[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem pójdąna górę, do swojego domu.W piękny wieczór wypłynęliby na morze.Uczyłby ją posługiwać sięsterem.Mknęliby razem po błękitnych wodach, białe żagle wydymałyby się nawietrze.Wysokie fale uderzały o burty.Słyszał jedynie opętane wycie wiatru.Pokonując strach, który może być równie niszczący jak huragan, wyszedł napokład i trzymając się śliskiego relingu, krzykiem wydawał rozkazy.Deszcz smagał mu twarz i oślepiał.Zaczerwienione oczy piekły odmorskiej wody.Wiedział, że ten jacht gdzieś tam jest.Radar go wychwycił.Alewidział tylko nieprzeniknioną ścianę deszczu.Następna fala zalała pokład.Błyskawica rozdarła niebo.Statek sięprzechylił.Zobaczył, że któryś z marynarzy traci równowagę i szamoce się wposzukiwaniu punktu oparcia.Usłyszał jego krzyk i skoczył na pomoc.Zdołałgo chwycić za rękaw, potem za nadgarstek.Lina, na litość boską, gdzie jestjakaś lina?Wiatr i woda.Woda i wiatr.W świetle następnej błyskawicy niespodziewanie dostrzegł jacht.Opuścićlinę holowniczą.Szybko.Kiedy błyskawica znów rozjaśniła niebo, dojrzał trzypostacie.Przywiązali się sami.Mężczyzna do koła sterowniczego, kobieta doniego, a dziewczynka do masztu.Walczyli dzielnie, ale piętnastometrowy jacht nie mógł mierzyć się ztakim sztormem.Niemożliwością było wysłanie łodzi.A taką miał nadzieję, żejeden będzie mógł utrzymać jacht, podczas gdy drugi przymocuje hol.Wszystko stało się bardzo szybko.Jeszcze jedna błyskawica i pękniętymaszt zwalił się z trzaskiem.Przerażony patrzył, jak woda wciąga dziewczynkę.Nie było czasu na myślenie.Instynkt kazał mu skoczyć.Spadał bez końca, podczas gdy wiatr bawił się jego ciałem jak hazardzistakośćmi.Uderzył w wodę, wydawała się twarda jak kamień.Fale zamykały się nad jego głową.Jak śmierć.Obudził się.Oddychał ciężko i dalej walczył z zalewającą go wodą.Koszmar.Był mokry od potu i drżał z zimna.Jęknął i odczekał chwilę, ażprzejdą nudności.Kiedy wreszcie z wysiłkiem wstał, pokój przechylił się tylko raz.Zpoprzednich doświadczeń wiedział że wystarczy zamknąć oczy, aby wszystkowróciło na swoje miejsce.Po ciemku powlókł się do łazienki żeby zmyć ztwarzy zimny pot.- Wszystko w porządku? - To Nick stał w progu - yle się czujesz?- Nie.- Zack nabrał wody w dłonie i wypłuka usta.- Wracaj do łóżka.- yle wyglądasz.- Nick wahał się, patrząc na twarz brata.- Cholera.Powiedziałem, że czuję się dobrze Spływaj.Twarz Nicka ściągnęła się bólem, nim się odwrócił.- Poczekaj.Przepraszam.- Zack głęboko odetchnął.- To zły sen.Paskudnie się potem czuję.- Przyśniło ci się coś złego?- Przecież ci powiedziałem.- Zirytowany, Zack chwycił ręcznik i zacząłsię wycierać.Nick gorączkowo myślał.Trudno mu było wyobrazić sobie tegowielkiego, silnego Zacka nękanego koszmarami sennymi.Zack w obliczuczegoś, co sprawia, że poci się i blednie?- Uhm.Chcesz drinka?- Tak.- Powiesił ręcznik.- W kuchni jest trochę whisky starego.Po chwili dołączył do Nicka i usiadł na poręczy fotela.Nick nalał doszklanki porcję whisky i podał bratu.Zack spróbował odrobinę i syknął.- To cud, że ojciec miał po tym wątrobę.Nick żałował, że nie włożył spodni.Przynajmniej mógłby wepchnąć ręcedo kieszeni.- A może, kiedy zaczął tracić pamięć, pomogło mu to, że winę zwala na whisky zamiast, wiesz.- Na chorobę Alzheimera.Tak.- Zack upił następny łyk i potrzymałalkohol przez chwilę na języku.- Słyszałem, jak się rzucałeś na łóżku.Wydawałeś jakieś niesamowiteodgłosy.- To było straszne.- Zack przechylił szklankę i obserwował kołyszący siępłyn.- Huragan.Wściekłość.Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego nadająim takie łagodne imiona.Huragan to szaleniec do szpiku kości.Prawie trzy lataminęły i jeszcze tego nie zapomniałem.- Czy chcesz.- Nick zamilkł na chwilę.- Może byś łatwiej zasnął,gdybyś.Zack wiedział, o co brat chce zapytać.A tym razem chciał odpowiedzieć.Może najlepiej będzie, kiedy o tym wreszcie porozmawiają.- Płynęliśmy niedaleko Bermudów, gdy dostaliśmy wezwanie o pomoc.Znajdowaliśmy się najbliżej.Zawróciliśmy w stronę huraganu.Trójka ludzi najachcie.Zciągnęło ich z kursu i nie mogli wrócić do brzegu przed sztormem.Nick bez słowa przysiadł obok.- Wiatr wiejący z prędkością siedemdziesięciu pięciu węzłów i morze.Przeżyłem wcześniej w życiu huragan, ale na lądzie.Potrafi być zle, naprawdęstrasznie, ale to wszystko nic, kiedy porówna się go z huraganem na morzu.Wiesz, dopiero coś takiego rzeczywiście przeraża.Oficer dostał czymś w głowęi stracił przytomność.Część załogi omal nie wypadła za burtę.Czasem było takczarno, że nie widziałeś własnych rąk.Potem nagle oślepiała cię błyskawica.- Jak mieliście ich w tym wszystkim znalezć?- Mieliśmy radar.Radarowiec był dobry.Złapaliśmy ich trzydzieści stopniw prawo od naszego kursu.Małą dziewczynkę przywiązali do głównego masztu.Kobieta i mężczyzna walczyli, żeby utrzymać się na powierzchni.Mieliśmyczas.Myślałem, że się uda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl