[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyszedł za zabudowania.Zobaczył na dalszej łące krowy, konia iowce, małe stadko i tkwiące przy nim nieruchomo dwoje młodszychdzieci dzierżawców.Pobiegł w górę, wołał je z daleka, ale nieodwróciły głów.Chciał pokazać im szpadę, dać ponosić.Zbliżyłsię, nie powiedziały mu dzień dobry, tylko patrzyły zdziwione, żepodszedł.Jaon stanął przy nich i milczał, i one milczały.Pochwili Jaon ruszył z powrotem.- Hej, ty! Wróć się - zawołał chłopak.Jaon zawrócił.- Nie bądz taki obrażony.Boimy się z tobą bawić.Już nasz bratposzedł wczoraj.Nie do lasu, gdzie chciał, a do rodziny.Twojamatka nie zgodziła się, by był w lesie.Nasza matka nam powiedziała, że musimy się do ciebie grzecznie wyrażać.Gdybyśchciał się ścigać, musimy ci dać pierwszemu dobiec.W siłowaniumasz nas pokonać.- Ja nie umiem się ścigać - powiedział Jaon.- Ani siłować.- To cię nauczymy - odrzekł chłopiec.- Choć na siłowanie jesteśza mały i za delikacik - zerwał się i zaczął biec.- Goń mnie.Gońmnie - krzyczał.Jaon rzucił się do biegu, ale nie biegł nigdy po łące iprzeszkadzała mu szpada.Potknął się i upadł.Garda szpadyuderzyła go z wielką siłą w żebra, aż stracił dech.Dziewczynkachciała mu pomóc wstać, ale Jaon odepchnął ją.Syn dzierżawcybiegał wokoło, podskakiwał i śmiał się.Uratowały Jaona krzyki od strony zabudowań.- Jaon, Jaon, natychmiast do domu.Wstał i powlókł się w dół.Ogarniała go rozpacz i zwątpienie.Przed chwilą czuł, że jest generałem Mangią.Jeszcze przedwczorajnie słyszał o dzieciach dzierżawców.Nie wiadomo dlaczego stanęłamu przed oczyma twarz stryja, o którym nigdy nie myślał.To, cousłyszał przez szparę w nocy, wpół zapomniane, należące bardziejdo snów niż do jawy, a w szparze był złowieszczy głos stryja izapowiadał coś, co stało się dzisiaj.- Przejedziemy się powozem.Jest wynajęty, a stoi bezczynnie -mówiła do Jaona Dziurzyna.- Ten Janus całkiem się rozleniwi.- Powozem, powozem - cieszył się Jaon.Ból żeber dał znać i w śladza nim przyszło wspomnienie tego, co zdarzyło się na łące.W tymmomencie mała furtka obok bramy otwarła się i weszła panidoktorowa w towarzystwie dwu starszych pań.- Już pierwsza, a ja dopiero z rewizytą - odezwała się doktorowa,gdy matka Jaona wyszła jej na przeciw.- A to panie, które miczęsto towarzyszą.Pani Weronika i pani Malwina.Dawne piękneimiona i rody dobre, tylko zbiedniałe.A pan Rudolf jest? PaniWeronika marzy, że go zobaczy.Mówi, że gdyby była młoda, żadnenakazy moralności nie powstrzymałyby jej od szaleństwa na punkciepana Rudolfa.A Jaonik? Ach, jest.Proszę, szpada dziadka.Jaonikupowiedz: jaki jesteś? Co ty myślisz? - doktorowa ujęła go zaramię.- Wszystko rozumiesz? Lepiej niż my? Ach, być dzieckiem, coto za niezwykła przygoda.Jak strasznie szczęśliwa byłam w wiekuJaona.Musisz być świadom, jakie szczęście cię spotyka, że żyjesz,że masz takich rodziców, i że jesteś dzieckiem.Nigdy nie będziesztak szczęśliwy.O przejażdżce Jaona zapomniano.Słowa o szczęściu padły, gdypoznał nieszczęście.Wszedł do ogrodu, wyszarpnął szpadę i zacząłsiec wszystko.Był żołnierzem przybocznej gwardii generała Mangii.Nieprzyjaciel w toku wielkiej bitwy przybliżył się do kwaterywielkiego wodza.Jaon musiał walczyć w jego obronie.Otwarło się okno i rozległ się głos matki:- Co masz zabronione? Wyjmować szpadę z pochwy.I sieczesz kwiaty,a nie chwasty! - zawołała matka.- Ile główek ściąłeś narcyzom!Chodz tu natychmiast.Jaon wszedł do domu.Jak żołnierz, który przegrał wojnę został rozbrojony.Matka nie zapowiedziała bicia.Rozmawiając zdoktorową, wyjęła szpadę z rąk Jaona i kazała mu siąść przy stole.-.otóż szalonym, szalonym, zmartwieniem pani matki przedśmiercią było, że zostawia pana Rudolfa samego.Liczyła napaństwa.Jesteście za ostrożni, czy za odlegli w Warszawie.PanemRudolfem trzeba opiekować się, decydując o jego sprawach.Musipoślubić panią Lenę.To jedyny ratunek dla niego.Czy sięwidzieli, gdy był w Warszawie?- Raczej nie widzieli się.- A nie wchodzi tu w grę inna kobieta? - spytała doktorowa.- Rudolf chyba by mi powiedział - odrzekła matka Jaona.- A jeśli to jest chłopianeczka? Pan Rudolf jest porywczy,uczuciowy, nie zna uprzedzeń.Tu trafiają się wdzięczne, uroczeistoty, w sensie duchowym czyste, naturalne i inteligentne.Niemają wykształcenia, chodzą boso, ale cóż, co za przeszkoda? Bosenogi mogą nasuwać myśl.że są aż do końca bose.Wasza Maniuniajest takim typem.Pan Rudolf jest w jej oczach ideałem.Jaon wymknął się z ramion matki.Przypomniał sobie o Karolci.Byłatu! Tylko ją zabrał ze wszystkich misiów.Leżała spakowana wkufrze, bo matka nie dała mu jej mieć ze sobą w podróży.Przewidywała, że Karolcia zostałaby w pociągu, odjechałaby i niezobaczyłby jej więcej.I tak musieli liczyć wszystkie jedenaściewaliz, koszy i pakunków.Jaon poszedł do ciemnej garderoby, gdzie stał kufer.Było tosklepione, murowane pomieszczenie bez okna w środku domu.Tu możnabyło się chować.Mgliście pamiętał o Nice.Gdy wakacje sięskończą, natychmiast ją zobaczy! A córka dzierżawczyni? Czy mógłbyją pokochać? Na łące chciała mu pomóc wstać.Maniunia wydobyła Karolcię.Kochany miś.Stare oczko patrzyło zbezgranicznym przywiązaniem, a nowe ze smutkiem.Nudna!Gdziekolwiek jest, zawsze taka sama! Zawołał jeszcze raz Maniunięi poprosił, by schowała ją z powrotem.- Więcej nie będę jej wyciągać - ostrzegła Maniunia.Jaon wyprawił się do ogrodu.Odnalazł w najdalszym jego krańcu, zasplątanymi krzakami róży, tarniny i jałowca, altanę.Wejście doniej było zarośnięte dzikim winem i chmielem.Wczołgał się naklęczkach.Było tu ciemnawo, pachniało wilgocią.Na ławkachsiedziały ślimaki.To będzie stolica państwa Minge Mangiego.TuJaon będzie tworzyć je i jego historię.Mangia jest wodzemwielkim, jak Piłsudski.Jaon nie miał jeszcze nazwy dla państwa,które wyrwał z niewoli i zjednoczył Mangia.W odróżnieniu odPolski, ten kraj nie był cały w niewoli.Małe księstwo nie zostałowchłonięte przez wrogów.Ale książę był zastraszony.GenerałMangia doszedł do tego stopnia w państwie zaborczym, nieprzestając marzyć, że wyzwoli ojczyznę.Zabrzmiały przerazliwekrzyki:- Jaon, Jaon na obiad - wrzeszczały Maniunia i Dziurzynajednocześnie.Posłusznie wypełzł z altany i pobiegł ku domowi.Doktorowa ciąglebyła.Piła herbatę i jadła ciasto.Dla Jaona przygotowano na osobnej serwetce zacierki na mleku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl