[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogłam się otrząsnąć ze zdumienia, nie mogłam w to uwierzyć.Pozatym jednym znajomym dzwiękiem w całym domu panowała niesamowitacisza.Nie wiem dlaczego, ale wyczułam, że w tej ciszy czai się cośzłowrogiego, niczym zły duch z zaświatów.Całe moje ciało stawiało opórtemu doznaniu, po plecach przebiegł dreszcz obrzydzenia.Zadrżałam wswojej niezbyt ciepłej niebiesko-zielonej kurtce, którą włożyłam, aby zrobićdobre wrażenie na rodzicach Kwiatu Zniegu, lecz która nie zapewniałaochrony przed wilgotnym wiatrem, wpadającym przez okno, ani przedlękiem, jaki owładnął moim sercem w tym dziwnym, mrocznym,cuchnącym i przerażającym miejscu.U szczytu schodów pojawiła się Kwiat Zniegu.- Wejdz na górę! - zawołała.Stałam jak sparaliżowana, niezdolna przyjąć do wiadomości tego, na copatrzyły moje oczy.Gdy coś dotknęło mojego rękawa, podskoczyłamnerwowo.- Pani chyba nie chce, żebym ją tu zostawiła - powiedziała Yonggang, naktórej twarzy malował się głęboki niepokój.- Pan wie, gdzie jestem - odparłam bez zastanowienia.- Lilio.- W głosie Kwiatu Zniegu brzmiała pełna smutku rezygnacja,ton, którego nigdy wcześniej w nim nie słyszałam.RS 114Nagle pamięć podsunęła mi wspomnienie sprzed kilku dni.Moja matkapowiedziała, że jako kobieta nie będę w stanie uniknąć brzydoty i że muszębyć dzielna.Powinnam pamiętać, że obiecałam komuś związek na całeżycie, i że muszę być damą, na którą mnie wychowała.Mama wcale niemówiła o sprawach łóżkowych.Mówiła o tej sytuacji.Kwiat Zniegu byłamoją laotong na całe życie.Uświadomiłam sobie, że miłość do niej jestwiększa i głębsza niż uczucie, którym będę w stanie obdarzyć męża.Takiebyło prawdziwe znaczenie związku laotong.Zrobiłam krok do przodu i usłyszałam cichutki jęk, który wyrwał się zgardła Yonggang.Nie wiedziałam, co robić.Nigdy wcześniej nie miałamsłużącej.Niepewnie poklepałam ją po ramieniu.- Idz już - powiedziałam, starając się nadać głosowi ton stanowczości.-Nic mi nie grozi.- Gdyby musiała pani z jakiegoś powodu opuścić ten dom, proszę poprostu wyjść na zewnątrz i wezwać pomocy - zasugerowała Yonggang,nadal wyraznie niespokojna.- Wszyscy tu znają pana Lu i panią Lu.Każdyod razu odprowadzi panią do domu teściów.Wyjęłam pałąk kosza z jej ręki.Kiedy nawet nie drgnęła, ruchem głowykazałam jej wyjść.Westchnęła z rezygnacją, skłoniła się szybko iwycofawszy się aż na próg, odwróciła się i wyszła.Trzymając mocno kosz, ruszyłam na górę.Gdy zbliżyłam się do KwiatuZniegu, zobaczyłam, że jej policzki poznaczone są śladami łez.Podobniejak tamta kobieta, miała na sobie szare, niedopasowane i nieudolniepocerowane ubranie.Przystanęłam na przedostatnim stopniu.- Nic się nie zmieniło - odezwałam się.- Wciąż jesteśmy laotong.Chwyciła mnie za rękę, pomogła pokonać ostatni schodek i zaprowadziłado izby dla kobiet.Było oczywiste, że kiedyś było to piękne miejsce, no i conajmniej trzy razy większe od izby w moim domu.Zamiast krat oknozasłaniał bogato rzezbiony drewniany ekran, lecz poza tym izba była pusta,jeśli nie liczyć koła do przędzenia i łóżka, na którego skraju we wdzięcznejpostawie przysiadła ze złożonymi na podołku rękami piękna kobieta z dołu.Jej chłopski ubiór nie był w stanie zamaskować szlachetnego pochodzenia.- Lilio.- powiedziała Kwiat Zniegu.- To moja matka.Podeszłam dołóżka, złączyłam dłonie i ukłoniłam się kobiecie, która wydała na światmoją laotong.- Musisz wybaczyć nam okoliczności, w jakich się znalazłyśmy - rzekłamatka Kwiatu Zniegu.- Niestety, mogę poczęstować cię tylko herbatą.-Podniosła się.- Wiem, że macie sobie dużo do powiedzenia.RS 115Z tymi słowami opuściła izbę z wysublimowaną gracją, której podstawąsą idealnie skrępowane stopy.Gdy cztery dni wcześniej wyjeżdżałam z rodzinnego domu, łzy płynęłymi po twarzy.Byłam jednocześnie smutna, szczęśliwa i przerażona.Teraz,siedząc na łóżku obok Kwiatu Zniegu, widziałam na jej policzkach łzy żalu,poczucia winy, wstydu i zażenowania.Miałam ochotę krzyknąć:  Powiedzmi prawdę!", spokojnie czekałam jednak na jej słowa, świadoma, że gdyprzyjaciółka wyjawi mi, co się stało, do końca straci twarz.- Na długo przed naszym pierwszym spotkaniem moja rodzina należałado najwyżej postawionych w okręgu - zaczęła w końcu.- Sama widzisz, żekiedyś było tu naprawdę pięknie.- Krótkim gestem objęła pustą izbę.-Byliśmy bardzo zamożni.Mój pradziadek, uczony pisarz, otrzymał wielemou od cesarza.Słuchałam, a myśli wirowały mi w głowie coraz szybciej i szybciej.- Po śmierci cesarza pradziadek wypadł z łask i wrócił do domu.Rodzinie nadal powodziło się doskonale.Kiedy pradziadek umarł, majątekprzejął jego syn, mój dziadek, który miał wielu robotników i służących.Miał też trzy konkubiny, ale z żadną nie spłodził syna.Ostateczniemęskiego potomka urodziła mu moja babka, umacniając w ten sposób swojąpozycję.Babka została wydana za dziadka specjalnie w tym celu - aby daćmu syna.Podobno przypominała Hu Yuxiu, która była tak utalentowana,piękna i pełna wdzięku, że oczarowała samego cesarza.Mój ojciec nie byłcesarskim pisarzem, lecz odebrał klasyczne wykształcenie.Ludzie mówili,że któregoś dnia zostanie naczelnikiem Tongkou.Mama wierzyła w to, aleinni przewidywali dla niego zgoła odmienną przyszłość.Dziadkowiedostrzegali jego słabości, wiedzieli, że jako jedyny syn, wychowany wśródzbyt wielu sióstr i konkubin, nie ma silnego charakteru, a moja ciotkapodejrzewała, że jest tchórzliwy i skłonny do zła.Spojrzenie Kwiatu Zniegu było dziwnie nieobecne, kiedy takprzywoływała odległą przeszłość.- Dziadkowie umarli dwa lata po moim urodzeniu - ciągnęła.- Naszarodzina miała wszystko - wspaniałe, oszałamiające stroje, zawsze poddostatkiem jedzenia, liczną służbę.Ojciec zabierał mnie na dalekiewyprawy, rażeni z matką odwiedzałam świątynię Gupo.Jako dziewczynkadużo widziałam i dużo się nauczyłam.Ojciec musiał zadbać o trzykonkubiny dziadka i wydać za mąż swoje cztery rodzone siostry oraz pięćprzyrodnich, spłodzonych przez dziadka z konkubinami.Musiał takżezapewnić pracę, jedzenie i dach nad głową robotnikom rolnym i służbiedomowej.Zaaranżował małżeństwa dla wszystkich sióstr, starając sięRS 116pokazać wszystkim, jakim wielkim był człowiekiem.Posag dla każdejkolejnej siostry był bogatszy od poprzedniego.Ojciec zaczął sprzedawaćpola wielkiemu właścicielowi ziemskiemu na zachodzie prowincji, żebymieć pieniądze na jedwab i świnie.Widziałaś moją matkę - jest pięknąkobietą i bardzo przypomina mnie taką, jaka byłam, zanim cię poznałam -rozpieszczoną, wiecznie chronioną przed wszelkimi trudnościami ikompletnie nieprzywykłą do żadnej pracy poza haftowaniem i pisaniemtekstów w nu shu.Mój ojciec.- zawahała się na moment - mój ojciecwpadł w nałóg palenia fajki - wyrzuciła z siebie.Przypomniałam sobie tamten dzień, gdy pani Gao zachowała się taknieuprzejmie i niewłaściwie, plotkując o rodzinie mojej przyjaciółki.Wspomniała wtedy, że ojciec Kwiatu Zniegu uprawia hazard i ma za dużokonkubin, i że nałogowo pali fajkę.Miałam dziewięć lat i byłam pewna, żepo prostu pali za dużo tytoniu, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stał sięofiarą opium i że tamtego dnia wszystkie kobiety w izbie doskonalewiedziały, o czym mówi pani Gao.Wiedziała moja matka, stryjenka i paniWang [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl