oślepiającym słońcu wydawały sięprzezroczyste.Mrówka, jak wzięta z opowiadania nauczyciela,niosła komara.Na starym buku siedział ptak.Nie przestraszył się,gdy usiedli u stóp drzewa i dalej śpiewał.Jaon wyjął papugę.Zdarł lśniący staniol, obłupiając czekoladowego ptaka z piór,puchu i skóry jednocześnie.Na zgniecionej czekoladzie odciśniętebyły zarysy skrzydeł, oczu, pazurów.- To jest ptak ara - objaśnił Jaon.- Kości ma zgruchotane, alemięso jest niezepsute.Papuzie mięso jest twarde, ciemne,gorzkawe, smakuje jak czekolada.Odgryzł łepek papugi i trzymając go w zębach przybliżył twarz dobuzi Krysi.- Nie, Jaon, więcej tak nie róbmy, proszę cię.Jaki ty jesteśstraszny, dziki.Nie jedzmy tak tej papugi.Mamusia nie pozwoliwięcej mi się z tobą zobaczyć.Myśli, że jesteś grzeczny.Zachwyciła się, że przysłałeś służącą z wizytówką - wygadywała jaknieprzytomna.- Błagam cię.Miałam braciszka, który umarł rokprzed moim urodzeniem.Nie zdążyłam go zobaczyć, ale go kocham -patrzyła jak zahipnotyzowana na czekoladę zbliżającą się w ustachJaona do jej ust.- Od zeszłego lata nie jadłam czekolady -wyszeptała, powtarzając dawne słowa Jaona o cukierkach, jak nausprawiedliwienie.Jaon wsunął w jej usta łepek papugi.Zmiażdżyła go w ząbkach.Ustajej dotknęły ust Jaona, lekko, delikatnie, niewyczuwalnie prawie.Ułamali jedno skrzydło, drugie, ogon, szpony, po każdym kawałkupapugi usta Krysi przyciskały się do ust Jaona mocniej i dłużejsię nie cofały.Dwa smaki połączyły się i objadali się pocałunkamicoraz gwałtowniej. Papuga znikła.Między nimi, na leśnym poszyciu zielone, fiołkowe,złote i czerwone strzępki wyglądały jak resztki, jakie na miejscuswojej uczty zostawia jastrząb.- Wtedy, gdy zobaczyłam cię w kościele, modliłam się za ciebie -powiedziała Krysia.Koniec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl