[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chmury zasnuwające póznopopołudniowe słońce tłumiły ich kolory.Zdołu dobiegły ją głosy, wychyliła się więc przez balustradę.Chase i Mac rozmawiali w holu.Nina zesztywniała z gniewu i oburzenia, gdy zobaczyła, żeprzy Chasie leży torba podróżna.Zorientowała się, że on sam za chwilę wyjdzie.Mac stał międzynim a frontowymi drzwiami, widać było, że wolałby go powstrzymać, a przy tym nie robić afery.Nina zamieniła się w słuch.- Wciąż mi to powtarzasz - zirytował się Chase - ale i tak pojadę.- Nie okażesz jej nawet tyle szacunku, żeby ją o tym poinformować? - w podniesionymgłosie Maca zabrzmiała wyrazna dezaprobata.- Chryste, Mac, naprawdę chcę z nią porozmawiać, serio.I rozumiem to, co powiedziałeśwcześniej, masz rację, bez dwóch zdań.Ale muszę jechać, a gdybym porozmawiał z Niną teraz,sprawy tylko jeszcze bardziej by się skomplikowały.Pogadam z nią, kiedy wrócę.Wtedy powiemjej, co czuję. - A wiesz, co czujesz? - Chase nie odpowiedział, jego milczenie jeszcze bardziej zraniłoNinę.- Hm.Cóż, jesteś dojrzałym mężczyzną, nawet jeśli nie zawsze tak się zachowujesz; decyzjanależy do ciebie.Mam tylko nadzieję, że wszystkiego nie popsujesz.Chase powiedział coś, czego Nina nie dosłyszała, dwa ciche słowa.Może  ja też.ale zrównym prawdopodobieństwem, ja nie.- Aha, jeszcze jedno.Mógłbyś zdradzić mi swój kod ewakuacyjny?- Wiesz, że nie - odparł stanowczo Mac.- Niewykluczone, że będę się musiał szybko ulotnić, zwłaszcza jeśli będzie ze mną Sophia.A w końcu ty go już nie potrzebujesz.- Wciąż zdarza mi się podróżować w celach zawodowych.- Taa, słyszałem, że w zeszłym roku byłeś w Afryce.- Chase podniósł głos z nie całkiemudawanym wzburzeniem.- Ty i TD! Co ty sobie myślałeś? Nie, chyba wiem, co myślałeś.Ale coona myślała?- Nie wiem, co ci odpowiedzieć? - w głosie Maca zabrzmiała nostalgia.- To wspaniaładziewczyna.Bardzo silna.- Nie, oszczędz mi tego - jęknął Chase.- Ale poważnie, Mac.Najprawdopodobniej i tak niebędę go potrzebował i nikt się nigdy nie dowie, że mi go zdradziłeś.Ale jeśli znajdę dowody na to,co robi Yuen.- No, dobrze - odparł Mac, walcząc ze sobą.- Właściwie czemu nie? I tak tkwię w tej aferzepo uszy.Gorzej mogłoby być tylko wtedy, gdybym sam pojechał do Botswany i zastrzelił tegobiednego skurczybyka.Nina nie dosłyszała, co jeszcze powiedział, ale Chase pokiwał głową.- Dzięki.- Nie dziękuj.Nadal uważam, że to bardzo kiepski pomysł.- Ludzie wciąż mi to mówią - westchnął Chase, biorąc torbę.- Ten facet na lotnisku będziemiał wszystko, czego potrzebuję?- Tak, możesz na niego liczyć.- Mac wyciągnął rękę.- Powodzenia, Eddie.Walcz do końca.Chase uścisnął mu dłoń.- Słuchaj, jeśli chodzi o.powiedz Ninie, że chcę z nią porozmawiać, że naprawdę zależymi na tym, żebyśmy się dogadali.Ale trzeba z tym poczekać do mojego powrotu.Muszę tampojechać.- Przekażę jej.- Wrócę wkrótce - zapewnił Chase i wyszedł z domu.Drzwi zamknęły się za nim zgłuchym, trumiennym trzaskiem.Mac patrzył na nie przez chwilę, a potem zawołał:- Możesz już zejść, Nino! Zaskoczona, wychyliła się przez balustradę. - Wiedziałeś, że podsłuchuję?- Znam każdy odgłos w tym domu.słyszałem, jak zaskrzypiały drzwi do łazienki.-Spojrzał na nią.- Przykro mi.Myślałem, że uda mi się go przekonać, żeby został.- Mogłeś po prostu odmówić pomocy - wytknęła mu ostro.- A wtedy i tak by pojechał i prawdopodobnie zaraz by go aresztowano.Co, jak sama musiszprzyznać, w obecnych okolicznościach byłoby jeszcze gorsze.Nina nie mogła się z tym nie zgodzić.- Cholera by to wzięła! - jęknęła cicho.- Dlaczego on zawsze jest taki uparty?Mac zaśmiał się cicho.- Znam Eddiego od bardzo dawna i pod tym względem nigdy się nie zmienił.- Chcesz powiedzieć, że pod innymi względami może się zmienić? - Właściwie zadałapytanie retoryczne, zabarwione nutą goryczy.Odpowiedz bardzo ją zaskoczyła.- Zdziwiłabyś się.Przez te wszystkie lata widziałem, jak wielokrotnie się zmieniał.- Naprawdę?- Owszem.Ale jeśli chcesz o tym pogadać, to byłoby lepiej, na pewno dla mojego karku,gdybyśmy nie prowadzili tej rozmowy przez balustradę jak Romeo i Julia, hę? - Wskazał drzwiprowadzące do kuchni w głębi domu.- Zejdz na dół, przygotuję ci coś do jedzenia.Potem, jeślizechcesz, porozmawiamy o młodym panie Chasie.Nad Londynem zachodziło słońce, ciemne sylwetki domów rysowały się na tlezmierzchającego nieba.Latarnie oświetlały tarasy Belgravii, rzucając na nie łososioworóżowypoblask.Oświetlały też białą furgonetkę, która zatrzymała się naprzeciwko domu Maca.Ignorującpodwójną żółtą linię, szofer zapalił światła awaryjne - znany podstęp, do jakiego uciekają sięwszyscy brytyjscy kierowcy, kiedy chcą zaparkować w miejscu niedozwolonym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl