[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu przyjrzała się uczniom i wybrałaosobę, która wydawała się najrozsądniejsza i najbardziej godna zaufania. Normo, możemy porozmawiać? zawołała, stając na skraju placuzabaw.Dziewczynka natychmiast pozostawiła resztę dzieci i podbiegła donauczycielki. Słucham, panno Brandonberg? Jest już dziesięć po dziewiątej, a brakuje czterech uczniów.Wszystkich starszych chłopców.Może wiesz, gdzie są?Norma wyraznie się zdumiała. Ojej, to pani nie wie? O czym? Oni w ogóle nie przyjdą. Nie przyjdą? powtórzyła z niedowierzaniem Linnea. Nie.Dopóki pszenica jest na polu.Trwają żniwa i młócka.Młócka?. Linnea była skonfundowana. Mówisz o dzisiejszym dniu?Czy ktoś dzisiaj młóci? Nie, proszę pani, ale tak jest przez całe żniwa.Chłopcy pomagają wpolu.Do Linnei zaczynała docierać prawda.I wprawiło ją to w przerażenie. Przez całe żniwa?.Masz na myśli to wszystko? zapytała,wskazując ręką rozległe pola wokół. Wszystko?Norma nerwowo spuściła wzrok na swoje ręce, potem znów gopodniosła. No.chłopcy są potrzebni, inaczej jakże zebrano by to wszystko iwymłócono, zanim spadnie śnieg? Zanim spadnie śnieg? Chcesz powiedzieć, że przez cały ten czas niepozwolą chłopcom chodzić do szkoły?Anula & ponaousladansc No.tak, proszę pani z niepokojem odpowiedziała dziewczynka.Uświadomiwszy sobie, że stawia Normę w trudnym położeniu, Linneaskryła konsternację. Dziękuję ci, Normo rzekła łagodnie.Jednakże kipiało w niej, gdy spojrzała ku północnemu zachodowi, wkierunku, gdzie zbierano zboże poprzedniego dnia.Ani żywego ducha.Kiedywięc weszła do szatni i sięgnęła po grubo spleciony sznur dzwonka, pociągnęłago z taką siłą, że poderwał ją z podłogi.Jakże fatalnie zaczął się ów dzień, o którym tak długo marzyła!Naprawdę rok po roku tak postępowali? Ograbiając starszych chłopców zcennego czasu nauki, by pomagali zbierać pszenicę? Cóż, lepiej niech się nadtym zastanowią, gdyż w tym roku jest tu Linnea Brandonberg i teraz to i owosię zmieni!Linnea miała zepsuty cały dzień.Chociaż udało jej się ustalić tok zajęć izapoznać z podopiecznymi, to jednak ilekroć uczniowie byli zajęci, a onamiała wolną chwilę, dopadało ją rozgoryczenie.Nie mogła się doczekać, kiedywróci do domu i rozmówi się z Teodorem.Wyznaczywszy uczniom miejsca, podeszła do tablicy i tym, którzy znaliprzysięgę Na wierność sztandarowi", poleciła na rozpoczęcie dnia powiedziećjej słowa.Potem każdy stawał przy ławce i mówił głośno, jak się nazywa, ilema lat oraz czego się uczył w poprzednim roku szkolnym.Większość książek,z jakich korzystały te dzieci, nie miała wyznaczonych poziomów nauczania.Próbując bliżej poznać uczniów, zarówno od strony osobowości, jak iumiejętności, Linnea poleciła starszym napisać krótkie wypracowanie o kimś zrodziny.Dzieci ze średniej grupy miały sporządzić listę dziesięciu słów, którenajlepiej opisują ich rodzinę, młodsze zaś swoich bliskich narysować.Samanatomiast zebrała przy sobie pierwszaków", kuzynostwo Roseanne iSonny'ego Westgaardów, i posługując się przygotowanymi wcześniejAnula & ponaousladanscplanszami, zaczęła ich uczyć alfabetu.Niebawem stwierdziła, że trudno jest prowadzić lekcje na siedmiupoziomach równocześnie.Bywało, że postawiła przed jednym lub kilkomauczniami zadanie wystarczające jak jej się wydawało by zająć ich przezpełną godzinę, oni tymczasem błyskawicznie sobie ze wszystkim radzili i byligotowi do następnej lekcji na długo przed tym, nim ukończyła pracę z innągrupą.Cieszyła się z pierwszej przerwy przedpołudniowej i z drugiej,przeznaczonej na lunch, choć nie mogła się zmusić do przełknięcia kanapki zozorem.Skończyło się na tym, iż dyskretnie ją wyrzuciła i spędziła popołudnieo pustym brzuchu.Ponieważ dzieci przez większość czasu pracowały same, łatwo byłostwierdzić, kto się do pracy przykłada, a kto wykonuje ją niechętnie, kto jestszybki, kto zaś powolny, kto potrafi pracować bez ciągłej obserwacji, a kogotrzeba nieustannie mieć na oku.Najgorszy okazał się Allen Severt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]