[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mówiłaś' kiedyś, że chciałabyś pójśćna bal noworoczny do Filharmonii.Zdobyłem bilety.- Naprawdę? Nie sądzisz chyba, że takie marzenia spędzają mi sen zpowiek? Zresztą nie wiem, czy mam się w co ubrać, tam jest pokazszykownych toalet.- A ta tiulowa suknia z dołem w kolorze lila i srebrną górą, którą ciuszyła mama? Wyglądasz w niej jak laleczka z porcelany.- No tak, mogłabym ją założyć, tylko ja przecież pojutrze mamjeszcze szczepienia przeciw cholerze i dżumie, wszyscy po nichchorują, co będzie jeśli mnie złoży niemoc?- Będę cię pielęgnował w domu, ale może tak zle nie będzie izaszalejemy.A jak nie, to mamy telewizor.Właśnie! Pod choinkę Kasia dostała od Piotra telewizor.Ustawił go wich pokoju przed wyjazdem na święta, żeby Tesia z jego matką, którezostały z menażerią, miały przyjemny pobyt.Powodem, dla któregodokonał tego zakupu, był powstały rok temu Kabaret Starszych Panów,który zachwycił całą Polskę.Będą go mogli wreszcie oglądać w domu.Niemal do ostatniej chwili nie było pewne, czy pójdą na bal.Kasiawiła się w bólach, wydawało się jej, że tego nie przetrzyma i nagle oczwartej po południu zaczęło się jej poprawiać.Sąsiedzi, którymobiecali bilety do Filharmonii, gdyby Kasia nie wydobrzała, musieliobejść się smakiem.Poszli na bal i osłabiona po przypadłościachposzczepiennych, wiotka i zwiewna jeszcze bardziej niż zawszeżona pana Piotra ku swemu zaskoczeniu została wybrana królowąbalu.Została obfotografowana i sfilmowana przez kronikę filmową ijeszcze ten pierwszy odcinek Kroniki 1960 ze swoim udziałem zdążyłaprzed wyjazdem obejrzeć w kinie.Rozdział 23Solidna walizka z grubej skóry, z pięknymi okuciami była wykonanaręcznie przez znakomitego polskiego rzemieślnika z Kodży nadJeziorem Wiktoria w Ugandzie.Zofia zamówiła ją u niego na wyjazddo Polski.Miała już swoją historię i ciężkie doświadczenia wniełatwych wojażach.Zniosła dzielnie podróż w wagonie bagażowymz Kampali do Mombasy, przygnieciona stertą innych bagaży.Przykryta serwetą służyła im za stół w baraku w Nyala pod Mombasą,kiedy to czekali na statek do Europy.Wrzucona dzwigiem do lukubagażowego dwudziestotysięcznika Asturias" przepłynęła kawałekOceanu Indyjskiego, Zatokę Adeńską i Morze Czerwone, by kanałemSueskim dostać się na Morze Zródziemne i pokonawszy je pokołysaćsię w uchwycie wysokiego ramienia dzwigu, który beztrosko ciskałbagaże Polaków na portowe nabrzeże Neapolu.Nie rozpadła się jakinne tobołki.Jęknęła tylko i nienaruszona osiadła godnie nakamiennym chodniku sławnego włoskiego portu.W cudem ocalałych koszarach pośród ruin miasta Bari nadAdriatykiem przez najzimniejszy od lat we Włoszech styczeń znowuudawała stół, podobnie jak i w wagonie towarowym, którym przez dwatygodnie jechali do Polski.Ostatnim etapem jej podróży byłaprzerywana postojami na bocznicach jazda z Dziedzic do Zamościa.Tam przecierana od czasu do czasu ścierką do kurzu czekała naspecjalne okazje i szczególne wojaże.No i doczekała się tego, że Kasiadostała się do Mazowsza", które podróżowało po świecie.Na wieść otym Zofia wytarła ją starannie i podarowała córce, mówiąc:- Potrzebna ci będzie solidna walizka.Szanuj ją, wiele z namiprzeżyła.W taki sposób waliza zaczęła drugi etap swego światowego życia.Odnowiona i wypastowana pojechała ze swoją nową właścicielkąnajpierw na festiwal do Wiednia i na serię koncertów w Jugosławii.Wróciła oblepiona naklejkami z bałkańskich hoteli i pękała od zaku-pów.Po jej wypakowaniu wysoki mąż Kasi z rozmachem postawił jąna szafie, przez nieuwagę spodem do góry.Pózniej okazało się, że tomiało znaczenie.To na jej spodzie najchętniej przesiadywał i drzemałnocą wróbel Józek.Trwało to aż do dnia poprzedzającego wyjazd dokrajów Dalekiego Wschodu, bo wtedy znowu wylądowała napodłodze.Kasia zapakowała w nią potrzebne na wyjazd rzeczy inazajutrz jej mąż poniósł ją na przystanek autobusu, którym chcielidotrzeć do śródmieścia, z którego musieli przejechać na DworzecWschodni.Stamtąd bowiem odchodził ekspres Berlin-Moskwa, którymiał być pierwszym etapem wielkiej podroży.Idąc na przystanekKasia zdumiała się, że nalepki na walizce budzą aż taką sensację.- Dziwisz się? - powiedział Piotr.- Przecież ludzie teraz rzadkopodróżują.- Mimo to wydaje mi się to dziwne.Ich to po prostu bawi.Będę chybamusiała pozdejmować te naklejki.Kiedy byli już na przystanku, Piotr postawił walizę sztorcem na bokui udał się do tablicy z rozkładem jazdy.Gdy się oddalał, Kasiazauważyła, że ma poplamioną nogawkę spodni z jednej strony, tę,przy której niósł walizkę.Było na niej coś przypominającego ptasieodchody.On z kolei wracając przyglądał się walizce, która akurat stałaodwrócona spodem w jego stronę.- Masz okropnie poplamioną nogawkę - zwróciła mu uwagężona.- Taką, jak spód walizki? A to nas ten szelma Józek załatwił! %7łe teżnie zauważyliśmy tego w domu!Cały spód walizki był popstrzony ptasimi kupkami.Józek nie tylkospał na niej, ale też urządził tam sobie klozet!- Co teraz zrobimy? Nie mamy czasu, żeby wrócić do domu.- Kupię gazetę w kiosku, powycieramy walizkę, a dokładniejwyczyścisz ją w pociągu.Gorzej ze mną, będę musiał paradować przezcałe miasto jak łajza.- %7łeby w ten sposób zbeszcześcić tak dostojną walizę, trzebarzeczywiście być szelmą.Gdyby mama to zobaczyła, dostałabyapopleksji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]