[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej ojciec byłznakomitym pisarzem, autorem licznych powieści i scenariuszy filmowych, z którychnajsłynniejszym była bodajże Kronika jednej sekundy".Zginął w kwiecie wieku podczaskatastrofy lotniczej na Maderze.Matka od dłuższego czasu prowadziła niezależne życie, tak że całe wychowaniedziewczyny spadło na głowę ciotki, starej panny o nienagannych manierach.Annę chciaławychować na swój obraz i podobieństwo, czyniąc z niej osobę delikatną, wrażliwą, absolutnieniedzisiejszą i nieżyciową.Udało się jej to tym bardziej, że dziewczyna miała naturęmarzycielską, kochała malarstwo, literaturę, muzykę i zwierzęta.Umiłowanie klasykówwiedeńskich zbliżyło ją z mecenasem Butlerem, młodym adwokatem, który oddałnieocenione usługi jej rodzinie przy załatwianiu spraw majątkowych.Thomas miał dyplomkonserwatorium i to właśnie pozwoliło mu wkręcić się w życie Anny w charakterzenauczyciela muzyki.Nauczył ją nie tylko solfeżu i improwizacji.Kruczoczarny, przystojny,wysportowany, robił na kobietach ogromne wrażenie.Panna Montini nie była aż takimwyjątkiem.Kiedy grali na cztery ręce, ich dłonie spotykały się niejednokrotnie, a zapachmęskiej wody kolońskiej mącił w głowie dziewczyny.Wreszcie przed rokiem stało się to, cosię musiało stać.Podczas Schubertowskiego ,,Pstrąga" w pewnym momencie włosy Annymocniej musnęły twarz Toma, ręce poplątały się, usta odnalazły nawzajem.Ciotka wyszła akurat na nieszpory.A potem wszystko było takie gwałtowne, nagłe, niewiarygodne, silne.I chyba przedwczesne!Anna, która nie kochała Butlera, a uległa jedynie nastrojowi chwili, bardzo żałowałaswego postępku.Thomas był pierwszym mężczyzną w jej życiu i wszystko wskazywało, żena długo pozostanie ostatnim.W psychice panny Montini powstał głęboki uraz i mimo żenadal była dla mecenasa uprzejma i miła, wzajemne kontakty ograniczyły sięwyłącznie do towarzyskich.Dziewczyna z uśmiechem odpierała szturmy Butlera, a ponawianeoferty matrymonialne kwitowała niezmiennie:- Musisz mi dać więcej czasu do namysłu.- Co się dzieje? - martwił się jurny jurysta, zadając sobie wielokrotnie pytanie cui prodest?"oraz cui bono?" Nie znajdując odpowiedzi wzdychał w duchu: dura lex, sed lex!"Przybycie świni nie polepszyło jego sytuacji.A właściwie nastąpiło pogorszenie wporównaniu ze status quo".Annę do tego stopnia zaabsorbowało ranne zwierzę, że mecenaspoczuł się zgoła niepotrzebny.A widząc, z jakim zapałem dziewczyna przygotowuje legowisko dla omdlałej, jakdzwoni po lekarza i osobiście pędzi do apteki, doświadczył niemiłego skurczu serca.- Zmieszne, jestem zazdrosny o maciorę! - usiłował strofować się w duchu - inna sprawa, czydla mnie, gdybym miał podobny wypadek, Anna byłaby podobnie troskliwa?Następnego dnia zadzwonił rano.Przed wizytą w sądzie miał zamiar odbyć z Anną lekcję.- Nie mam czasu - brzmiała odpowiedz uczennicy.To samo usłyszał nazajutrz.- Co się dzieje?! - wybuchnął trzeciego dnia - przestała cię nagle interesować muzyka, Anno.Fascynuje cię coś innego?- Tak, Tom - zwariowałam na punkcie porozumienia ze zwierzęciem.Tego było Butlerowi za wiele.Do łaciatej poczuł głęboką odrazę już w pierwszejchwili.Teraz niechęć zdwoiła się.- Czy ty nigdy nie byłaś w cyrku, kochanie? - zapytał.- Przecież to jasne, że bydlę jesttresowane.Zwiało z jakiejś trupy i to wszystko.- Niemożliwe!- A liczące psy, konie, które mówią, foki grające w serso, niedzwiedzie w polo.- Ale żadne nie będzie przedstawiało swego popisowego numeru w momencie największegozagrożenia.Butler był innego zdania:- Co my wiemy o stresach i nerwicach u zwierząt - powiedział.- A poza tym uważam, żepowinnaś jak najprędzej pozbyć się tego paskudztwa.- Coś ty powiedział?- Mówię tym razem jako twój adwokat - popełniasz przestępstwo przywłaszczając sobiecudzą własność.Panna Montini, zazwyczaj sam wzór dobrego wychowania, wzburzona cisnęłasłuchawkę na widełki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]