[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktozabił jej męża i dlaczego? I jak pytania, które zadawała, mogły ją do tego kogoś doprowadzić?Nie dawało mu spokoju coś, co Sha powiedziała przy ich pierwszym spotkaniu.Dotyczyło to Sióstr Nocy. Znajdują sobie kryjówkę, liżą rany i wracają - mówiła.- Jeśli ichszeregi się kurczą, przybywają po dzieci.Przez krótką chwilę wydawała się dziwnie smutna.Ben utkwił wzrok w Dyonie.- Już wiem.Porwały jej córkę - oznajmił.- Jaką córkę?- Właśnie, jaką córkę? - zapytał Luke, siadając ze skrzyżowanymi nogami przy ognisku.- Myślę, że Sha miała córkę, którą porwały Siostry Nocy.- Ben wyjaśnił im swój tokrozumowania.Luke przyjął od Dyona kubek kafu i pokręcił głową.- Naciągana teoria, Ben.- Ufam swojemu instynktowi.Wiem, że to wątpliwe wyjaśnienie, ale wiele by tłumaczyło.Wraz z mężem z klanu Szczypcorękich zamieszkała z dala od swoich prześladowców, zarazemjednak utraciła ochronę, jaką zapewniał jej klan.Urodziło im się dziecko i wszystko było wnajlepszym porządku.Aż którejś nocy pojawiły się Siostry Nocy.Jej dziecko zniknęło, a mążzginął.%7łeby sfinansować swoje poszukiwania, zaczęła zatrudniać się, gdzie popadło.- Benrozejrzał się po obozie Deszczowych Liści.- Aż wreszcie na coś trafiła.Może ktoś z DeszczowychLiści powiedział jej:  Tak, było takie dziecko.Ale tutaj nie powiem nic więcej, bo ktoś nas możepodsłuchać.Przejdzmy się pod Drzewa Niechybnej Zagłady.Luke zmarszczył czoło.- Tak lekko mówisz o jej śmierci.- Przepraszam.To taki zwyczaj śledczych.Dużo się nasłuchałem takich tekstów w StrażySojuszu Galaktycznego.Swoją drogą bardzo by pomogło, gdybyśmy zawęzili ramy czasoweinteresującego nas wydarzenia.- Chyba będę mógł w tym pomóc.- Dyon zaczął przetrząsać liczne kieszenie swojej kamizelki, aż wreszcie wyciągnął porysowany, ale solidnie wyglądający datapad.- Luke, możeszprzypilnować ogniska?- Oczywiście.Dyon zaczął wklepywać polecenia i zapytania.- Dobrze, że mamy wzmacniaki i satelity.Mogę dostać się do rejestru portu kosmicznego.Znaczy, na Coruscant nie byłoby w tym nic dziwnego, ale tutaj.A więc Sha Tsu i Vagan Kolvypojawili się w porcie po raz pierwszy siedem lat i miesiąc temu.Pięć lat i dziesięć miesięcy minęłood ostatniej wizyty męża.A pięć lat i osiem miesięcy temu Sha deklaruje chęć pracy jakozwiadowca, przewodnik i myśliwy.Ben rozważył te informacje.- Czyli jej dziecko porwano najprawdopodobniej.- Jej domniemane dziecko - upomniał go Luke.- Zaatakowały jej domniemane obozowisko, zamordowały jej domniemanego męża iporwały domniemane dziecko jakieś pięć lat i osiem miesięcy temu - doszedł do wniosku Ben.Kolejny raz obrzucił obóz uważnym spojrzeniem.- Niełatwo byłoby wprowadzić nowe dziecko doklanu takiego jak ten, prawda?Dyon zatrzasnął datapad.- Niekoniecznie, ale nie da się tego zrobić po cichu.%7łycie tutaj jest trudne, a w pożywieniubrakuje kalorii, więc ciąża nie umknęłaby uwadze pozostałych.Między klanami dochodzi teżniekiedy do wymiany: jeśli masz kuzynkę w sąsiednim klanie i ta kuzynka umrze, dziecko zostanieprzyjęte tutaj.Ale i tak wszyscy będą wiedzieć, że nie jest stąd.- Więc tak to wygląda.- Ben wziął od ojca kawałek zawiniętego w folię mięsa i zacząłprzerzucać je z ręki do ręki, żeby nie poparzyć sobie palców.- Po obiedzie chyba zacznę zadawaćkolejne pytania.Luke się uśmiechnął.- A co zrobisz, gdy ktoś zasugeruje ci rozmowę pod Drzewami Niechybnej Zagłady?- Przyjmę propozycję, zamknę oczy i złożę usta do pocałunku?- To właśnie dzięki temu instynktowi Skywalkerowie zawsze sobie radzą.Ben trzymał się swojego postanowienia.Po posiłku jeszcze raz wybrał się na obchód obozu,teraz jednak wypytując o coś innego, niż poprzednio:  Czy to twoje dziecko? Ile ma lat? Czy jejojciec należy do Strzaskanych Kolumn? Ma jakieś rówieśnice?Dopiero z nadejściem nocy usłyszał wiadomość, która wzbudziła jego zainteresowanie.Podczas gdy w oddali rozbrzmiewały odgłosy zawodów zapaśniczych zorganizowanych nacześć tych, którzy padli ofiarą węży, Ben przyglądał się czarnowłosej dziewczynce, z powagąodwzajemniającej jego spojrzenie.- To twoja córka? - zapytał stojącą obok kobietę.Halliava, zwyciężczyni biegu na krótki dystans dla adeptek Sztuki, a także innych zawodów,obdarzyła go szerokim, dumnym uśmiechem.- Tak.To Ara.Aro, to Ben.Przybył z daleka, jest chłopcem-Wiedzmą.Przywitaj się, jaknależy.Dziewczynka podniosła pulchną rączkę, obracając ją wewnętrzną stroną dłoni do Bena.- Witaj przy naszym ognisku.Mamy tu chleb, mięso i wodę.- Zwą mnie.- podpowiedziała szeptem Halliava.- Zwą mnie Aradasa Vurse.Ben odwzajemnił gest.- Mnie zaś Ben Skywalker.- Naprawdę jesteś chłopcem-Wiedzmą?Ben przytaknął.- Tylko że my mówimy o sobie  Jedi.Są Jedi chłopcy i dziewczynki, a Sztuka, którąpoznajemy, niewiele różni się od waszej. - Tak? - Nagle zawstydzona Ara chwyciła się mocno uda matki, ale nie odwróciła głowy.Ben uśmiechnął się przyjaznie do Halliavy.- Będzie miała jakieś cztery lata, prawda?- Pięć i jedną porę roku.Nie wygląda na swój wiek.- Halliava wzruszyła ramionami.- Zdziećmi jest ten problem, że nigdy nie wiadomo, kiedy urosną.Ja jestem wysoka, a ojca miałanawet wyższego.%7łartowaliśmy sobie, że jest w połowie rankorem.- Miała?- Zginął przed narodzeniem Ary.Był wojownikiem Strzaskanych Kolumn.Wzięliśmy ślubna corocznym zgromadzeniu, jakieś sześć lat temu, a rozeszliśmy się pod jego koniec.Pózniejdowiedziałam się, że spadł z drzewa, gdy wspinał się po ptasie jaja.- Przykro mi.Znowu wzruszyła ramionami.- Obiło mi się o uszy, że poród też nie był łatwy - dodał Ben.- Kto tak powiedział? - Halliava zmarszczyła pytająco brwi.- Już nie pamiętam.Mój ojciec opowiadał przy ognisku różne historie o mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl