[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dłoń była mocna, ale głos łagodny.Z ciemnego wnętrza powozu spoglądała na nią blada twarz.Białe włosy i bezbarwne oczy ocieniał kapelusz z szerokim rondem.Był to pastor z Altarnun.Rozdział XMary patrzała na jego profil w półmroku, ostry, wyrazny, z cienkim wydatnym nosem, zgiętymku dołowi jak zakrzywiony ptasi dziób.Wąskie, blade wargi miał mocno zaciśnięte i pochylony doprzodu, opierał podbródek na długiej hebanowej lasce, którą trzymał między kolanami.Nie widziała zrazu jego oczu, przysłoniętych krótkimi białymi rzęsami, ale po chwili on obróciłsię na siedzeniu, podniósł powieki, a oczy, które na nią spojrzały były równie\ białe, przezroczystei pozbawione wyrazu jak szklana tafla.- A więc po raz drugi jedziemy razem - rzekł głosem cichym i delikatnym niczym głos kobiecy.- Znów mam szczęście poratować panią na drodze.Zmokła pani do nitki, powinna pani zdjąćubranie.Patrzył na nią zimno i obojętnie, gdy zakłopotana poczęła zmagać się z broszką spinającą szal.- Proszę, tu jest suchy koc, którym mo\e się pani okryć na czas jazdy - mówił dalej.- A noginajlepiej niech zostaną bose.Powóz jest dość szczelny, nie czuje się przeciągów.Mary bez słowa wysunęła się spod przemoczonego szala i bluzki, otulając się jednocześnieszorstkim kocem, który pastor jej podał.Włosy, które wypadły spod opaski, okryły jej nagieramiona jak kotara.Czuła się niby dziecko przyłapane na zakazanej eskapadzie, tote\ siedziałazło\ywszy skromnie ręce, posłuszna rozkazom mentora. - No? - rzekł wreszcie pastor.Pod wpływem jego wzroku pełnego powagi Mary, jąkając się i zacinając, rozpoczęławyjaśnienia.Podobnie jak przedtem w Altarnun, tak i teraz miał w sobie coś, co utrudniało jejszczerość wypowiedzi; czuła, \e mówi jak głupia, nieobyta wieśniaczka, \e opowiada mizernąhistoryjkę, stawiając się w złym świetle - ot, jeszcze jedna dziewczyna, która zapominając owłasnej godności przyjechała na jarmark do Launceston i porzucona przez wybranka musi samawracać do domu.Wstydziła się wymienić nazwisko Jema, opisała go więc nieporadnie jakomę\czyznę, który zarabia na \ycie uje\d\aniem koni i którego poznała kiedyś wędrując potorfowiskach.A teraz w Launceston powstały jakieś kłopoty w związku ze sprzeda\ą kuca i obawiasię, \e tego człowieka przyłapano na jakiejś nieuczciwości.Zastanawiała się, co te\ sobie myśli o niej Francis Davey, dowiadując się, \e pojechała doLaunceston z przygodnym znajomym, a potem zgubiła go w kompromitujących okolicznościach ipo zmroku, zmoknięta i ubłocona, biegała po mieście jak ulicznica.Pastor w milczeniu wysłuchałjej opowiadania, słyszała tylko, \e przełknął parę razy ślinę; nawyk ten zauwa\yła u niego ju\przedtem.- A więc nie była pani nazbyt osamotniona? - powiedział w końcu.- "Jamajka" nie jest takzupełnie odcięta od świata, jak pani sądziła?Mary zarumieniła się w ciemnościach.Pastor nie mógł wprawdzie widzieć jej twarzy, alewiedziała, \e oczy jego skierowane są na nią.Poczuła się winna, jak gdyby zrobiła coś złego i jakgdyby słowa jego były oskar\eniem.- Jak się nazywa pani towarzysz? - zapytał cicho, a ona milczała chwilę, speszona i skrępowanacoraz dotkliwszym poczuciem winy.- To brat mojego wuja - odrzekła wreszcie zdając sobie sprawę, \e mówi z trudem, jakbyspowiadała się z popełnionego grzechu.Bez względu na to, jaką miał dotychczas o niej opinię, z pewnością nie poprawiła jej tymwyznaniem.Tydzień zaledwie upłynął od chwili, gdy mówiła o wuju, \e jest mordercą, a terazbeztrosko wybrała się z jego bratem na wycieczkę, niczym zwykła szynkareczka, która chce sięzabawić na jarmarku.- Musi ksiądz pastor bardzo zle o mnie myśleć, oczywiście - ciągnęła dalej skwapliwie.- Skoroczuję taki wstręt do wuja i tak bardzo mu nie ufam, dziwne się powinno wydawać, \e zawierzyłamjego bratu.To człowiek nieuczciwy, złodziej, wiem; sam mi to od razu powiedział, ale jednak.Urwała niepewnie.Koniec końców, Jem niczego się nie wypierał; nie próbował się nawetbronić, kiedy go oskar\ała.A teraz ona bierze jego stronę, broni go wbrew rozsądkowi, ju\ z nimzwiązana owym jednym uściskiem i jednym pocałunkiem w ciemnościach. - Sądzi pani, \e brat nic nie wie o nocnych interesach ober\ysty? - Rozległ się łagodny głos ujej boku.- Nie nale\y do kompanii, która przywozi furgony do "Jamajki"?- Nie wiem - odparła Mary z \alem.- Nie mam \adnych dowodów.On nic na ten temat niemówi, wzrusza tylko ramionami.Ale jedną rzecz mi powiedział: \e nigdy jeszcze nie zabiłczłowieka.A ja mu uwierzyłam.I nadal mu wierzę.Powiedział te\, \e wuj sam kręci sobie stryczekna szyję i \e muszą go wkrótce schwytać.Chyba nie powiedziałby tak, gdyby sam nale\ał doszajki.Mówiąc to wszystko starała się przekonać nie tyle siedzącego obok mę\czyznę, ile samą siebie,bo niewinność Jema stała się naraz dla niej sprawą najwy\szej wagi.- Ksiądz pastor wspominał przedtem, \e zna trochę dziedzica - powiedziała szybko.- On się napewno liczy ze zdaniem księdza pastora.Bez wątpienia mógłby go ksiądz pastor poprosić, \eby wrazie sądu potraktował Jema wyrozumiale? Jem przecie\ jest młody, mo\e zacząć nowe \ycie.Księdzu pastorowi z jego autorytetem przyjdzie to bez trudu.Milczenie pastora było dodatkowym upokorzeniem.Czując na sobie spojrzenie jego zimnychbiałych oczu zrozumiała, \e musi ją uwa\ać za idiotkę, a ponadto za uosobienie bezmyślnejkobiecości.Pastor domyśla się, \e ona błaga o łaskę dla mę\czyzny, który raz ją pocałował, i gardzinią za to, nie ma dwóch zdań [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl