[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szli przez chwilę w milczeniu.Kiedy Trevor parsknął tłumionym śmiechem, Josiahodwrócił się do niego.- Co jest?Trevor się uśmiechnął.- Chłopie, szkoda, że się nie widziałeś.Zrobiłeś stójkę na kierownicy!- Naprawdę? - Josiah wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Prościutką - chichotał Trevor.- To znaczy cały byłeś wyprostowany w górę, nawetnogi.- Wiedziałem, że ci się spodoba.- Akurat, że to niby specjalnie!Obaj zanieśli się śmiechem i Josiah nieco wyrównał chód.Wtoczyli rowery napodjazd przy domu Trevora.Chłopiec wstukał kod na małej klawiaturze i drzwi garażuzaczęły się z trzaskiem otwierać.- On ciągle tam stoi - powiedział Josiah.Chodziło o postać na urwisku.Trevor zniknął w garażu i wrócił z lornetką.Chwilę szukał, ustawił ostrość i wreszciezobaczył człowieka.Z całą pewnością był to mężczyzna z burzą zmierzwionych włosów ikrzaczastą brodą.Patrzył właśnie na Trevora przez własną lornetkę.- On też ma lornetkę - powiedział.- Chyba gapi się prosto na nas.- Pewnie jakiś zboczeniec - uznał Josiah.Zwinął dłonie w tubę i wrzasnął w stronęmężczyzny:- Tego chcesz, zboku? - Odwrócił się i pokręcił sporych rozmiarów pupą.Trevor trzepnął go wierzchem dłoni.- Przestań!- Auu! Stary, uważaj na łokieć!Trevor przycisnął oczy do okrągłych gumowych osłon.- Ej - powiedział - koło niego siedzi pies.Wygląda jak husky.- Daj zobaczyć! - Josiah złapał lornetkę i wyjął ją z rąk przyjaciela.- Pewnie jakiś robotnik z budowy - zauważył Trevor bez przekonania.Josiah pokręcił gałką do ustawiania ostrości. - O rany - powiedział.- Aż ciarki przechodzą.Trevor wszedł do garażu.Nie lubił rzeczy, od których przechodzą ciarki.Szczególnieod czasu wypadku. 29.Chłopiec zniknął w garażu.Był niewyrośnięty jak na swój wiek i oczywiście nie byłodo porównania zdjęcia z prawa jazdy, ale Olaf wiedział, że odnalazł Trevora Wilsona.Pasował do opisu: około metr czterdzieści wzrostu, jakieś czterdzieści pięć kilo wagi, rudawewłosy.I otworzył drzwi garażu pod adresem z listy.Większy chłopak wciąż przyglądał mu się przez lornetkę.Jutro opowie policji odziwnym mężczyznie na klifie.Przyjdą tu na górę i znajdą ślady, gdzie stał, trochę psiejsierści.Nic nowego.Ale jeśli będą węszyć dalej, znajdą też ślady opon.Będzie musiał coś ztym zrobić.Nie martwił się odciskami palców na miejscach zbrodni, bo nigdy nikt ich odniego nie pobierał, a nie miał zamiaru dać się złapać.W każdym razie nie żywy.Opony to jużco innego.Gdyby ślady okazały się nietypowe, policja mogłaby rozpoznać zaparkowanągdzieś furgonetkę jako podejrzany pojazd, podczas gdy on oddali się na polowanie lubuzupełnić zapasy.Wtedy mieliby po swojej stronie element zaskoczenia, a chciał gozatrzymać dla siebie.Duży dzieciak opuścił lornetkę i mówił coś w stronę wnętrza garażu.Ten drugi,Trevor, wychylił się, złapał kolegę za rękę i wciągnął go do środka, zerkając szybko naurwisko.Nie spodobało mu się, że ich obserwuję, pomyślał Olaf.Sprytny dzieciak.Skierował lornetkę na tył domu.Potem na pas zieleni, który dogodnie dla Olafa biegłniczym parkowa alejka wzdłuż całego szeregu domów za linią tylnych ogródków.Każdy znich ogrodzony był cedrowym płotem wysokim na dwa metry, z furtką wiodącą na paszieleni.Podążył wzrokiem wzdłuż ścieżki prowadzącej przez dwie ulice do miejsca, gdziekończył się rząd domów i niewielki park usiany kępami trawy wypełniał przestrzeń międzyosiedlem a klifem, na którym stał.Na park składały się drewniany plac zabaw, rządekhuśtawek i garstka drzew.%7łwirowy parking, leżący teraz po prawej stronie Olafa, wyznaczałjego południową granicę.Od niego odchodziła droga, jak się wydawało, na zachód, w stronęwzgórz.Najprawdopodobniej biegła niedaleko obecnego stanowiska Olafa, chociaż w drodzetutaj nie przekraczał żadnej drogi.Omiótł wzrokiem okolicę, by ponownie namierzyć dom dzieciaka.Drzwi do garażubyły zamknięte, rowerów nie było. Przyszła mu do głowy cierpka myśl: co jeśli większy chłopak zostanie na noc? Jegosynowie bardzo lubili nocować u kolegi.Olaf chciał zabić chłopca we śnie, a to wymagałowiększej dyskrecji niż wcześniej.To dość trudne zadanie nawet bez drugiego dziecka wpokoju.Opuścił lornetkę, wpatrując się z wysoka w szachownicę domów, i westchnął.Misjaprzede wszystkim.Wykona zadanie, nawet jakby miał się zrobić bałagan.Zlustrował otoczenie.Chciał mieć pewność, że nie napotka żadnych niespodzianek,kiedy wróci tu dziś w nocy.Droga zaczynająca się przy parku biegła gdzieś na północ odniego.Odwrócił się i wyruszył jej poszukać.Przesadzał głazy i uskoki ze znacznie większązwinnością, niż sugerowałaby jego krępa sylwetka.Pies trzymał się blisko, póki nie upewniłsię co do kierunku marszu.Potem wyrwał naprzód, węsząc i czujnie obserwując.Poruszali sięrazem, bezgłośnie.Po chwili zniknęli między drzewami. 30.Zdjęcia z miejsca zbrodni pokrywały każdy skrawek poziomej powierzchni w pokojuhotelowym Alicii.Brady przesuwał się od jednego do drugiego ze szkłem powiększającym inotesem.Alicia siedziała za biurkiem i oglądała w zwolnionym tempie na komputerzenagrania z miejsc zbrodni w Palmer Lake i Fort Collins.Co jakiś czas zatrzymywała idrukowała kadr w dużej rozdzielczości.Słysząc dzwięk drukowania Brady podchodził,zabierał zdjęcie i wracał do miejsca, z którego usłyszał zew drukarki.Raz spytał, czy Alicia ma dostęp do internetu.Przewróciła oczami, ale wyjaśnił, żepotrzebuje trochę posurfować.Przespacerowała się do automatu z napojami i kiedy wróciła zpuszką dla każdego z nich, zastała go znów nad stosem zdjęć.Dwadzieścia minut pózniejodezwał się:- Okay, gotowa?Obejrzała jeszcze kilka klatek nagrania z domu Daniela Frearsa i zamknęła laptop.- Dawaj - rzuciła.Wskazał na stos zdjęć na łóżku.- Ofiara numer jeden.Joseph Johnson z Ogden w stanie Utah.%7ładnych wyobrażeńpiekła, przynajmniej nie widać ich na zdjęciach.Ale popatrz na te książki: W stronę światła,Betty Nadie i Curtisa Taylora, Skrawek nieśmiertelności: Dowody na życie po śmierciStephena E.Braude a i Kara piekła Duncana McAfee.- Co to za książki? - spytała Alicia.- Strona amazon.com podaje, że wszyscy zajmują się NDE, czyli doświadczeniamibliskimi śmierci.- Aha - bąknęła niepewnie.- Wiesz, na przykład czyjeś serce się zatrzymuje, ogłaszają śmierć kliniczną, a potemich reanimują.W czasie gdy byli  martwi , ich duchy doświadczały różnych rzeczy.- Jakich rzeczy?- Może unosili się ponad swoimi ciałami albo wybierali się do nieba.O tym mówią teksiążki.- Dziwne.- Wielu ludzi wierzy, że doświadczenia bliskie śmierci są prawdziwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl