[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, to porażenie słoneczne.Porażenie i szczególna auraantycznej budowli tak na nią podziałały.Boże jedyny, jeszczechwila, a pocałowałaby go jak nastolatka na pierwszej randce! Gillian, wróć na ziemię znów odezwał się do niejTrace. To chyba nie jest najlepszy moment na marzenia.240Objął ją ramieniem i pociągnął za sobą na klasztornydziedziniec. Teraz powinnaś zobaczyć rzezby w kamieniu.Na razie wszystko przebiegało zgodnie z planem.Trzechmężczyzn dotarło za nimi z hotelu do Uxlam, odnalazło ich iteraz zapewne szykowało się do napaści.Dziedziniec byłnajlepszym miejscem do ewentualnej konfrontacji otaczały gobudynki z zacienionymi krużgankami, z których liczne drzwiprowadziły do rozmaitych wewnętrznych pomieszczeń.Dziękitemu wciąż pozostawali na widoku, lecz w razie czego mieligdzie się schować.Musieli liczyć na to, że mężczyzni sięrozdzielą, bowiem Trace chciał rozprawić się z każdym zosobna. Podoba ci się? zapytał teraz, zgodnie z przyjętymwcześniej scenariuszem. Tak.Rzezbione łuki i fasady są typowe dla architekturyMajów zaczęła recytować zdania przeczytane wcześniej wprzewodniku. Konstrukcje Puuc można rozpoznać w każdymkamieniu. Mhm.Bardzo dobrze mruknął Trace.Kątem okaujrzał, jak jeden z mężczyzn wślizguje się chyłkiem nadziedziniec.Tylko jeden.A więc rzeczywiście rozdzielili się wposzukiwaniu Gillian.Gdy najmniej się tego spodziewała, przycisnął ją dokolumny i przejechał łapczywie rękoma po jej ciele. Co ty robisz?! Czynię nieprzyzwoite propozycje szepnął w jej ucho. Zrozumiałaś? Tak. Wiedziała, że powinna zacząć krzyczeć i sięwyrywać, ale nie mogła ruszyć się z miejsca.Jego ciało było241zbyt twarde, zbyt gorące, z niezrozumiałych powodów czuła sięprzy nim bezpieczna. Bardzo nieprzyzwoite propozycje, Gillian.Namawiamcię na seks, dziki seks.Tu, na dziedzińcu, albo na stole, albo wwannie pełnej bitej śmietany. To nie jest nieprzyzwoite, tylko żałosne odparła, poczym krzyknęła głośno: Ty świnio! i zamachnęła się z całejsiły, by uderzyć go w policzek. To, że zgodziłam się naprzejażdżkę, nie oznacza, że zamierzam spędzić z tobą noc!Trace zmrużył oczy i przejechał dłonią po policzku.Zamocno mu przyłożyła, ale o tym porozmawiają pózniej. W porządku, złotko rzucił. Może więc samawrócisz do Merida? Mam ciekawsze rzeczy do roboty niżmarnowanie czasu dla jakiegoś cnotliwego chudzielca!Odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając ją samą.Podrodze minął mężczyznę, który ostentacyjnie wpatrywał się wjeden z łuków.Gillian przygryzła język, aby nic zawołać za Tracem.Zapytał ją wcześniej, jak z jej odwagą, i teraz musiała przyznaćsama przed sobą, że ma jej mniej, niż sądziła.Ręce jej drżały,serce biło niespokojnie.Na szczęście, nie musiała czekać zbytdługo. Dobrze się pani czuje?To był on.Bez trudu rozpoznała głos, który słyszaławcześniej na taśmie Flynna.Odwróciła się, mając nadzieję, żejej rozbiegane spojrzenie i drżące dłonie zostaną złożone na karbzdenerwowania po nieprzyjemnym incydencie. Tak, dziękuję odparła.Mężczyzna był niewiele wyższy od niej, miał oliwkowącerę i zadziwiająco przyjazną twarz.Gillian zmusiła się do242uśmiechu. Niestety, mój towarzysz nic był zainteresowanyarchitekturą Majów, lecz czymś bardziej przyziemnym. I co? Zostawił panią? Może ja mógłbym paniąodwiezć? To bardzo miło z pana strony, ale. Nic zdążyładokończyć, bowiem w tym samym momencie mężczyzna objąłją mocno, przygarnął do siebie i ukłuł lekko nożem tuż nad talią. Nic ma żadnych ale , doktor Fitzpatrick.Tak poprostu będzie najlepiej.Nie musiała nawet udawać strachu, gdyż przeraziła sięnaprawdę.Cały czas starała się pamiętać o poleceniach Trace'a nic ruszać się z miejsca; nie ruszać się z miejsca jak najdłużej,aby Trace zdążył odnalezć dwóch pozostałych i wyrównać siły. Co pan robi? oburzyła się. Nie rozumiem.o copanu chodzi. Wszystko wyjaśnimy na miejscu.Brat przesyła panipozdrowienia. Flynn? Nie zważając na nóż, Gillian chwyciłamężczyznę za koszulę. Macie Flynna i Caitlin? Proszę mipowiedzieć, czy są cali i zdrowi? Proszę! Mają się dobrze.I nic im się nic stanie, dopókigrzecznie będziemy współpracować.A teraz idziemy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]