[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedypodszedł bliżej, odwróciła się i ukryła twarz na jego klatce piersiowej, wdychając dobrze znanyzapach smaru samochodowego i palonego drewna.Na policzku czuła wilgotny, przesycony soląmateriał.O Boże - pomyślała.To prawda.Tata nie żyje.Odszedł.Drew pochylił się i wsparł brodę na czubku jej głowy, jego jasne loki opadły na ciemne włosydziewczyny.Przytulał ją mocno, kołysząc jak niemowlę, a przez cały czas jego klatka piersiowadrgała od szlochu.- Jimmy.- powiedział.Uniósł głowę i zaczekał, aż łzy spłyną mu po skroniach.- Jimmy.Ellis, Ben i ojciec Eustace zanieśli Jamesa na łóżko, wyprostowali mu kończyny i przygładziliwłosy.34 - Drew wezmie Zeldę do siebie - powiedział Ellis.Ben potrząsnął głową.- Ona nie zostawi Jima.Nastąpiła krótka przerwa w rozmowie.Trzej mężczyzni stali obok siebie w małym pomieszczeniu,wsłuchując się w odgłos własnych oddechów, w wolny, uporczywy rytm, odróżniający ich odnieruchomej postaci, która leżała między nimi.- Zadzwońmy do Lizzie - zasugerował ojciec Eustace.-Od lat zastępuje Zeldzie matkę.- Dobrze - zgodził się Ellis.- Pomoże dziewczynie wszystko zorganizować.- Tak - przyznał Ben.- To bardzo dobry pomysł.Zerknęli na siebie, pochylili głowy i przez chwilęmilczeli,jak zawsze, gdy spotykali się przy zwłokach.Zelda siedziała na krześle w rogu warsztatu samochodowego Lindsaya.W pobliżu Craig i Peterozbierali na części samochód dyrektora szkoły.Obok, w miejscu, gdzie promienie słońca rozgrzałybetonową podłogę, leżał ich pies.Z otwartym pyskiem i wywieszonym z powodu upału jęzoremobserwował pracę chłopców.Zelda patrzyła na wszystko niewidzącym wzrokiem.- Witaj, Zeldo.Lindsay pochylił się i wyciągnął ręce, jakby chciał pomóc jej wstać.Przez zapach smaru i benzynywyczula delikatną woń mydlą.Spojrzała na mężczyznę zaczerwienionymi i opuchniętymi oczami.- Wiesz, że wcale nie musiałaś od razu.się tym zajmować - powiedział Lindsay.W jego głosie zabrzmiała nuta nagany, jakby Zelda złamała niepisane prawo, przychodząc do niegosama, a na dodatek bez uprzedzenia, zaledwie godzinę po tym, jak Ellis poinformował gotelefonicznie o śmierci Jamesa.Nie odpowiedziała, tylko wstała i powędrowała za mechanikiem do małego biura.Było zawalonepapierzyskami i częściami silnika.Wystarczało miejsca tylko na biurko i dwa krzesła.- Proszę, usiądz tutaj.35 Lindsay wytarł krzesło szmatą i wskazał je Zeldzie.Był uprzejmy i oficjalny, traktował ją jak kogośobcego, a nie dziewczynę, której od lat sprzedawał benzynę.Spojrzała na jego zwalistą sylwetkę i przypominała sobie, jak zaledwie ubiegłego lata pomagał jejrozbierać silnik. Byłabyś dobrym mechanikiem! - żartował, kiedy wsunęła się pod podwozie.-Zwłaszcza z takimi nogami".- Normalnie takie sprawy załatwiam po wcześniejszym umówieniu się na spotkanie - wyjaśniałteraz, spoglądając na swój zaplamiony smarem kombinezon.- Przebrałbym się.- To nie ma znaczenia - odparła Zelda ze znużeniem.-Nie przywiązuję do tego wagi.Lindsay zamarł w bezruchu, jakby nie miał ochoty na dalszą rozmowę.- Mógłby to zrobić za ciebie ktoś inny.Na przykład Lizzie albo Drew.Możesz również zostawićwszystko mnie.- Nie.Chcę się tym zająć sama.- Rozumiem.Sięgnął ręką na najwyższą półkę i zdjął ogromną księgę w plastikowej oprawie.Wyglądała jakalbum na zdjęcia.Otworzył ją na pierwszej stronie.Była tam kolorowa fotografia eleganckiej trumnyz pozłacanymi brzegami, z lśniącego, czerwonawego drewna.- To luksusowy model - powiedział, szybko odwracając kartkę.- Ta cieszy się na wyspie większąpopularnością - skomentował, pokazując następną.- Jest skromna, ale niczego jej nie brakuje.Bacznie przyjrzał się Zeldzie, próbując coś wyczytać z jej pozbawionej wyrazu twarzy.36 - Cenowo mieści się gdzieś pośrodku.- Nagle urwał.-Posłuchaj, muszę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl