[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniosłam ręce z parapetu i popatrzyłam na nie.Do dłoni przykleiły misię płatki kwiatów.Może maków.Cholerne, szemrane jeje.Będę teraz przez cały dzień śmierdzieć jakwór potpourri we włoskiej restauracji.Zciągnęłam z siebie kawałki kwiatów i krzywiąc się do pustego ogrodu, strąciłam z parapetupozostałe płatki.Wróciłam w głąb pokoju i wzięłam ze stolika telefon.James nadal nie odbierał i jego skrzynka głosowa była przepełniona,więc spróbowałam dodzwonić się do Lukea.Telefon dzwonił i dzwonił,aż w końcu coś w nim dziwnie trzasnęło i zamilkło.Patrzyłam na telefon w ręce i obserwowałam, jak kostki palcówwciskają mi się w skórę i bieleją.Mogli nie odbierać z tysiąca przyczyn,ale około dziewięćset z nich przyprawiało mnie o skurcze żołądka.Czułam się wyraznie wytrącona z równowagi.Poszłam w stronęschodów i nagle zauważyłam, że patrzę prosto w parę ogromnych,zielonych oczu.- O cholera.Minęła chwila, zanim zrozumiałam, że owe oczy należą do Delii iwydały mi się takie ogromne tylko dlatego, że były bardzo blisko.Niesądziłam, że wśród licznych talentów Delii znajduje się takżeumiejętności bezgłośnego poruszania się.Delia podała mi słuchawkę.- Telefon do ciebie.Próbowałam nie pokazywać po sobie nadziei, ale na szczęście, zanimzaczęłam wyglądać zbyt żałośnie, odwróciła się ode mnie i zamknęła zasobą drzwi.- Halo?Nie rozpoznałam głosu od razu, ale fakt, że nie był to Lukę, bardzomnie przygnębił.- Halo ? Rozmawiam z D ee ?Wtedy odblokowało mi się w głowie: to Peter, starszy brat Jamesa.Nie słyszałam go już dość długo.- Peter? Tak, to ja.Nie spodziewałam się ciebie.Nastąpiła cisza.- To nie ja dzwoniłem.Twoja ciotka zadzwoniła do mnie. Zmarszczyłam brwi, patrząc na zamknięte drzwi swojego pokoju izastanawiając się, czy znalazłabym za nimi przykucniętą Delię.- Aaaaaha.To dziwne.Skąd miała twój numer?- Nie jestem w Kalifornii.Jestem u rodziców.- W sposobie jegomówienia było coś, co dopiero teraz zwróciło moją uwagę.- Słuchaj, czy coś się stało? Kiedy przyleciałeś?- Przyleciałem z Kalifornii dziś w nocy.Boże, Dee, ty nic nie wiesz?Mama i tata nie dzwonili do ciebie?Czasami wiem, co ktoś powie, zanim to się stanie.To był jeden ztakich przypadków.Osunęłam się na brzeg łóżka, łapiąc się jedną ręką zaporęcz.Wiedziałam, że będę musiała usiąść, by wysłuchać tego, co zarazzostanie powiedziane.- Nie wiem nic o czym?- O Jamesie.- Następne słowa uwięzły mu w gardle.Peter zamilkł najakiś czas, by zebrać siły, a kiedy przemówił ponownie, jego głos był jużopanowany.- Miał wypadek, wracając wczoraj z występu.Wpadł.wpadł na drzewo.Zwiesiłam głowę.Jedną dłoń ścisnęłam w pięść, tak mocno, żepaznokcie wbiły mi się w ciało, drugą przyciskałam słuchawkę do ucha.Zmusiłam się do zadania pytania:-Jak on się czuje?- Samochód jest skasowany, Dee.Lewa strona, po prostu.nie ma jej.Policja użyła psów, ciągle szukają.Jamesa.Wiedziałam, że powstrzymał się od powiedzenia  szukają ciała".Czyli było zle.Na myśl o samochodzie Jamesa, jego życiu zmiażdżonymnie do poznania, nagle poczułam się niedobrze.Ile to razy parkowaliśmyna najdalszym końcu parkingu, żeby nikt nie zarysował lakieru,nieostrożnie otwierając drzwi? Wszystko na nic.Przełknęłam ślinę.- Nie było go w samochodzie? Peter milczał przez długą, długą minutę, a potem powiedziałłamiącym się głosem:- Dee, oni sądzą, że się wyczołgał.Sądzą, że się wyczołgał i umarłgdzieś.Wszędzie jest krew.ja widziałem.Boże, Dee!Paznokcie wpiły mi się mocniej w skórę.Chciałam powiedzieć coś,żeby go pocieszyć, ale od kogoś, kto sam potrzebował pocieszenia,zabrzmiałoby to nieszczerze.- Pete.Nie wiem, co powiedzieć.- Czułam się straszliwie nie namiejscu.Oboje kochaliśmy Jamesa, powinnam mieć coś głębszego dopowiedzenia.Potem przyszło mi do głowy, o co mogę zapytać:- Pomożesz mi go szukać? Peter się zawahał.- Dee.nie widziałaś, ile krwi.ja.o Boże.-Jeśli przeżył, nie mogępo prostu tu siedzieć.- Dee [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl