[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.yle by postąpił, gdyby wykorzystał tę więz albo wdzięcznośćPoppy.Dopóki nie nabierze pewności, \e ona myśli trzezwo i podejmuje przemyślane decyzje,powinien trzymać ją w pewnej odległości.To jedyne honorowe wyjście.- Nie chcę jej zranić - powtórzył.- Dlaczego nie mo\esz w to uwierzyć? - Bez większejnadziei spróbował uchwycić spojrzenie Phila.Nie udało mu się, podobnie jak w szpitalu.najwyrazniej Phillip nale\y do tych nielicznych ludzi, na których nie da się wpływać siłąumysłu.- Dlaczego? Bo cię znam.Ciebie i twoje.dziewczyny.- Phil postarał się, \eby to słowozabrzmiało jak przekleństwo.- Masz ich sześć albo siedem na rok.a kiedy je zaliczysz,rzucasz jak śmieci.Jamesa na chwilę ogarnęło rozbawienie, bo Phil mówił śmiertelnie powa\nie.Potrzebowałsześciu dziewczyn na rok.Po dwóch miesiącach więz między nimi stawała się niebezpieczna.- Poppy nie jest moją dziewczyną i nie zamierzam jej rzucać - powiedział zadowolony zwłasnego sprytu.Niezupełnie kłamał.Poppy przecie\ nie jest jego dziewczyną w normalnym tego stówa znaczeniu.Połączyli się tylko duszami, nie rozmawiali o tym, \e będą ze sobąchodzić.- To znaczy, \e nie chcesz jej podrywać.Zgadza się? Lepiej bądz pewien.- Mówiąc to, Philzrobił chyba najgrozniejszy ruch w swoim \yciu.Chwycił Jamesa za koszule.Ty głupi człowieku, pomyślał James.Przez chwilę miał ochotę zmia\d\yć mu dłoń.Albo gopodnieść i rzucić nim przez parking na czyjąś przednią szybę.Albo.- Jesteś bratem Poppy - wycedził przez zaciśnięte zęby.- Dlatego dam ci szansę, \ebyś się odemnie odczepił.Phil przez kilka sekund wpatrywał się w jego twarz, potem go wypuścił.Sprawiał wra\eniewstrząśniętego.Ale nie na tyle.\eby milczeć.- Masz ją zostawić w spokoju - powtórzył.- Nic nie rozumiesz.Jej choroba.jest powa\na.Niemo\na jeszcze dodatkowo mieszać jej w \yciu.Ona potrzebuje tylko.- Przerwał i przełknąłślinę.James nagle poczuł się bardzo zmęczony.Nie mógł winić Phillipa za to, \e jest zdenerwowany- jego umysł był pełen wyraznych obrazów umierającej siostry.James zwykle widział tylkoogólny zarys ludzkich myśli, ale te Phillipa promieniowały bardzo jasno, niemal oślepiały.Półprawdy i uniki nie zadziałały.Czas na prawdziwe kłamstwa.Byle zadowolić Phila i uwolnićsiebie.- Wiem, \e choroba Poppy jest powa\na - powiedział.- Znalazłem artykuł w necie.Dlatego tuprzyjechałem, jasne? śal mi jej.Poppy interesuje mnie tylko jako przyjaciółka, ale dla jej dobrachcę udawać, \e mi się podoba.Phillip zawahał się, patrząc na niego bacznie i podejrzliwie.Powoli pokręcił głową.- Przyjazń przyjaznią, ale nie ma co mieszać jej w głowie.Udawanie nie przyniesie jej nicdobrego.Nie wiem nawet, czy dzięki temu chocia\ na chwilę poczuła się lepiej.Wyglądała zle- yle?- Była blada i roztrzęsiona.Znasz Poppy, wiesz, \e wszystko za bardzo prze\ywa.Niepowinieneś igrać z jej uczuciami.- Zmru\ył oczy.- Mo\e lepiej przez jakiś czas trzymaj się odniej z daleka.śeby się upewnić, \e nie odebrała twojego zachowania niewłaściwie.- Jak chcesz - mruknął James.Tak naprawdę wcale go nie słuchał.- Dobra - powiedział Phillip.- Umowa stoi.Ale ostrzegam, jeśli jej nie dotrzymasz, będzieszmiał kłopoty.Tego te\ James nie słuchał.Niestety.Poppy le\ała w ciemnej szpitalnej sali i słuchałaoddechu matki.Nie śpisz, pomyślała.Ja te\ nie śpię.Ty wiesz, \e nie śpię, i ja wiem, \e nie śpisz.A jednaknie rozmawiały.Poppy rozpaczliwie chciała powiedzieć matce, \e wszystko będzie dobrze - alejak? Nie mo\e przecie\ wydać sekretu Jamesa.A nawet gdyby mogła, matka by nie uwierzyła.Muszę znalezć sposób.Muszę.I wtedy ogarnęła ją wielka fala senności.To był najdłu\szy dzieńw jej \yciu, a do tego miału w sobie pełno cudzej krwi, która ju\ zaczęła działać w dziwny,magiczny sposób.Poppy nie była w stanie.po prostu nie była w stanie utrzymać otwartychpowiek.Kilka razy w nocy przychodziła pielęgniarka, ale Poppy tego nie słyszała.Po razpierwszy od tygodni jej snu nie zakłócał \aden ból.Następnego ranka obudziła sięzdezorientowana i słaba.Kiedy usiadła, przed oczami pojawiły się czarne plamy.- Jesteś głodna? - spytała matka.- Zostawili dla ciebie tacę ze śniadaniem.Zapach jajek przyprawił Poppy o mdłości.Ale matka obserwowała ją z niepokojem, więctrochę podziubała jedzenie na talerzu, a potem poszła się umyć.W łazienkowym lustrze obejrzałaszyję z boku.Zadziwiające - ani śladu po ranie.Kiedy wróciła do sali, matka płakała.Nie byłopowodzi łez ani szlochów.Tylko przecierała oczy chusteczką, ale Poppy nie mogła tego znieść. - Mamo, je\eli się martwisz, jak mi to powiedzieć.Ja wiem - wyrwało jej się, zanim zdą\yłapomyśleć.Matka poderwała głowę przera\ona.Przyjrzała się Poppy i rozpłakała na dobre.- Kochanie.wiesz.?- Wiem, co mi jest i na ile to powa\ne.- Je\eli przyjęła złą taktykę, trudno, ale ju\ za pózno.- Słuchałam, kiedy ty i Cliff rozmawialiście z lekarzami.- O mój Bo\e.Co mam powiedzieć? - zastanawiała się Poppy.Nie martw się, mamo, bo nie umrę, tylko stanęsię wampirem.Taką mam nadzieję.Pewna nie jestem, bo czasami transformacja się nie udaje.Ale jeśli mi się poszczęści, za kilka tygodni będę się \ywić krwią.Myśląc o tym, uświadomiłasobie, \e nie spytała Jamesa, ile potrwa przemiana.Matka oddychała głęboko, \eby się uspokoić.- Poppy, chcę, \ebyś wiedziała, \e bardzo cię kocham.Cliff i ja zrobimy wszystko, dosłowniewszystko, \eby ci pomóc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl