[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeszywał, zgniatał, rwał.Coś rozsadza muczaszkę, potem ją mia\d\y, i znowu.Obłędny kołowrót.Powstrzymać ich, zabić,wypchnąć.Tak właśnie! Nie puścić wampira! Nie dać im, nie dać.O! Auuuch!- Spokojnie kapitanie, ju\ dobrze, tu jestem.- Ktoś ty?- To ja, Alliro.- Gdzie Hanti?- W Katimie, panie, w pałacu.Tam swą \onę ostawiliście.Zamrugał oczami.Cośtak., chyba tak,.racja, ale walka.- Walka! Co z nim?! Zabity?!Zabity, a jak\e, zabity jak nale\y.Postarały się ścierwa wymiatacze.Opadł z ulgą na pościel, więc udało się!- Co ze mną?- Ponoć rozum wam panie zdusili, tako medyk gadał.- Jednak stłamsili, nie wytrzymałem.- Co tam szepczecie, panie?Odpowiedzi nie było.Alliro pochylił się nad swoim dowódcą; Ksin znowu spałjak zabity, lecz teraz oddychał spokojnie.* * *- Jak długo byłem nieprzytomny? - zapytał, zaledwie zdą\ywszy otworzyć oczy.- Pięć dni, ale z dwiema przerwami - rzekł Alliro zdumiony tak rzeczowympytaniem.- Jedną pamiętam, a co gadałem podczas drugiej?- Niewiele, panie, tylko panią Hantinię chcieliście widzieć i bardzo krótkoto trwało.- Kiedy to było?- Na trzeci dzień po tym, jak was zmogło, a wcześniej to jak pień albo, bezwaszej obrazy, jak głaz le\eliście.Otworzyły się drzwi.- I jak tam z tym.- Daron urwał w połowie, widząc siedzącego na ło\uKsina.- A niech\e cię! - wykrzyknął uradowany.- Powiedz, gdzie takie twardzielesię rodzą!- Na dachach i w piwnicach wszystkich pałaców i domów, równie\ tychnale\ących do rodu Fergo - padła odpowiedz - a miauczą przy tym.Daron ryknął śmiechem, do którego przyłączyli się pozostali.- Jak Milin? - zapytał Ksin po chwili.- Bardzo jeszcze słaby, ale po trochu dochodzi do siebie.- Mów teraz to, czego nie wiem.- Było, jak przepowiedziałeś.Kiedy zajęli się tobą, tępiciele zabili tościerwo.- Jakim sposobem? - zaciekawił się.- Zastrzelili z łuków strzałami o srebrnych ostrzach.Podobno bli\ej nie dałosię podejść.I wiesz kto to był? śołnierz z mojej dru\yny, niech go piekło!Mówiłem ju\ z dziesiętnikiem, któremu podlegał.Podobno byt to mięczak i tchórzz rodzaju tych, co to jak do bitwy idą, to trzeba mieć na nich takie samobaczenie, jak na wrogów, bo mieczem z zamkniętymi oczami machają i nigdy niewiadomo, kogo nim zaczepią, a nawet i konia pod sobą ubić czasami potrafią.- To zgadzałoby się, podatny był.A tych, co nim kierowali, znalazłeś?- Kamień w wodę - bezradnie rozło\ył ręce.- Niedobrze - Ksin wyciągnął się na pościeli - znaczy zrobiliśmy mniej ni\połowę roboty, mogą nam tutaj drugiego nasłać.Daron zaklął szpetnie.- Ale nie tak od razu - uspokoił go Ksin.- Ten zabity był nosicielem ichwspólnej świadomości, jego śmierć musiała zdrowo nimi potrząsnąć.Trzeba imczasu, \eby się pozbierać.- Pięć dni ju\ mieli - mruknął ponuro Daron. - Tak, ale pewnie leszcze nieprędko znajdą drugiego o takiej podatności woli,a na dodatek trzeba te\ trochę nad takim popracować.- Ile? - przerwał mu niecierpliwie Daron.- Trzy dni najmniej, czasem nawet i miesiąc.- A ile trzeba czasu, by odzyskać siły po zabiciu animanta?- Ze cztery, pięć dni.- Zatem w najgorszym razie mamy jeszcze dwa dni.- Chyba jednak przeceniasz ich nieco, ale dwa na pewno.- Pojutrze zaczyna się pełnia, to dobrze czy zle?- Bardzo dobrze, po Przemianie mogą mnie pod ogon pocałować.Daron zatarł ręce z radości i ruszył do drzwi, ale nagle zatrzymał się iodwrócił gwałtownie.- A jeśli mają drugiego do zastąpienia?- To pewnie byś ju\ o tym wiedział.Z szyi Milina.Zmiął przekleństwo wustach.- Ka\ę ci strawy przynieść - mruknął na odchodne.- Nareszcie jakiś niegłupi pomysł - podsumował go Ksin.Jeszcze tego samego dnia, przed wieczorem, wstał i zabrał się do roboty.Siływróciły mu szybko, co jednak nie zdziwiło nikogo, gdy\ przecie\ na ciele \adnejszkody nie poniósł.Razem z Daronem wzięli się za szukanie animatorów.Bez skutku.Całe godzinyspędzone na przepytywaniu wszystkich bli\szych i dalszych znajomych Alksa, czylizabitego dru\ynnika, nie dały niczego.Nikt nic nie wiedział, nie słyszał, niekojarzył.Ot, był sobie taki, nikomu nie wadził, w drogę nie wchodził, jedentylko dziesiętnik coś więcej mógł o nim powiedzieć, ale niewiele ponadto, co ju\wcześniej mówił Daronowi \e niedojda, półgłówek i do wojowania niezdatny, \e odbiedy tylko do pilnowania i stra\y mo\na było go posłać, i koniecznie nie tam,gdzie naprawdę trzeba było czegoś dopilnować.- Tyle tylko po\ytku z Alksa było - opowiadał dziesiętnik - \e czasami tychod powa\nej roboty nie trzebabyło do głupot wysyłać.Inaczej dawno ju\ kazałbym mu iść, gdzie oczyponiosą.- Właśnie - zapytał Ksin - a nie znikał on czasem,choćby na parę dni, mo\e do jakiejś dziewki? - podpowiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl