[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PoczuÅ‚a senność.SÅ‚oÅ„ce piekÅ‚o jej nie osÅ‚oniÄ™tÄ… gÅ‚owÄ™.NadleciaÅ‚azielonkawozÅ‚ocista ważka i na moment zawisÅ‚a w powietrzu.Markizaziewnęła, odchyliÅ‚a siÄ™ do tyÅ‚u i legÅ‚a na paprociach.- Nie zechciaÅ‚aby pani użyć mojego pÅ‚aszcza jako poduszki, panimarkizo?Nim zdążyÅ‚a odpowiedzieć, fotograf Å‚adnie go zwinÄ…Å‚ i wsunÄ…Å‚ podpaprocie.Wygodnie oparÅ‚a gÅ‚owÄ™ na miÄ™kkiej rolce z szarego pÅ‚asz­cza, na który wczeÅ›niej patrzyÅ‚a z takÄ… pogardÄ….Mężczyzna uklÄ…kÅ‚ przy niej i wymieniaÅ‚ film w aparacie, a ona zie­wajÄ…c obserwowaÅ‚a go spod półprzymkniÄ™tych powiek.SpostrzegÅ‚a,że caÅ‚y ciężar ciaÅ‚a utrzymywaÅ‚ na jednym kolanie, znieksztaÅ‚conÄ… sto­pÄ™ odsuwajÄ…c w bok.ZaintrygowaÅ‚o jÄ…, czy kaleka noga sprawia muból, kiedy siÄ™ na niej opiera.Wysoki but bÅ‚yszczaÅ‚ siÄ™ bardziej niż tenna lewej nodze.Nagle markizie przyszÅ‚o do gÅ‚owy, że codziennie rano,ubierajÄ…c siÄ™, fotograf zadaje sobie wiele trudu, by go wyczyÅ›cić i do­prowadzić do takiego poÅ‚ysku; być może robi to irchÄ….JakaÅ› ważka usiadÅ‚a jej na dÅ‚oni, poÅ‚yskujÄ…c skrzydeÅ‚kami.Mar­kiza siÄ™ zastanawiaÅ‚a, na co ona czeka.Kiedy na niÄ… dmuchnęła, waż­ka odleciaÅ‚a, lecz po chwili wróciÅ‚a i z uporem ponownie usiadÅ‚a narÄ™ku.Monsieur Paul odÅ‚ożyÅ‚ aparat, ale dalej klÄ™czaÅ‚ obok na papro­ciach.Markiza czuÅ‚a, że na niÄ… patrzy.PomyÅ›laÅ‚a:  JeÅ›li siÄ™ ruszÄ™, onwstanie i wszystko siÄ™ skoÅ„czy".Nie odrywaÅ‚a wzroku od poÅ‚yskliwej ważki, wiedziaÅ‚a jednak, żeprÄ™dzej czy pózniej musi spojrzeć gdzie indziej lub owad odleci albo teżmilczenie stanie siÄ™ tak nieznoÅ›ne, że sama je przerwie wybuchem Å›mie­chu i wszystko popsuje.NiechÄ™tnie, wbrew wÅ‚asnej woli, odwróciwszygÅ‚owÄ™, popatrzyÅ‚a na fotografa.Jego duże oczy, peÅ‚ne ulegÅ‚oÅ›ci i od­dania, nieruchomo siÄ™ w niÄ… wpatrywaÅ‚y z caÅ‚Ä… pokorÄ… niewolnika.- Dlaczego mnie nie caÅ‚ujesz? - spytaÅ‚a i nagle siÄ™ przelÄ™kÅ‚a, zasko­czona wÅ‚asnymi sÅ‚owami.On nic nie powiedziaÅ‚.Nawet nie drgnÄ…Å‚.Wciąż na niÄ… patrzyÅ‚.Za­mknęła oczy i wtedy poczuÅ‚a, że ważka odleciaÅ‚a.Wkrótce, gdy w koÅ„cu fotograf siÄ™ pochyliÅ‚, by dotknąć markizy,okazaÅ‚o siÄ™, że nie tego oczekiwaÅ‚a.Nie byÅ‚o żadnego gwaÅ‚townego153 uÅ›cisku.OdniosÅ‚a wrażenie, jakby znowu wróciÅ‚a ważka, tym razemz jedwabistymi skrzydeÅ‚kami, którymi muskaÅ‚a jej gÅ‚adkÄ… skórÄ™.Kiedy odszedÅ‚, Å›wiadczyÅ‚o to o jego takcie i delikatnoÅ›ci.ZostawiÅ‚markizÄ™ samÄ…, by jej oszczÄ™dzić nieuniknionego skrÄ™powania i zakÅ‚o­potania, a także napiÄ™cia zwiÄ…zanego z rozmowÄ….Markiza leżaÅ‚a na plecach wÅ›ród paproci, zasÅ‚aniajÄ…c dÅ‚oÅ„mi oczyi rozważajÄ…c to, co siÄ™ staÅ‚o.Nie czuÅ‚a wstydu.MiaÅ‚a jasność myÅ›lii byÅ‚a caÅ‚kowicie spokojna.Zaczęła planować, jak wróci do hotelu,dajÄ…c fotografowi dość czasu na zejÅ›cie, aby nikomu siÄ™ z nim nie sko­jarzyÅ‚a, gdy ruszy jego Å›ladem, powiedzmy za pół godziny.WstaÅ‚a, uporzÄ…dkowaÅ‚a sukienkÄ™, a potem wyjęła z kieszeni pu-derniczkÄ™ i szminkÄ™.Nie majÄ…c lusterka, bardzo ostrożnie przypudro­waÅ‚a twarz.SÅ‚oÅ„ce już tak nie paliÅ‚o, a od morza wiaÅ‚a chÅ‚odna bryza. JeÅ›li pogoda siÄ™ utrzyma, mogÄ™ tu przychodzić codziennie, o tej sa­mej porze, i nikt siÄ™ o tym nie dowie", pomyÅ›laÅ‚a markiza, rozczesujÄ…cwÅ‚osy. Po obiedzie pani Clay i dzieci zawsze odpoczywajÄ….To miej­sce jest ukryte wÅ›ród paproci, a skoro bÄ™dziemy przychodzić i wracaćoddzielnie, jak dziÅ›, nikt siÄ™ nie zorientuje.Do koÅ„ca wakacji zostaÅ‚ojeszcze ponad trzy tygodnie.Najważniejsza rzecz modlić siÄ™ o upaÅ‚y, bogdyby zaczęło padać."W drodze do hotelu markiza siÄ™ zastanawiaÅ‚a, jak sobie dadzÄ… ra­dÄ™, jeżeli pogoda siÄ™ zaÅ‚amie.IdÄ…c na urwisko, można wziąć pelerynÄ™,a potem leżeć w paprociach mimo deszczu i wiatru.OczywiÅ›cie jestjeszcze suterena pod zakÅ‚adem, lecz markiza nie chciaÅ‚a, by ktoÅ› jÄ… zo­baczyÅ‚ w miasteczku, bo to byÅ‚oby niebezpieczne.Nie, dopóki nie za­cznie lać, pewniejsze jest urwisko.Wieczorem usiadÅ‚a i w liÅ›cie do Elizy napisaÅ‚a: To cudowna miejsco­wość.Jak zwykle Å›wietnie siÄ™ bawiÄ™ i pod nieobecność męża nie narzekamna brak opieki.Nie podaÅ‚a jednak żadnych szczegółów swojego podbo­ju, choć napomknęła o paprociach i upalnym popoÅ‚udniu.UważaÅ‚a, żenie stawiajÄ…c sprawy jasno, pozwoli Elizie wyobrazić sobie jakiegoÅ›bogatego Amerykanina, który dla przyjemnoÅ›ci podróżuje bez żony.Nazajutrz rano bardzo starannie siÄ™ ubraÅ‚a, dÅ‚ugo stojÄ…c przed sza­fÄ…, nim wÅ‚ożyÅ‚a sukienkÄ™ nieco zbyt wytwornÄ… w wypadku nadmor­skich wakacji, lecz zrobiÅ‚a to umyÅ›lnie, a potem, w towarzystwie paniClay i dzieci, poszÅ‚a do miasteczka.ByÅ‚ dzieÅ„ targowy, wiÄ™c tÅ‚umy lu­dzi wypeÅ‚niaÅ‚y rynek i uliczki brukowane kocimi Å‚bami.NajwiÄ™cej osóbpochodziÅ‚o z okolic, lecz spotykaÅ‚o siÄ™ też wielu Anglików i Amery-154 kanów, którzy zwiedzali miasteczko, kupowali pamiÄ…tki i widokówkialbo siedzieli w narożnej kafejce, obserwujÄ…c przechodniów.Markiza wyglÄ…daÅ‚a wspaniale w piÄ™knej sukience, gdy szÅ‚a bez ka­pelusza, osÅ‚aniajÄ…c siÄ™ parasolkÄ…, a obok podskakiwaÅ‚y dwie maÅ‚edziewczynki.Mnóstwo ludzi siÄ™ oglÄ…daÅ‚o, a nawet ustÄ™powaÅ‚o jej z dro­gi w hoÅ‚dzie dla takiej urody.PokrÄ™ciwszy siÄ™ trochÄ™ po rynku, gdziekupiÅ‚a kilka rzeczy, które pani Clay wÅ‚ożyÅ‚a do swojej dużej torby,markiza jakby mimochodem skrÄ™ciÅ‚a do zakÅ‚adu z reklamÄ… Kodakai fotografiami na wystawie, w dalszym ciÄ…gu wesoÅ‚o i dowcipnie odpo­wiadajÄ…c na pytania córek.W Å›rodku tÅ‚oczyli siÄ™ klienci, czekajÄ…cy na swojÄ… kolej.MarkiziesiÄ™ nie Å›pieszyÅ‚o, wiÄ™c udawaÅ‚a, że przeglÄ…da albumy z miejscowymiwidokami, równoczeÅ›nie obserwujÄ…c, co siÄ™ dzieje w zakÅ‚adzie.Mon-sieur Paul i jego siostra stali za ladÄ….On miaÅ‚ na sobie taniÄ… szarÄ… ma­rynarkÄ™ i wykrochmalonÄ… koszulÄ™, tym razem ohydnie różowÄ…, znacz­nie brzydszÄ… od niebieskiej, siostra zaÅ›, jak wszystkie ekspedientkiw miasteczku, byÅ‚a ubrana w brudnÄ… czerÅ„ i szal na ramionach.Fotograf z pewnoÅ›ciÄ… zauważyÅ‚, jak markiza wchodziÅ‚a, bo natych­miast opuÅ›ciÅ‚ swoje miejsce za kontuarem, zostawiajÄ…c troskÄ™ o kolej­kÄ™ siostrze, podszedÅ‚ z grzecznÄ…, ulegÅ‚Ä… minÄ… i spytaÅ‚, czym może sÅ‚u­Å¼yć.W jego oczach nie byÅ‚o Å›ladu poufaÅ‚oÅ›ci ani nie wyglÄ…daÅ‚, jakbycoÅ› wiedziaÅ‚.Markiza upewniÅ‚a siÄ™ co do tego, uważnie mu siÄ™ przyj­rzawszy.UmyÅ›lnie wciÄ…gnęła do rozmowy paniÄ… Clay i dzieci, proszÄ…cguwernantkÄ™, by pomogÅ‚a wybrać zdjÄ™cia, które miaÅ‚y być wysÅ‚ane doAnglii.ZatrzymaÅ‚a fotografa przy sobie, traktujÄ…c go protekcjonal­nie, z pewnÄ… wyższoÅ›ciÄ….PowiedziaÅ‚a nawet, że kilku zdjęć w żadensposób nie może wysÅ‚ać swojemu mężowi - markizowi - bo, jak tookreÅ›liÅ‚a, dzieci wyszÅ‚y na nich niekorzystnie.Fotograf zaczÄ…Å‚ prze­praszać.PrzyznaÅ‚ jej racjÄ™ i oÅ›wiadczyÅ‚, że chÄ™tnie znów przyjdzie dohotelu, by zrobić nowe, oczywiÅ›cie nieodpÅ‚atnie, tym razem na tarasielub w ogrodzie, gdzie efekt bÄ™dzie lepszy.ParÄ™ osób siÄ™ odwróciÅ‚o i przyglÄ…daÅ‚o markizie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl