[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wygrywa ten, kto umie dalej policzyć.Arcymistrzowie potrafiÄ…rozpatrzyć różne warianty dwadzieÅ›cia kilka posunięć naprzód.StÄ…d to dÅ‚ugie myÅ›lenie, które laikom wydaje siÄ™ bezowocnymdumaniem nad szachownicÄ….W rzeczywistoÅ›ci toczy siÄ™ tam pa-sjonujÄ…ca walka.PrzychodzÄ…c tutaj, nie miaÅ‚ pan planu gry, chciaÅ‚ pan zdobyćjakiÅ› dowód, ale nie próbowaÅ‚ okreÅ›lić jaki ani w jaki sposób.NieprzyszÅ‚o panu do gÅ‚owy, że mogÄ™ siÄ™ przyznać.A taki ruch byÅ‚do przewidzenia.W Å‚apaniu zabójców pomaga ich psychika.CzÄ™-sto zabójstwo jest dla nich tak wielkim obciążeniem, że muszÄ… toz siebie wyrzucić.CzytaÅ‚ pan  ZbrodniÄ™ i karÄ™"?- CzytaÅ‚em, w liceum.- Pewnie z niechÄ™ciÄ… jako obowiÄ…zkowÄ… lekturÄ™?- RzeczywiÅ›cie, niezbyt mi siÄ™ podobaÅ‚a.- Bo z książkami jest jak z szachami: trzeba je zrozumieć -wygÅ‚osiwszy tÄ™ sentencjÄ™, profesor podniósÅ‚ siÄ™ i siÄ™gnÄ…Å‚ na półkÄ™po Dostojewskiego.OtworzyÅ‚ i przeczytaÅ‚: »Dlaczego tu salopa? - zastanowiÅ‚ siÄ™ - przecie nie byÅ‚o jejtu przedtem.« ZbliżyÅ‚ siÄ™ cicho i odgadÅ‚, że za salopÄ… ktoÅ› siÄ™ ukry-wa.Ostrożnie odchyliÅ‚ salopÄ™ rÄ™kÄ… i zobaczyÅ‚, że tu stoi krzesÅ‚o,a na krzeÅ›le w kÄ…ciku siedzi staruszka, zgiÄ™ta w kabÅ‚Ä…k, z gÅ‚owÄ…przekrzywionÄ…, tak że ani rusz nie mógÅ‚ dojrzeć jej twarzy; lecz byÅ‚a to ona.PostaÅ‚ nad niÄ….»Boi siÄ™!« - pomyÅ›laÅ‚, oglÄ™dnie wyjÄ…Å‚202z pÄ™tli siekierÄ™ i grzmotnÄ…Å‚ starÄ… po ciemieniu raz, drugi raz.Rzeczdziwna: stara ani drgnęła pod razami, jakby byÅ‚a zrobiona z drze-wa.PrzestraszyÅ‚ siÄ™, pochyliÅ‚ niżej i chciaÅ‚ zajrzeć; ale ona schyliÅ‚agÅ‚owÄ™ jeszcze niżej.Wówczas przytknÄ…Å‚ gÅ‚owÄ™ aż do podÅ‚ogi, zaj-rzaÅ‚ od doÅ‚u w jej twarz, zajrzaÅ‚ i skamieniaÅ‚: starowinka siedziaÅ‚ai Å›miaÅ‚a siÄ™, aż siÄ™ zanosiÅ‚a cichym, bezgÅ‚oÅ›nym Å›miechem, krztu-szÄ…c siÄ™, by on nie sÅ‚yszaÅ‚.Nagle wydaÅ‚o mu siÄ™, że drzwi sypialnileciutko uchylono i że tam również Å›miejÄ… siÄ™, rozmawiajÄ… szep-tem.PorwaÅ‚a go furia: z caÅ‚ej siÅ‚y jÄ…Å‚ bić staruchÄ™ po gÅ‚owie, ale zakażdym ciosem siekiery Å›miech i szept dochodziÅ‚ z sypialni corazwyrazniej, staruszka zaÅ› aż siÄ™ trzÄ™sÅ‚a z wesoÅ‚oÅ›ci.RzuciÅ‚ siÄ™ doucieczki, ale sieÅ„ już peÅ‚na ludzi, drzwi na schody sÄ… pootwiera-ne, na podeÅ›cie, na schodach, niżej - wszÄ™dzie ludzie, gÅ‚owa przygÅ‚owie, wszyscy patrzÄ…, ale wszyscy siÄ™ czajÄ…, czekajÄ…, milczÄ….Zcisnęło mu siÄ™ serce, nogi nie chcÄ… ruszyć, wrosÅ‚y w ziemiÄ™.ChciaÅ‚ krzyknąć - i zbudziÅ‚ siÄ™".Lepka sÅ‚uchaÅ‚ nieuważnie.%7Å‚aÅ‚owaÅ‚, że w tak gÅ‚upi sposóbpozwoliÅ‚ profesorowi siÄ™ wymknąć.Ile to byÅ‚o wziąć dyktafon,Myszka kupiÅ‚a sobie niedawno, żeby nagrywać wykÅ‚ady.SkoÅ„czywszy czytać, profesor poÅ‚ożyÅ‚ książkÄ™ koÅ‚o sza-chownicy.Przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™ panowaÅ‚o milczenie, które przerwaÅ‚Lepka.- Skoro pan profesor siÄ™ przyznaje, to chyba może mi powie-dzieć, skÄ…d na Talmudzie wzięły siÄ™ odciski palców Kincla?- Nie ma pan dowodów, ale chce mnie ukarać za zabójstwo, wiÄ™c samodzielnie wymierza sprawiedliwość i mnie zabija.Musipan wytrzeć swoje odciski palców.ProszÄ™ mi powiedzieć, gdzieje pan zostawiÅ‚.Aspirant zastanowiÅ‚ siÄ™.- Tutaj w pokoju na fotelu, poza tym niczego wiÄ™cej nie doty-kaÅ‚em.WchodzÄ…c po schodach, trzymaÅ‚em siÄ™ porÄ™czy.Wszystko.FurtkÄ™ do ogrodu otworzyÅ‚ mi pan profesor.- Na pewno wszystko?Aspirant jeszcze raz przemyÅ›laÅ‚ swoje wejÅ›cie do domu.- Parasol! PodaÅ‚ mi pan parasol do potrzymania, kiedy szukaÅ‚kluczy.- No wÅ‚aÅ›nie.Ale zapomniaÅ‚by pan o nim, gdybym nie dopy-taÅ‚.A musiaÅ‚ pan zrekonstruować wydarzenia niedawne i niezbytliczne.Kinclowi podaÅ‚em Talmud na poczcie.StanÄ…Å‚em za nim203w kolejce.OczywiÅ›cie najpierw musiaÅ‚em zorientować siÄ™ w je-go nawykach: na poczcie pÅ‚aciÅ‚ rachunki w okolicach dziesiÄ…tego,pojawiaÅ‚ siÄ™ tam zwykle godzinÄ™ przed zamkniÄ™ciem.WÅ‚Ä…czyÅ‚emstoper w komórce, który uruchomiÅ‚ melodyjkÄ™.Reakcja osobystojÄ…cej przed tobÄ… jest zazwyczaj taka, że mimowolnie odwracasiÄ™, by zobaczyć, gdzie to dzwoni.Nic bardziej naturalnego, gdyw obu rÄ™kach trzyma siÄ™ książki, jak podać jednÄ… z nich odwra-cajÄ…cemu siÄ™ z proÅ›bÄ…:  Potrzyma mi pan na moment?" i wyjąćtelefon.Nie byÅ‚o siÅ‚y, żeby po miesiÄ…cu Kincel pamiÄ™taÅ‚ tak bÅ‚ahezdarzenie.- A czyje byÅ‚y te drugie odciski palców?- Moje. -Pana?!- Tak - WikliÅ„ski z wyraznÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… obserwowaÅ‚ zdu-mienie aspiranta.- Czemu ich pan nie wytarÅ‚?!- %7Å‚eby sÄ…d doszedÅ‚ do takich wniosków, do jakich doszedÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl