[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciocia z pewnością nie ma ochoty siedzieć koło osobypachnącej stajnią.- Babci to nigdy nie przeszkadzało - odpaliła ze złością Kamila, jakby rzucając wyzwanieSage.Nigdy dotąd nie miały ze sobą konfliktów, ona i jej bratanica, córka Dawida, lecz teraz Sagedostrzegła w oczach dziewczyny cień niepewności i buntu.Czy dlatego że Sage zajmuje miejscejej babci? Kamila wie, iż one dwie nie pałały do siebie zbytnią miłością, i może czuje do Sage urazęw imieniu babci? Jest takim fanatycznie lojalnym dzieckiem, głęboko wrażliwym i uczuciowym.- Mnie też nie przeszkadza - odparła Sage pewnym głosem, po czym zapytała: - Jak ci sięudała przejażdżka? Muszę przyznać, że poczułam lekką zazdrość, kiedy Jenny mi powiedziała, żepojechałaś konno.Usiadła, starannie omijając miejsce, z którego roztaczał się najlepszy widok na ogród i którezawsze należało do mamusi.Kątem oka widziała, że Kamila ją obserwuje i że lekko się odpręża,kiedy zwróciła się spokojnie do bratowej:- Myślę, że powinnaś przejąć funkcje mamusi i nalać kawę, Faye.Mnie się to nigdy nieudawało bez pozalewania całego stołu.- Babcia mi mówiła, że była to próba, jakiej matki poddawały sympatie swoich synów:nalewanie kawy - poinformowała Kamila.Sage się roześmiała.- Więc to dlatego nie udało mi się nigdy zdobyć męża.Nareszcie wiem.Roześmiały się wszystkie trzy i atmosfera trochę się rozładowała.Sage pozostawiła Faye powiadomienie Kamili, że jadą razem do szpitala.W trakcie tegoweszła Jenny z pudełkiem wypełnionym porcelaną poowijaną w papier, niewątpliwie sewrskimkompletem śniadaniowym mamusi, domyśliła się Sage.- Włożyłam do środka paczuszkę ulubionej herbaty pani,  Rosyjskiej Karawany", i trochętych ciasteczek, za którymi tak przepada.- To dla babci? - zainteresowała się Kamila.- Tak, panna Sage uważa, że sprawi to pani przyjemność, jeśli będzie mogła pić herbatę zeswoich ulubionych filiżanek - odparła Jenny.- Prosiła, żebym je zapakowała do wzięcia doszpitala. - O tak, babcia uwielbia te filiżanki.Zawsze mówiła.mówi.- Kamila zająknęła się irzuciła szybkie, niespokojne spojrzenie na matkę - że herbata lepiej z nich smakuje.- No, minie pewnie sporo czasu, nim będzie mogła z nich znowu korzystać - ostrzegła Sage,nie dodając tego, co wszystkie myślały: że może to nigdy nie nastąpić.- Ciocia chce niedługo wyjechać - poinformowała córkę Faye.- Ma, wieczorem zastąpićbabcię na zebraniu w sprawie autostrady i musi się po południu przygotować.Więc jak tylkoskończysz jeść, idz na górę się przebrać.- I sądzę, że od jutra powinnaś zacząć znowu chodzić do szkoły  dorzuciła spokojnie, leczzdecydowanie Sage udając, że nie widzi wdzięcznego spojrzenia, jakie jej posłała Faye.Pytana o zdanie, Kamila sprzeciwiła się wysłaniu jej do szkoły z internatem i wyprosiła umatki i babci zgodę na uczęszczanie do bardzo dobrej szkoły miejscowej.Była w ostatniej klasie,z perspektywą dostania się do Oksfordu, i Sage nie miała wątpliwości, czego mamusiaoczekiwałaby od wnuczki.- Wiem, że będziesz się niepokoiła o babcię - podjęła, uprzedzając protest Kamili - alebabcia z pewnością by sobie życzyła, żebyś nie przerywała nauki.Jest z ciebie bardzo dumna, przykażdym spotkaniu powtarza mi, jak się cieszy, że będziesz się starała dostać do Oksfordu.Byłaby niepocieszona, gdybyś przez nią zaniedbała naukę.Ale nic się nie martw, postaramy się,żebyś ją mogła odwiedzać.W razie potrzeby gotowa jestem zawiezć cię sama do Londynu.- Szkoda, że jest tak daleko.Nie można by jej przewiezć do Bath albo do Bristolu?- Nie w tym stanie - odparła Sage i dodała łagodnie: - Leży w miejscu najlepszym,Kamilo.Aparatura medyczna u Zwiętego Gilesa należy do najnowocześniejszych w kraju.Może uda ją się przewiezć pózniej, na czas rekonwalescencji.Zastanowiła się chwilę, czy powiedzieć coś więcej, by przygotować bratanicę na szokwizyty na oddziale intensywnej terapii, z jego skomplikowaną aparaturą, z kontrastem międzynowoczesną techniką a bladą, kruchą istotą ludzką, zdaną na działanie bezdusznych maszyn.Zdecydowała jednak nic więcej nie mówić.Kamila należy do innego pokolenia, takiego, któreprzyjmuje cuda techniki, choćby najbardziej zadziwiające, jako rzecz oczywistą.Dla Kamiliwidok oddziału intensywnej terapii może nie być wcale tak szokujący jak dla niej, Sage.Zwiadomość, że dla podtrzymania cienkiej nici życia stosuje się najnowocześniejsze urządzenia,może jej, wprost przeciwnie, dodać otuchy.Sage prowadziła auto w gorączkowym ruchu londyńskim, kiedy Kamila nagle zapytała: - Jak daleko się posunęłaś z czytaniem pamiętników? Chciałam cię zapytać już wczoraj, alezasnęłam, zanim skończyłaś.- Nie dokończyłam jeszcze pierwszego - odparła Sage, uciekając się do kłamstwa dlawytłumaczenia, dlaczego nie przekazała jeszcze pamiętnika Faye, tak jak się umówiły.- Co w nim jest? Coś interesującego?Sage nie miała pojęcia, co odpowiedzieć.Z rękami zaciśniętymi na kierownicy, szukałasłów, kiedy nieoczekiwanie przyszła jej z pomocą Faye.- Babcia chciała, żebyśmy przeczytały pamiętniki po kolei, każda oddzielnie.- Rzeczywiście tak powiedziała - potwierdziła Sage.- A skończysz dzisiaj czytać pierwszy? - nastawała Kamila.Prawie jakby wyczuwała jej ociąganie, skonstatowała Sage, jej niechęć do mówienia o tym,fakt, że coś przed nimi rozmyślnie ukrywa.Ona jedna wiedziała, jak bardzo ją kusiło, żeby wrócićwczoraj do lektury.A co do dalszego czytania dzisiaj, nie miała pojęcia, jak długo potrwa zebranie.Wiedziała jednak, że musi poczynić wyczerpujące notatki, zapisać wiernie wszystkie szczegóły doprzyszłej oceny mamusi, jeśli już nie dla pozostałych członków komitetu.Dziwne, jak teraz, kiedy mamusia nie może jej już przymusem fizycznym ani emocjonalnymnarzucić sposobu działania, jaki uważa za słuszny i właściwy, ona, Sage, narzuca go sobie sama.Szczegóły własnej pracy, terminy, zobowiązania zapisywała zawsze tylko w głowie, ku rozpaczyswojej sekretarki.Nigdy nie była systematyczna, logiczna ani zorganizowana we własnychpoczynaniach, zawsze znajdowała przekorną, perwersyjną przyjemność w burzeniu porządku iłamaniu przyjętych form, w kroczeniu pozornie beztrosko nie kontrolowanymi, sobie tylkowiadomymi ścieżkami.A oto teraz zamierza się skrupulatnie trzymać metodycznego sposobu działania mamusi, jakgdyby wypełniała w ten sposób powierzony sobie święty obowiązek, jak gdyby podtrzymywałatym trzepocący się płomyk jej życia.Zmieszna, idiotyczna, sentymentalna bzdura.A jednak wewnętrzny imperatyw był tak silny,tak potężny, tak nieodparty, że Sage nie mogła go nie posłuchać.- Nie przypuszczałam, że to będzie prawie tak.tak jakby babci w ogóle nie było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl