[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rachunek za prąd z terminem zapłaty upływającym zadziesięć dni był najbardziej osobistą wiadomością, jaką otrzymała.Zapłaci go,zanim znowu zanurzy się w ogniu, na wypadek gdyby została w pracownidłużej.Dostała też kilka katalogów, biuletyn lokalnego konsorcjum handlowego idwa magazyny, które prenumerowała. Przegląd Architektoniczny" i People".Giselle nie rozpoznała dziewczynki na okładce People", ale uśmiechnęłasię bezwiednie na widok jej ślicznej buzi.A potem zmarszczyła brwi, czytając o strasznym losie, który stał sięudziałem tej niewinnej istoty.84R SWreszcie dotarła do zdjęć zrobionych polaroidem.Dwóch z czterechzdjęć, które najlepsza przyjaciółka Grace, Dinah, przechowała przez tyle lat.Giselle też miała dwa zdjęcia z polaroidu.I ona przechowywała je odwielu lat.Od tamtego stycznia w Nowym Orleanie.Tamtego stycznia, który widniał w magazynie pod postacią kartki zkalendarza.Jeden tydzień był obramowany na różowo, a na dole widniałopytanie, skierowane do czytelników: gdzie byliście wówczas, gdzie byli oni?Oni.Troy i Grace.Potwór i ofiara.Mężczyzna i mała dziewczynka.Dziewczynka, którą wówczas Giselle znała, której los bardzo ją obchodziłdo dziś.Dłonie Giselle, tak pewne, kiedy tworzyła swoje szklane dzieła, drżały,gdy przewracała kartki magazynu, zgodnie z zapowiedzią znalezć na końcunumery telefonów, pod którymi można było zostawić informacje na tematGrace.Giselle miała takie informacje i chciała się nimi podzielić z.GarekiemMcIntyre'em.Jej niewidzialnym łyżwiarzem.Człowiekiem, którego błękitneoczy czujnie ją obserwowały.Z miłością i dumą.Obserwowały z daleka.Jejłyżwiarz miał swoje własne życie.Jej łyżwiarz.Jej Garek.Kiedyś należał do niej, przez kilka czarownych godzin tamtego dnia, trzylata temu, w Wenecji.W Wenecji trwał wtedy karnawał.Carnivale.Wielka uczta dla zmysłów przed ascezą Wielkiego Postu.Według historyków pierwszy karnawał wenecki odbył się w 1094 roku.Podczas tej trwającej dwa tygodnie pierwszej maskarady, tak jak pózniej coroku przez siedem stuleci aż do czasów Napoleona, zamaskowane weneckieszlachcianki znajdowały miłość w ramionach nisko urodzonych gondolierów,85R Sprzebrane wieśniaczki uwodziły wyniosłych dożów, a kurtyzany, jak tokurtyzany, zażywały rozkoszy z kim im się tylko podobało.Karnawał ciągle dodawał blasku Wenecji, choć przez niemal dwieście lat,z rozkazu francuskiego zdobywcy, jego nowym poddanym zabronionowystępować w jakimkolwiek przebraniu.Teraz w Wenecji znowu wszyscy się przebierali.Na ulicach królowałymaski i kostiumy.Zagadki i tajemnice.Uwodzicielskie gry i szarady.I przede wszystkim bawiono się.Giselle obiecała sobie, że będzie to nareszcie początek jej nowego życia.Sądziła, że rozpoczęła nowe życie, kiedy dziewięć lat wcześniej opuściłaWenecję.I Armande'a.W pewnym sensie była to prawda.Bo odnalazła wtedy,czy raczej osiągnęła, sukces i samotność, które bardzo sobie ceniła.Sukces i samotność.Ale nie spokój.Jeszcze nie.Zrozumiała, że spokój nie przyjdzie do niej sam.Będzie musiała goszukać, pracować na niego, z trudem go zdobywać.Szukając go w sobie, zbadała dokładnie cały bagaż emocjonalny, któryzabrała ze sobą, opuszczając Wenecję.Był to potężny ładunek.Dość ciężki, byzatopić największy okręt w weneckim porcie.A kiedy zajrzała do waliz, kufrów i paczek, zobaczyła gniew, odrazę,nienawiść.Do niego i do siebie samej.Tak więc, mimo że odejście od tegoczłowieka przyniosło jej wielką ulgę, ciągle nie czuła się naprawdę wolna,naprawdę spokojna.Prawdę mówiąc, w głębi jej serca dominowały zupełnie inne uczucia:gorycz, wrogość, złość i żal.Giselle musiała zabrać to wszystko z powrotem do Wenecji, tam, gdziezostało to tak pieczołowicie zapakowane, i wyrzucić do błękitnych morskichwód.Tego roku Giselle została zaproszona na karnawał wenecki jako gość.Chciała tego i postarała się, żeby tak się stało.Jednak najpierw, bez żadnych86R Sstarań, otrzymała zaproszenie, które było dla niej miłą niespodzianką.Nieoczekiwanym zaszczytem.Poproszono ją o wzięcie udziału wmiędzynarodowej wystawie sztuki w Giardini di Castello.Sławna wystawa miała się odbyć w lecie.Jak zwykle.Pokrywanowszelkie koszty, łącznie z dojazdem, a potem odtransportowaniem Giselle i jejszklanych cudów do domu.Na letniej wystawie w Giardini di Castello artyści zwyczajowo pojawialisię przy swoich pracach, choćby na godzinę, by wymieniać uśmiechy i adresy znabywcami, przybywającymi do Wenecji z całego świata.Giselle, która nie pozwalała się nawet fotografować, z żalem odmówiłaprzyjazdu na letnie biennale, tłumacząc to wcześniejszymi zobowiązaniami.Obiecała jednak, że przyjedzie do Wenecji w lutym, podczas karnawału
[ Pobierz całość w formacie PDF ]