[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To, że nim był, wszystkozmieniało.Czarno - białe obrazy z kroniki przelatywały w jej pamięci, a po nich następowałyinne kolorowe - z czasów wojny secesyjnej.Co za okropna rzecz ta wojna.Przypuszczała, żew czasach, kiedy żył jeszcze dziadek, modlono się, by Ameryka trzymała się z dala od tegowszystkiego.Zamknęła oczy i odepchnęła na bok ponure myśli, aby zrobić miejsce dlainnych, bardziej pogodnych - zobaczyła znowu piękne panie w jedwabnych sukniach imężczyzn w cylindrach oraz Hopalonga machającego kapeluszem.i Donalda w czarnymkapeluszu Willa.a w końcu, kiedy pomiędzy snem a jawą była bardzo niewielka granica,pojawił się i sam Will.Jechał na Topperze, machał do niej kapeluszem.Kilka minut później Will odwrócił się i powiedział:- Nie martw się na zapas.Ale zobaczył, że już śpi, leżąc na plecach, z rozchylonymi ustami i dłońmiskrzyżowanymi poważnie pod biustem.Patrzył, jak oddycha miarowo, jak na pasmo włosówna ramieniu z każdym uderzeniem serca i z każdym oddechem pada światło.Jego spojrzenieprzesunęło się na jej brzuch, a potem znowu na piersi, delikatnie rysujące się pod nocną ko-szulą.Marzył, jakby był szczęśliwy, gdyby obrócił ją na bok i przytulił, trzymając ręce tam,gdzie teraz ona trzyma swoje, gdyby usnął z twarzą przytuloną do jej pleców.Jednak co bysobie pomyślała, gdyby się obudziła i stwierdziła, że śpi w ten sposób? Będzie musiał siępilnować, nawet w czasie snu.Jego oczy jeszcze raz spoczęły na brzuchu Elly.Poruszył się!Kołdra przesunęła się, jak gdyby śpiący pod spodem kotek zmienił pozycję.Jednakspała twardo, tak nieruchoma jak mumia.Dziecko? Dzieci poruszają się aż tak bardzo?Ostrożnie oparł się jednym łokciem na łóżku, pochylił się nad nią, przyglądając się ruchom zbliska.Chłopiec czy dziewczynka? Dziecko poruszyło się znowu, a on uśmiechnął się.Chłopiec czy dziewczynka, z pewnością dziecko było bardzo żywe; nie mógł uwierzyć, żewszystkie te ruchy jej nie zbudziły.Zwalczył pokusę, żeby odsunąć kołdrę i przyjrzeć się jejlepiej, a nawet jeszcze większą, aby położyć rękę na brzuchu i poczuć to, co widział.Jednak,oczywiście, musiał o tym zapomnieć.Położył się, martwiąc, iż zgodził się odebrać dziecko.Boże, co on sobie wyobrażał?Zabije je na pewno swoimi wielkimi niezdarnymi łapami.Nie myśl o tym, Will.Zamknął oczy i zamiast myśleć o porodzie, skoncentrował się na pocałunkach nadobranoc, jakie otrzymał od Donalda i Dzidziusia.Przypomniał sobie dziecinne głosikiżyczące mu dobrej nocy, szczególnie głosik Tomcia: Dobranoc, Wiw.Próbował nie myśleć oniczym, aby przywołać sen.Jednak światło raziło w powieki.Jeszcze raz otworzył oczy.Eleonora szybko przewróciła się na bok, twarz zwracając do niego.Przyglądał się uważnierzęsom ocieniającym policzki, jej lewa dłoń leżała obok jego podbródka - widać byłopierścionek na palcu.Wpatrywał się w zapinaną na guziczki kieszonkę koszuli nocnej ikołdrę, która właśnie opadła, tylko biały materiał koszuli przykrywał piersi.Sięgnął rękądelikatnie, bardzo delikatnie i na ułamek sekundy przytulił się do jej rękawa.Następnie cofnąłrękę, przewrócił się na drugi bok i próbował zapomnieć, że pali się światło.ROZDZIAŁ 11Rano Eleonora otworzyła oczy i zobaczyła, że Will śpi odwrócony do niej tyłem.Miałpotargane włosy i pod nimi widać było prześwitującą skórę.Uśmiechnęła się.Poufałośćmałżeńska.Patrzyła, jak przy każdym oddechu unoszą się jego łopatki, bacznie przyjrzała sięplecom z charakterystycznymi znamionami ułożonymi w trójkąt, uchu, włosom na karku,łukowi kręgosłupa znikającemu pod kołdrą.Był bardziej opalony, zahartowany i obnażonyniż Glendon, który miał ziemistą cerę i zawsze spał w podkoszulku.Przedmiot jej obserwacji odetchnął przez nos i przewrócił się na plecy.Poruszyłoczami za zamkniętymi powiekami, ale spał dalej z twarzą wystawioną do słońca, którenadawało jego ciału złocistobrązowy kolor.Rzucało kolorowe refleksy na jasne włosy tak jakwtedy, gdy migotało na skrzydłach zięby.Broda rosła mu szybciej, o wiele szybciej niżGlendonowi i miał więcej włosów na ramionach i piersiach.Gdy tak mu się przyglądała,poczuła, jak nieoczekiwanie na niego reaguje i odkrycie to wstrząsnęło nią głęboko.Zamknęła oczy i uświadomiła sobie, że Will pachnie inaczej niż Glendon.Niepotrafiła określić tego naturalnego zapachu - rozgrzanej skóry, włosów i oddechu, który byłtak różny od zapachu Glendona jak jabłko od pomarańczy.Przymrużyła oczy, jakbygwarantowało to, że Will się nie obudzi.Przez półotwarte powieki podziwiała to piękne ciało,pozwalając słońcu padać na końce swych rzęs i rozpraszać się na śpiącym, przystojnym, do-brze zbudowanym mężczyźnie, wyglądającym przy tym jak posypany cekinami.Dziewczętaw La Grange prawdopodobnie biły się o niego.Znowu coś zaczęło ściskać ją w żołądku, ucisk rozchodził się na wszystkie strony iwzmagał się, gdy leżała tak z kolanami oddalonymi tylko o cal od jego biodra, a obcy zapachprzenikał przez bieliznę pościelową.Zajmował połowę łóżka.Czuła jego ciepło.Zaszokowana stwierdziła, że podlega zmysłowym pokusom, a przecież myślała, iż ciąża ją nato uodporni.Elly uderzyła jeszcze inna niepokojąca myśl.Przypuśćmy, że przyglądał się jej takdokładnie, jak teraz ona przygląda się jemu? Starała się przypomnieć sobie, kiedy zasnęła, alenie mogła.Rozmawiali - to ostatnia rzecz, jaką zapamiętała.Czy leżała na plecach? A możezwróciła się twarzą do niego? Rzuciła okiem na stół; lampa nadal jeszcze syczała.Zostawił jązapaloną, mógł więc jeszcze czuwać godzinami, po tym jak zasnęła, przyglądając się bardzodokładnie, dostrzegając wszelkie braki.Przypatrując się ładnej twarzy Willa, uświadomiłasobie aż nadto, jak bardzo traciła przy porównaniu.Jej proste włosy miały kolor brudnegobrązu, rzęsy miała cienkie i krótkie, ręce szerokie, brzuch wystający, a piersi ogromne inabrzmiałe.Czasami chrapała.Czy chrapała także ubiegłej nocy, kiedy patrzył na nią inasłuchiwał?Zwinęła się na brzegu łóżka, myśląc: Zapomnij, że leży tam w łóżku i idź ubierz się,jak gdyby to był kolejny zwykły dzień.Gdy zrobiła pierwszy ruch, Will obudził się.Spojrzał na jej plecy, budzik, a następnieusiadł i jednym ruchem sięgnął po spodnie.Ubierali się zwróceni twarzą ku przeciwległym ścianom i dopiero wtedy gdy zapięliostatnie guziki, zerknęli przez ramię na siebie.- Dzień dobry - powiedziała zakłopotana.- Dzień dobry.- Dobrze ci się spało?- Wspaniale.Czy rozpychałem się?- Nic nie pamiętam, a ja się pchałam?- Nie.- Czy zawsze tak wcześnie się budzisz?- Jest już prawie ósma.Herbert zaraz pęknie.- Usiadł na brzegu łóżka i energicznienaciągnął buty.Chwilę później już szedł na palcach obok drzwi, wciągając koszulę wspodnie.Kiedy wyszedł, padła na łóżko i westchnęła z ulgą.Udało się! Poszli spać, spalirazem, wstali i ubrali się, nie dotykając się ani razu, a on nie zobaczył jej brzydkiego nadętegociała.Siedziała jeszcze przez kilka dłuższych chwil, wpatrując się z przygnębieniem w ścianę.A więc tego właśnie chciałaś, prawda?Tak!W takim razie dlaczego siedzisz tutaj pogrążona w czarnych myślach?Nie jestem pogrążona w czarnych myślach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl