[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pięć mruczą-cych i utuczonych kotów w mgnieniu oka pożarło nieoczekiwanyprzysmak.Resztki zostały wystawione w emaliowanej misce nazewnątrz.Przybłędy odeszły, ale nie było wątpliwości, że powró-cą.Edna miała nadzieję, że niedługo będą z powrotem, bo ina-czej pożywienie zasypie śnieg.W momencie, kiedy zamykała drzwi, miska zabrzęczała.Edna nie wyglądała, aby nie przestraszyć kotów.Postanowiłazapewnić im tutaj regularne odżywianie.Wściekłaby się widząc,że to nie koty zjadły resztki ryby, lecz terrier z Winking Trout -Fido.Połknął smakowity kąsek i węszył za czymś jeszcze.Ale Edna o tym nie wiedziała.Trochę pózniej przygotowałasobie wieczorny posiłek.Była bardzo zadowolona z siebie, prze-cież zbłąkane koty zostały nakarmione.Uczyniła pierwszy krok111 w rozwoju nowych stosunków z kocimi przyjaciółmi.* * *Edna nie wiedziała, co działo się poza domem tego popołu-dnia.Słyszała wprawdzie jakieś krzyki i próbowała wyglądaćspoza zaciągniętych na stałe zasłon, które miały pozbawić prze-chodniów widoku jej salonu, ale śnieg był zbyt gęsty.Poza kil-koma poruszającymi się postaciami, nie mogła nic dostrzec.Może ktoś poślizgnął się na lodzie i złamał rękę albo nogę - tylkoto przychodziło jej do głowy.Narobili okropnego zamieszania,ale to nie jej interes.Nie zamierza się wtrącać.O ósmej zdecydowała się położyć do łóżka.Dzisiaj już napewno nie włączą prądu - pomyślała wdrapując się po schodachna górę.Koty przepychały się pomiędzy jej nogami.Wskoczyłydo łóżka i czekały, aż ich pani wślizgnie się pod kołdrę.Wtedymogły ułożyć się przy niej i przytulić na całą noc.Po jakimś czasie Edna obudziła się.Koty kręciły się niespo-kojnie.Poruszyła się.Wydawało jej się, że słyszy gdzieś stłumio-ne pukanie.Powoli obudziła się i rozpoznała stukanie do drzwi.Mogą sobie pukać całą noc - stwierdziła - ona i tak nie wstanie.W tym miasteczku mają diabelski tupet.Nigdy nie prosiła niko-go z tych ludzi o pomoc, w konsekwencji nie oczekuje aby ją o to112 proszono. Myśl o swoich sprawach i pozwól światu na to samo- takie było jej motto życiowe.Oczywiście, czasami musiała in-terweniować.Na przykład, koza Richardsa, albo osioł Gormana,ale to było co innego.Coś mocno uderzyło w okno.Szyba zabrzęczała.Edna pró-bowała wmówić sobie, że to grad, ale uderzenie powtórzyło się.Wiedziała już.że to była garść ziemi rzucona przez kogoś z dołu.Jej porywczy charakter wziął górę nad niechęcią do wstania.Wyskoczyła z łóżka.Podbiegła do okna i otworzyła je, nieczułana zimny śnieg, który powiał jej w twarz i na nagie ramiona.Eileen Briggs została odprawiona kilkoma ostrymi zdaniami.Krzyczała wprawdzie, że Harold McBannon nie żyje, ale Ednę towcale nie interesowało.Może dla tej cholernej Briggs ma tojakieś znaczenie - dla niej - nie!Edna musiała zamykać okno kilka razy.W końcu udało jej sięzatrzasnąć je tak, aby wiatr nim nie stukał.Wróciła do łóżka.Jejsąsiad zmarł.I co z tego? Czego oni od niej oczekują? Czy matam pobiec i ułożyć go w trumnie?Minęło trochę czasu i koty znów ją obudziły.Wyciągnęła rękędo miejsca, gdzie zawsze leżała Mitzi.Dotknęła sierści i zdałasobie sprawę, że zamiast niej spoczywał tam mocno zbudowany,biały kot, Pinky.Zdziwiła się.Każde ze zwierząt strzegło swegomiejsca zazdrośnie i nigdy nie opuszczało go, dopóki pani niewstała.Zdziwiona, zamiast mruczenia, usłyszała słabe warcze-nie.Kot naprężył mięśnie jak dzika bestia przed skokiem naofiarę.113 - Pinky! - wykrzyknęła zdumiona.- Co się z tobą dzieje?Odpowiedziało jej warczenie.Usiadła.Popatrzyła na wszystkie koty leżące przy niej.Kuc-nęły, postawiły uszy i wpatrywały się w nią z nienawiścią i wro-gością.- Dziewczynki.Chłopcy.- Rozciągała słowa, wycofując siępowoli.Przełknęła ślinę i skuliła się ze strachu.- Wiecie, że wasza mamusia nie.Nie zdążyła dokończyć.Aapa Pinky'ego wysunęła się i zadra-pała jej rękę, z której trysnęła krew Edna krzyknęła.Nie, to musibyć jakiś koszmarny sen.Jej koty nigdy się tak nie zachowywały!Może są głodne? Pinky nie mógł przecież jej zranić!.To musiałbyć po prostu wypadek.- Mamusia poda wam śniadanie - drżącym szeptem mówiłaEdna.- Parę wspaniałych kosteczek i butelkę mleka.A pózniejpójdę kupić więcej tych smacznych ryb.Obiecuję.Pinky skoczył.Rozdarł jej nocną koszulę.Drapał ją swymipazurami od ramion w dół.Uczepił się ciała i wbił w nie kurczo-wo.Edna zachwiała się z bólu.Przewróciła się z powrotem nałóżko.Próbowała strząsnąć z siebie rozszalałe zwierzę i kot namoment odstąpił.Z jego pazurów zwisała wstęga zakrwawionejskóry.Wtedy rzuciły się na nią wszystkie, jak gdyby zaplanowaływspólną napaść.Skakały, gryzły, drapały.Zęby i pazury głębokowcinały się w wystające nogi Edny.%7łłobiły jej łydki, doskakującdo grubych ud.Edna panicznie wrzeszczała.Spadła z łóżka na podłogę, a ko-ty ciągle atakowały z dziką wściekłością.Edna próbowała się bronić, ale każde celne uderzenie wywo-ływało w niej wyrzuty sumienia.114 - Och, moje ukochane! Co wam się stało? Nie chcę was zra-nić.Wiecie, że wasza mamusia nie.Wbiegła na schody, kurczowo trzymając się poręczy.Kotyznowu skoczyły jej na nogi.Były jak masa kipiącej furii, którapożąda ludzkiej krwi i mięsa.Edna kopała, ale nie mogła trafić.Ręka obsunęła jej się z poręczy i kobieta straciła równowagę.Spadając w dół, czuła zawroty głowy.Czarna pustka schodówziała jak bezdenna próżnia, otwarte szczęki czekały, aby ją po-łknąć. ROZDZIAA XSonia Hughes walczyła ze snem.Nie czuła już zimna, a to nieoznaczało nic dobrego.Przypomniała sobie opowieści o tych,którzy przebywali w mroznych temperaturach.Po jakimś czasierobiło im się cieplej i senniej.I jeżeli ktoś zasnął, to umierał.Dawno już porzuciła próby przerwania węzłów.Plastikowysznurek w żaden sposób nie dawał się rozerwać.Najbardziejściskał i ranił skórę kostek i nadgarstków.Straciła poczucie cza-su.Wydawało się, że minęły godziny od wyjścia jej napastników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl